Gdy poranne kwalifikacje wygrywał Ryoyu Kobayashi, wydawało się, że drugi konkurs lotów w Bad Mitterndorf, mimo chwilowych podmuchów, będzie równie atrakcyjny, jak pierwszy, ale wiatr postanowił inaczej. Pierwsza seria wyglądała jeszcze w miarę dobrze, choć z tą opinią nie zgodził się Dawid Kubacki, który nie awansował do serii finałowej.
Jednak Kamil Stoch był czwarty, Piotr Żyła dziewiąty – straty do liderów (Stefan Kraft, Ryoyu Kobayashi i Timi Zajc) niezbyt wielkie – można było oczekiwać interesującej serii numer dwa. Niestety, wiatr się wzmógł, wyniki zaczęły zależeć bardziej od przeliczników, niż odległości. Wywrotka Romana Koudelki też nie dodała rywalizacji smaku.
Jedni, jak Robert Johansson, Marius Lindvik lub Antti Aalto awansowali, inni – wśród ich Piotr Żyła i Johan Andre Forfang tracili miejsca w pierwszej dziesiątce. Ostatnia piątka czekała długo, by odpowiedzialny za wypuszczanie skoczków Borek Sedlak zapalał zielone światło. Zapalił Domenowi Prevcowi – Słoweniec miał trochę szczęścia, doleciał do 212 m i się obronił.
Następny był Kamil Stoch, dostał taki podmuch w plecy, że spadł na 159 m i zakończył próbę sarkastycznym podziękowaniem do kamer pod adresem sędziego Sedlaka za zjazd z czwartej pozycji na koniec trzeciej dziesiątki. Po nieudanym skoku Polaka nastąpiła kolejna chwila przerwy, w trakcie której wiatr nad skocznią Kulm tylko rósł, więc jury musiało w końcu ogłosić, że serię drugą kasuje. Trójka: Kraft, Kobayashi i Zajc zdobyła więc miejsca na podium, premie i liczne nagrody dodatkowe (wśród nich kawał kryształu solnego zamiast pucharu) tylko po jednym skoku.
Odwołanie serii finałowej opłaciło się Polakom, Stoch i Żyła zachowali miejsca w pierwszej dziesiątce, Wolny i Zniszczoł zdobyli po kilka pucharowych punktów, w klasyfikacjach wiele się nie zmieniło poza tym, że austriacki lider PŚ znów nieco odleciał rywalom, a Dawid Kubacki spadł z trzeciego na czwarte miejsce w PŚ, za Kobayashiego.