Aleksiej Makarkin: Wyrosło pokolenie, które się nie boi

Putin wystartuje w wyborach. Na razie czeka, bo sprawdza, kto chciałby zająć jego miejsce – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksiej Makarkin, rosyjski politolog i publicysta.

Aktualizacja: 13.06.2017 21:28 Publikacja: 13.06.2017 20:15

Aleksiej Makarkin: Wyrosło pokolenie, które się nie boi

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Aleksiej Nawalny wyprowadza ludzi na ulicę już nie po raz pierwszy. Czy była jakaś różnica pomiędzy poniedziałkowymi protestami a tymi, które miały miejsce 26 marca?

Aleksiej Makarkin: Podczas ostatniego protestu więcej ludzi demonstrowało w regionach. 26 marca mieszkańcy wielu miast obserwowali, jakie będą skutki protestów. Zobaczyli, że większych konsekwencji nie ma, i postanowili wyjść na ulice.

Protestują przeciwko korupcji czy jednak są też inne powody?

Głównym problemem jest stagnacja gospodarcza. W pierwszej dekadzie XXI wieku korupcja była na takim samym poziomie, ale nikt za bardzo tym się nie interesował. Ludzie wychodzili z założenia, że owszem, kradną, ale gospodarka się rozwija. Dzisiaj takiego uzasadnienia już nie ma, bo nie ma wzrostu gospodarczego. Tu nie chodzi o liczby, tylko o skutki w życiu codziennym, które najbardziej odczuwają mieszkańcy regionów. Jeżeli w Moskwie ktoś straci pracę, to znajdzie inną. W innych miastach znalezienie pracy nie jest już takie łatwe. Państwo tnie wydatki i chce zaoszczędzić jak najwięcej kosztem ludzi. Podejmowane są niepopularne decyzje, które godzą w różne grupy społeczne.

Ale protestuje też młodzież. Wśród zatrzymanych przez policję w poniedziałek było wielu nieletnich.

Wyrosło nowe pokolenie, które się nie boi. Żyje ono w świecie globalnym. Ma internet, przez który komunikuje się ze znajomymi, wyjeżdża za granicę. Wielu nie stać na wyjazdy, ale świat, w którym żyją, sprawia, że myślą już w innych kategoriach. Propaganda proponuje im to, co było popularne w XX. Liczne rekonstrukcje historyczne, Cerkiew prawosławna i wiele innych rzeczy jest dla nich niezrozumiałych, a nawet obcych. Brak strachu i odrzucenie propagandy tworzą mieszankę wybuchową.

Czy taka mieszanka może stanowić jakieś zagrożenie dla obecnego systemu? Czy te protesty będą miały ciąg dalszy?

Protesty te mają potencjał, ale nie chodzi tu tylko o młodzież. Najważniejsze rzeczy będą się działy w 2018 roku, kiedy odbędą się wybory prezydenckie, a rząd będzie musiał prowadzić niepopularną politykę gospodarczą. Teraz już nikt nawet nie spiera się na temat zwiększenia wieku emerytalnego, omawiane są już wyłącznie szczegóły techniczne. I takich niepopularnych decyzji będzie więcej, ale realizowane będą już po wyborach.

Ale w grudniu 2011 roku na placu Błotnym w Moskwie protestowało ponad 100 tysięcy ludzi, a system się nie zmienił.

Wtedy był protest obywatelski, nie było jednego lidera, wokół którego wszyscy się skupiali. Taką osobą chciał zostać Nawalny, ale miał dużą konkurencje. Teraz sytuacja się zmieniła. Ktoś odszedł z polityki, a ktoś tak jak Siergiej Udalcow (opozycyjny działacz lewicowy, w 2014 roku skazany na 4,5 roku łagru – red.) siedzi w więzieniu. Dzisiaj został tylko Nawalny. Nie widzę już takiej innej osoby, która byłaby w stanie pociągnąć za sobą tłumy.

W poniedziałek przebywający obecnie na Zachodzie Michaił Chodorkowski nazwał protest Nawalnego „prowokacją". Czy to jest walka liderów rosyjskiej opozycji?

Myślę, że Chodorkowski nie jest bardzo zadowolony z tego, że protesty koncentrują się wokół Nawalnego. Tu chodzi przede wszystkim o to, że Nawalny pociąga tłumy, a ruch Chodorkowskiego Otwarta Rosja organizuje mało liczne akcje.

Według ostatnich sondaży niezależnego ośrodka Centrum Lewady 66 proc. Rosjan chce, by Władimir Putin wygrał wybory prezydenckie w 2018 roku. Nawalny mógłby liczyć na 2 proc. poparcia. Mimo to rozpoczął już swoją kampanię. Czy jest sens?

Nikt go nie dopuści do wyborów. Według rosyjskiego prawa nie może startować ktoś, kto został skazany prawomocnym wyrokiem. Nawalny dobrze o tym wie, ale chce zwrócić na siebie uwagę. Wykorzystuje swoją wirtualną kampanię w celach promocyjnych, chce zmobilizować wokół siebie ludzi, stworzyć regionalne struktury. Władzom kończą się pieniądze i Nawalny przygotowuje się do tego momentu, gdy będą podejmowane niepopularne decyzje.

Na co w takim razie czeka Władimir Putin, który dotychczas nie potwierdził swojego udziału w przyszłorocznych wyborach?

Putin trzyma wszystkich w napięciu. Obserwuje zachowanie elit i swojego otoczenia, czy ktokolwiek się wychyli i pokaże swoje duże ambicje. Chce sprawdzić, czy jest w elicie ktoś, kto chciałby zająć jego miejsce. Mało prawdopodobne, by nie wystartował. ©?

—rozmawiał Rusłan Szoszyn

Rzeczpospolita: Aleksiej Nawalny wyprowadza ludzi na ulicę już nie po raz pierwszy. Czy była jakaś różnica pomiędzy poniedziałkowymi protestami a tymi, które miały miejsce 26 marca?

Aleksiej Makarkin: Podczas ostatniego protestu więcej ludzi demonstrowało w regionach. 26 marca mieszkańcy wielu miast obserwowali, jakie będą skutki protestów. Zobaczyli, że większych konsekwencji nie ma, i postanowili wyjść na ulice.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779