Dera komentując spór wokół TK podkreślił, że prezydent zachował się w nim zgodnie z prawem i że nie musi obawiać się postawienia przed Trybunałem Stanu. Prezydencki minister stwierdził, że wybór sędziów Trybunału przez poprzedni parlament odbył się z naruszeniem procedur, w związku z czym prezydent nie może przyjąć ślubowania od żadnego z tych sędziów.

A co z orzeczeniem TK z 3 grudnia? Dera zwrócił uwagę, że ślubowanie po to odbywa się przed prezydentem, aby ten miał możliwość nie odbierania go, jeśli uzna, że przy wyborze sędziów doszło do rażącego naruszenia przepisów. - Wyobraźmy sobie taką abstrakcyjną sytuację, że parlament wybrałby hydraulika na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Właśnie po to prezydent ma takie prawo, żeby nie dochodziło do tego typu sytuacji - tłumaczył.

Podsumowując sprawę prezydencki minister stwierdził, że sędziowie, którzy zostali wybrani z naruszeniem prawa nie mogą zostać zaprzysiężeni przez prezydenta, który stoi na straży prawa i konstytucji. - To nie jest ich wina, tylko parlamentu, a dokładnie rządzącej wtedy koalicji PO-PSL - podkreślił.  A pytany o perspektywę postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu odparł, iż: - Ktoś, kto działa zgodnie z konstytucją, nie może się obawiać Trybunału Stanu.

25 listopada Sejm nowej kadencji, głosami PiS i Kukiz'15, uznał, że październikowy wybór pięciu sędziów TK dokonany przez Sejm poprzedniej kadencji nie miał mocy prawnej. 2 grudnia Sejm, przy sprzeciwie PO, Nowoczesnej i PSL, wybrał na sędziów Trybunału pięć osób, których kandydatury zgłosił PiS. Prezydent odebrał przysięgę od czwórki z nich. TK uznał 3 grudnia, że wybór trójki sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji był konstytucyjny, a dwójki - nie.