Dodatni wynik testu dotyczy mechanika jednego z rybnickich żużlowców. Jak podkreślono jednak w wydanym komunikacie, osoba ta nie miała z nikim styczności od 14 lipca, kiedy to wprowadzono specjalną, przygotowaną wcześniej procedurę kryzysową. Przemysław Szymkowiak, rzecznik PGE Ekstraligi, zapewnił z kolei „Rzeczpospolitą”, że mechanik z dodatnim wynikiem testu nie uczestniczył w żadnych innych zawodach żużlowych między 10 lipca (kiedy odbył się mecz ROW-Unia) a 14 lipca, podobnie jak zawodnik, którego obsługiwał.

W związku z tym rozgrywki PGE Ekstraligi mogą być kontynuowane. Najbliższe mecze zaplanowano na piątek i niedzielę. Osoba z dodatnim wynikiem testu znajduje się natomiast pod kontrolą sanepidu.

W międzyczasie Ekstraliga zdecydowała się na wprowadzenie obowiązku testowania wszystkich osób, które wchodzą do parków maszyn, regularnie co 2 tygodnie. Testować na własny koszt będą się musieli także zawodnicy i mechanicy, którzy w trakcie sezonu wyjadą za granicę, obojętnie, czy w związku z występami w innych ligach, czy z powodów prywatnych.

Przełożone mecze z ostatniego weekendu, gdy zawodnicy z Rybnika i Leszna czekali na wyniki testów, odbędą się 28 lipca (Unia - Falubaz Zielona Góra) i dwa dni później (ROW - Włókniarz Częstochowa).

We wtorek o odwołaniu w całości profesjonalnych rozgrywek poinformowały natomiast żużlowe władze z Wielkiej Brytanii. Powodem nie jest już sama pandemia Covid-19, a piątkowe oświadczenie premiera Borisa Johnsona, który zapowiedział, że na Wyspach kibice będą mogli wrócić na stadiony prawdopodobnie dopiero w październiku. To nie dawałaby wystarczająco dużo czasu, by rozegrać sezon, a budżety klubów z Wielkiej Brytanii w większej mierze oparte są na wpływach z biletów, niż np. w Polsce.