Saakaszwili wraca do gry. Przeciw Poroszence

Deportowany i pozbawiony ukraińskiego obywatelstwa były prezydent Gruzji zapowiedział powrót. W Kijowie obawiają się zamieszek.

Aktualizacja: 13.03.2019 21:54 Publikacja: 13.03.2019 18:53

Saakaszwili wraca do gry. Przeciw Poroszence

Foto: AFP

Wszystko wskazuje na to, że były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili chce podlać oleju do ognia ukraińskich wyborów. W rozmowie z popularnym kijowskim dziennikarzem Dmitrijem Gordonem zapowiedział we wtorek, że powróci na Ukrainę już 1 kwietnia, czyli następnego dnia po pierwszej turze wyborów prezydenckich.

Pokazał nawet bilet lotniczy – ma wylecieć z Warszawy i wylądować w Kijowie o 14.05. Polityk nie ukrywa, że w ten sposób chce jeszcze bardziej skomplikować obecnemu prezydentowi Petrowi Poroszence drogę do reelekcji, jeżeli ten się dostanie do drugiej tury. To przez niego został zaproszony na Ukrainę w 2015 roku i mianowany na gubernatora obwodu odeskiego. Drogi starych przyjaciół (razem studiowali w Kijowskim Uniwersytecie im. Tarasa Szewczenki) szybko jednak się rozeszły.

Latem 2017 roku Poroszenko pozbawił go ukraińskiego obywatelstwa, gdy ten był na terenie USA. Mimo to Saakaszwili powrócił, gdyż tłum ludzi sparaliżował przejście graniczne w Medyce i wniósł go na rękach na Ukrainę.

Przedtem były prezydent Gruzji zrezygnował ze stanowiska gubernatora, oskarżając rządzących i osobiście prezydenta o korupcję. Nawoływał do protestów i impeachmentu prezydenta. Wtedy przez analityków w Kijowie był uważany za główne zagrożenie dla władz. Założył partie Ruch Nowych Sił, która w roku 2016 znajdowała się nawet w czołówce sondaży.

– To chyba jedyny polityk na Ukrainie, który nie musiał płacić, by zebrać tłum swoich wiernych zwolenników. Bronili go przed wydaleniem do końca. Nadal ma sporą grupę zwolenników, którzy nie lubią rządzących i mają radykalne poglądy – mówi „Rzeczpospolitej" znany kijowski politolog Serhij Gajdaj. – Jego błędem było to, że nieświadomie dał się wciągnąć w wielki skorumpowany system. Gdy to zrozumiał, zbyt emocjonalnie i chaotycznie zaczął prowadzić wojnę z tą maszyną. Miał pewnie szczere intencje, ale nie został zrozumiany przez większość Ukraińców. Wiele osób uważało, że jest to jego prywatny konflikt z Poroszenką – dodaje.

Ostatecznie ukraińskie władze pozbyły się go w lutym 2018 r. Służby po cichu wyciągnęły go z jednej z kijowskich knajp, wsadziły do samolotu i wysłały do Warszawy. Od tamtej pory Saakaszwili mieszka w Holandii, skąd pochodzi jego żona Sandra Roelofs.

Obserwując ukraińskie media w ostatnich miesiącach można odnieść wrażenie, że Ukraina już zapomniała o byłym prezydencie Gruzji. Jego nazwisko i założone przez niego ugrupowanie nie istnieją w sondażach, a kraj żyje już w innej rzeczywistości politycznej.

– Ma zakaz wjazdu na Ukrainę i nie wiem jak on zamierza wrócić. Zapewne postanowił przyczynić się do destabilizacji sytuacji w czasie wyborów – mówi „Rzeczpospolitej" Wiktor Zamiatin z kijowskiego Centrum im. Razumkowa.

Podobną opinię wygłosiła już wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Irina Heraszczenko, która w ukraińskim parlamencie reprezentuje interesy prezydenta Poroszenki. – Zapowiadają 1 kwietnia zamieszki, chaos i agresję – stwierdziła na swoim profilu w jednej z sieci społecznościowych. Saakaszwili zaś twierdzi, że żaden z funkcjonariuszy straży granicznej „nie odważy się" wykonywać rozkazów prezydenta, który „przegra w pierwszej turze".

Jeszcze w styczniu były prezydent Gruzji poparł szefową Batkiwszczyny Julię Tymoszenko, której podziękował za wsparcie. To ona przyjechała do Polski we wrześniu 2017 roku, a następnie razem z Saakaszwilim szturmowała ukraińskie przejście w Medyce. O względy byłego prezydenta Gruzji walczy też, czwarty w sondażach, były minister obrony Anatolij Hrycenko. Zapowiedział, że jeżeli zostanie prezydentem, przywróci Saakaszwilemu ukraińskie obywatelstwo. Były prezydent Gruzji nie powiedział ostatecznie, kogo wesprze po powrocie na Ukrainę. Analitycy w Kijowie nie wykluczają też, że może wylądować w ekipie Wołodymyra Zelenskiego, kabareciarza i faworyta wyborów.

Wszystko wskazuje na to, że były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili chce podlać oleju do ognia ukraińskich wyborów. W rozmowie z popularnym kijowskim dziennikarzem Dmitrijem Gordonem zapowiedział we wtorek, że powróci na Ukrainę już 1 kwietnia, czyli następnego dnia po pierwszej turze wyborów prezydenckich.

Pokazał nawet bilet lotniczy – ma wylecieć z Warszawy i wylądować w Kijowie o 14.05. Polityk nie ukrywa, że w ten sposób chce jeszcze bardziej skomplikować obecnemu prezydentowi Petrowi Poroszence drogę do reelekcji, jeżeli ten się dostanie do drugiej tury. To przez niego został zaproszony na Ukrainę w 2015 roku i mianowany na gubernatora obwodu odeskiego. Drogi starych przyjaciół (razem studiowali w Kijowskim Uniwersytecie im. Tarasa Szewczenki) szybko jednak się rozeszły.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach