Polska otrzymała zgodę Departamentu Stanu na dostawę systemów Patriot w najnowocześniejszej wersji. To efekt wielkiego zaufania dla naszego kraju. „Proponowana sprzedaż będzie wspierać cele polityki zagranicznej i bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, przyczyniając się do poprawy bezpieczeństwa sojusznika NATO, który był i pozostaje ważną siłą dla stabilności politycznej i postępu gospodarczego w Europie" – podkreśliła strona amerykańska.
Niedawno podobną zgodę uzyskał rząd rumuński (chce kupić uboższą wersję za maksymalnie 3,9 mld dol.). Takie baterie mają też kraje Bliskiego Wschodu, ale także Japonia i niektóre kraje europejskie. Patrioty chcą też kupić Szwedzi.
Z deklaracji Departamentu Stanu wynika, że Polska zamierza kupić zestawy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe w najbardziej aktualnej konfiguracji IBCS (w fazie testów), składające się m.in. z 4 nowoczesnych radarów, 16 wyrzutni oraz 208 rakiet, ale też pociski testowe, systemy kontroli ognia. Pakiet zawiera również szkolenie żołnierzy.
Departament Stanu podał maksymalną kwotę zakupu uzbrojenia. To 10,5 mld dol., czyli około 38 mld zł). Wydaje się, że jest to drożej, niż zakładał resort obrony i przekracza budżet całego programu Wisła. Minister Antoni Macierewicz zapowiadał, że ma zamiar wydać na ten cel 30 mld zł.
Dzisiaj trudno jednak wróżyć, jaka będzie rzeczywista wartość tego kontraktu. To zależy od wielu czynników. MON twierdzi, że ma doświadczenie w zbijaniu ceny. Podaje przykład sprzedaży pocisków JASSM do samolotów F-16, których notyfikacja wynosiła 500 mln zł, a w wyniku negocjacji cenę obniżono o połowę.