Cieszy, że Polska została wybrana do telewizyjnej opowieści obok takich krajów jak Niemcy, Hiszpania, Holandia, Włochy i Wielka Brytania. Zamysł każdego odcinka opiera się na dwóch fundamentach – tytułowym pokazywaniu wybranych, istotnych miejsc – z powietrza oraz na zaprezentowaniu kraju we wszystkich czterech porach roku.
Z konieczności powstał jednak rodzaj 45-minutowego bryku, którego dominantę stanowi wizualna atrakcyjność i komentarz na tyle nieskomplikowany, by zrozumiały był nie tylko dla polskiego, ale i zagranicznego widza.
„Polska wyrwała się spod dyktatu przeszłości i wyrasta na europejską potęgę” – słyszymy w rozpoczynającym film komentarzu. Zamek w Malborku, od którego rozpoczyna się opowieść, jest więc przede wszystkim największym średniowiecznym zamkiem w Europie, którego „ściany są swoistą układanką starych i nowych cegieł”, a Gdańsk to miasto, w którym jest stocznia, a w 1980 roku powstała „Solidarność”. Zobaczyć też można dokładnie, bo w zwolnionym tempie – wodowanie dużego trawlera. Jest i o warszawskich Powązkach imponująco wyglądających z powietrza w wieczorny listopadowy dzień Wszystkich Świętych, a także o - dawniej pełnym splendoru, a dziś rozsypującym się - pałacu w Bożkowie na Dolnym Śląsku.
Warto dodać, że wybory międzynarodowej ekipy bywają zaskakującym połączeniem, co słychać w komentarzu: „Katowicki spodek wygląda jak UFO po twardym lądowaniu. W Świebodzinie stoi najwyższa figura Jezusa na świecie. Ma aż 33 metry – o 3 więcej niż Statua Chrystusa Zbawiciela w Rio”.
W Warszawie z kolei trwa „budowa nowego drapacza chmur rekordowej wysokości”. Ma być jednym z najwyższych budynków w Europie, co przy ogromnej liczbie takich budowli w świecie wydaje się jednak średnio interesujące. Wizyta na tej właśnie budowie zabiera wszakże ekipie filmowej nieproporcjonalnie dużo czasu. Dziwi to, bo National Geographic to stacja chlubiąca się propagowaniem wszystkiego co jest „eko” i blisko natury. A wybór drapacza chmur jako reklamy kraju, jest tylko dowodem, że coraz trudniej rozeznać, czym chlubić się należy, a co splendoru nie przynosi.