Rz: W czwartek w Brukseli spotkanie przywódców państw NATO, pierwszy raz z udziałem Donalda Trumpa. Jeszcze się nie rozpoczęło, a z Waszyngtonu już dochodzą nieoficjalne informacje, że prezydent USA ma zażądać od sojuszników konkretnych obietnic zwiększenia wydatków wojskowych. Nie wystarczą mu już puste deklaracje. Czy usłyszy konkrety?
Jens Stoltenberg: W ubiegłym miesiącu rozmawiałam w Białym Domu z prezydentem Trumpem. I wtedy docenił postępy, których dokonują sojusznicy. Bo naprawdę wyszliśmy na prostą. Po wielu latach spadku wydatków na obronę w Kanadzie i w Europie mamy nareszcie wzrost. Oczywiście przed nami jeszcze długa droga, ale idziemy w dobrym kierunku. Zresztą w przemówieniu przed Kongresem amerykański prezydent przyznał, że pieniądze płyną. Spodziewam się, że w 2018 roku kolejne kraje osiągną cel 2 proc. produktu krajowego brutto (wydatków na cele obronne – red.). Będą to Rumunia, Łotwa i Litwa. A inne, te ciągle poniżej celu, zanotują wzrost. W tym tak wielki kraj jak Niemcy. Na spotkaniu mamy zatwierdzić instrumenty, które pozwolą nam utrzymać ten rozpęd i wypełnić obietnice złożone na szczycie w Walii w 2014 roku. Chodzi konkretnie o tzw. narodowe plany. Ale ważna uwaga: podział obciążeń w ramach NATO to nie tylko pieniądze. Także zdolności wojskowe i udział w misjach. I tutaj też widać wzrost zaangażowania. USA takie podejście popierają: gotówka i zdolności wojskowe. Nie robimy tego po to, żeby zrobić przyjemność Waszyngtonowi, ale dlatego, że to jest w naszym interesie. Wszyscy zgodziliśmy się na to we wrześniu 2014 roku.
Czy kraje są gotowe, żeby takiego wysiłku dokonać?
Jest absolutnie zrozumiałe, że w latach 90., gdy napięcia słabły, rządy zmniejszały wydatki wojskowe. Sam byłem za to odpowiedzialny jako minister finansów Norwegii. To normalne. Ale równie normalne powinno być, że te wydatki idą do góry, gdy napięcia rosną. A 2 proc. PKB to nie tak dużo. Tyle Europa wydawała na obronę jeszcze w 2000 roku. W czasach zimnej wojny wydatki te sięgały 3,5–4 proc. PKB.
Dla prezydenta Trumpa bardzo ważna jest walka z terroryzmem, mówił o tym wiele w czasie kampanii wyborczej. Wydaje się jednak, że po stronie europejskiej nie ma zgody, żeby NATO stało się członkiem koalicji wymierzonej w tzw. Państwo Islamskie. Czy spodziewa się pan ostrej dyskusji na ten temat na szczycie?