Energetyczny prymus bez prądu

Teksańczycy przez kilka dni nie mieli czym się ogrzać. A temperatura była dużo poniżej zera.

Aktualizacja: 21.02.2021 20:25 Publikacja: 21.02.2021 18:35

Władze stanowe wychodziły z założenia, że surowe zimy są w Teksasie tak rzadkie, iż nie warto się na

Władze stanowe wychodziły z założenia, że surowe zimy są w Teksasie tak rzadkie, iż nie warto się na ich atak przygotowywać

Foto: AFP

Gdy tydzień temu arktyczny front atmosferyczny przyniósł rekordowe mrozy w USA, w wielu stanach odnotowano awarie, ale nigdzie takich rozmiarów jak w Teksasie, gdzie ponad 4 mln mieszkańców na cztery dni znalazło się bez prądu, a przez to też bez wody oraz ogrzewania.

Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Ani władze stanu, ani elektrownie nie mogły określić, kiedy zapanują nad kryzysem.

W sobotę prezydent Joe Biden podpisał deklarację o klęsce, by zapewnić mieszkańcom Teksasu fundusze pomocowe.

Część Teksańczyków wskazuje na gubernatora Grega Abbota i jego republikański rząd, obwiniając ich o to, że nie umieli zapobiec katastrofie i właściwie zarządzać stanem w momencie kryzysowym. Gubernator winą za klęskę obarcza Radę Niezawodności Energetycznej Teksasu (ERCOT), ale też odnawialne źródła energii, po tym jak zamarzły turbiny wiatrowe.

Abbot domagał się dochodzenia oraz apelował o przejście na paliwa kopalne, mimo że zdaniem wielu ekspertów głównymi winowajcami ubiegłotygodniowej katastrofy były elektrownie polegające na gazie ziemnym, którego produkcja drastycznie spadła z powodu mrozu.

Bogaty w surowce energetyczne Teksas energię pozyskuje z węgla, gazu, atomu oraz odnawialnych źródeł, takich jak wiatr. Wszystkie zawiodły, gdy temperatura za oknem spadła do poziomu, do którego Teksańczycy nie są przyzwyczajeni, i mieszkańcy włączyli grzejniki, obciążając infrastrukturę energetyczną. Powodów tej katastrofy jest kilka.

Cena niezależności

„Teksas to stan bogaty w paliwa kopalne, ale też w pewność siebie" – pisze „Washington Post". Stan ten od dziesiątków lat utrzymuje własną sieć energetyczną, odmawiając połączenia się z sąsiednimi stanami, by uniknąć nadzoru federalnego. Teksas szczyci się samowystarczalnością oraz tanim prądem uzyskiwanym w wyniku agresywnej polityki deregulacji sektora energetycznego.

Jednak to m.in. właśnie polityka samodzielności zgubiła ten stan w obliczu niespodziewanie niskiej temperatury. – Teksasowi udawało się utrzymywać niskie ceny energii, w porównaniu z mocno regulowanymi i zintegrowanymi rynkami energetycznymi w innych stanach, ale nie jest w stanie sięgnąć po pomoc poza swoje granice, gdy jego zapotrzebowanie na energię rośnie – powiedziała w wywiadzie dla „Washington Post" Karen Harbert, CEO Amerykańskiego Stowarzyszenia Gazowego.

Zawinił też brak wniosków z poprzednich anomalii pogodowych. Gdy w 1989 r., a potem 2011 r., mrozy spowodowały awarie zasilania w całym stanie, Federalna Komisja Regulacji Energetyki apelowała o ocieplenie sprzętu energetycznego. Te ostrzeżenia i raporty popadły jednak w zapomnienie. – Dziesięć lat później nasza sieć energetyczna nadal nie jest przygotowana na ekstremalne warunki pogodowe – powiedział stanowy rewident Glenn Hegar, który dekadę wcześniej sponsorował ustawę zmuszającą elektrownie do przygotowania się do ostrych zim. Ustawa weszła w życie, ale z marnym skutkiem. Nie ma kar dla elektrowni, które nie są w stanie sprostać większemu zapotrzebowaniu na prąd ani przygotować się na niską temperaturę.

Miliardowe straty

Gdy w ubiegłym tygodniu z północy nadciągnął arktyczny front powietrza, zapotrzebowanie na energię wzrosło ponadprzeciętnie, ale zamarzła infrastruktura energetyczna. Zamiast zarabiać na zwiększonym zapotrzebowaniu na energię, elektrownie jedna po drugiej zmuszone zostały do odłączenia dostaw prądu.

„Braki w dostawach prądu oraz wody w Teksasie stworzyły sytuację gorszą niż ta w początkach pandemii. Kolejki do sklepów spożywczych, jadłodajni i stacji benzynowych są dłuższe niż kiedykolwiek. Wiele ludzi nie ma co jeść, bo nie mają ani wody, ani prądu, ani nie mogą wyjechać z domu, bo na drogach jest zbyt niebezpiecznie" – napisał na Twitterze demokratyczny kongresman z San Antonio Joaquin Castro.

Katastrofa energetyczna pochłonęła co najmniej 50 ofiar śmiertelnych i, jak szacował portal Bloomberg, przyniosła straty w wysokości 50 mld dolarów – najwięcej w historii stanu.

W kulminacyjnym momencie ataku zimy Ted Cruz, czołowy republikański senator reprezentujący Teksas, wyruszył na urlop w ciepłe rejony – poleciał z rodziną do meksykańskiego kurortu Cancún nad Morzem Karaibskim. Wywołało to wielkie oburzenie nie tylko wśród Teksańczyków siedzących w pozbawionych prądu, ogrzewania i wody domach.

Początkowo Cruz tłumaczył, że nic się nie stało, po prostu wziął córki na wakacje w czasie, gdy szkoły są zamknięte, poza tym jest w stałym kontakcie z władzami stanowymi. Pod wpływem krytyki uznał, że wyjazd w momencie, gdy „tylu Teksańczyków" dotknął kryzys, był błędem. I po kilkudziesięciu godzinach wrócił z Meksyku. Nie jest jasne, jak sprawa wpłynie na jego dalszą karierę. Media wypominają mu hipokryzję, bo w przeszłości specjalizował się w atakowaniu demokratów za wypoczynkowe wyjazdy w czasie kryzysów, także związanych z klimatem.

Gdy tydzień temu arktyczny front atmosferyczny przyniósł rekordowe mrozy w USA, w wielu stanach odnotowano awarie, ale nigdzie takich rozmiarów jak w Teksasie, gdzie ponad 4 mln mieszkańców na cztery dni znalazło się bez prądu, a przez to też bez wody oraz ogrzewania.

Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Ani władze stanu, ani elektrownie nie mogły określić, kiedy zapanują nad kryzysem.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788