Tak napiętej atmosfery w Katalonii nie było od dawna. Wymęczone zwycięstwo nad Betisem Sewilla tylko potwierdziło, że w klubie nie dzieje się dobrze. – Ani przez moment nie czuliśmy się komfortowo. Cały czas czegoś nam brakuje – przyznaje Quique Setien, który miał tchnąć w drużynę nowe życie i sprawić, że na Camp Nou wróci atrakcyjny futbol.
Mija właśnie miesiąc od zatrudnienia nowego trenera, a oznak poprawy wciąż nie widać. Barca zdążyła odpaść z Pucharu Króla (porażka z Athletikiem Bilbao w ćwierćfinale), przegrała ważny mecz z Valencią i straciła pozycję lidera. Więcej niż trzy gole w lidze strzeliła poprzednio przed świętami Bożego Narodzenia. Obrazu nędzy dopełnia zimowe okno transferowe, w którym nie udało się pozyskać zastępcy dla kontuzjowanego Luisa Suareza.
Winni piłkarze
Kibice mają powody, by z niepokojem czekać na spotkania z Napoli w Lidze Mistrzów i zaplanowane na 1 marca El Clasico w Madrycie. Nie tylko ze względów sportowych.
Zaczęło się od Erica Abidala. Dyrektor sportowy klubu rozpętał wojnę, zarzucając niektórym piłkarzom, że przyczynili się do zwolnienia Ernesto Valverde. – Podczas meczów patrzyłem nie tylko na wynik, ale także na styl i zaangażowanie zawodników. Wielu z nich nie było zadowolonych i nie pracowało wystarczająco ciężko. Pojawiły się również problemy z komunikacją – mówił Abidal w dwóch wywiadach.
Na odpowiedź nie musiał długo czekać. – My, piłkarze, bierzemy odpowiedzialność za to, co dzieje się na boisku. Jesteśmy pierwszymi, by przyznać, że coś idzie nie tak. Szefowie też powinni odpowiadać za swoją pracę, a już zwłaszcza za podejmowane decyzje. Jeśli ktoś mówi o słabszej grze zawodników, powinien podać nazwiska. Inaczej zrzuca się winę na wszystkich i podsyca temat, który jest nieprawdziwy – zareagował Leo Messi na Instagramie.