Wczoraj polskie MSWiA ogłosiło projekt zmian dla cudzoziemców przekraczających granicę UE w Polsce. Ma ograniczyć wyłudzenia wjazdu. Od kilku lat to prawdziwa plaga, której dopuszczają się głównie Rosjanie narodowości czeczeńskiej, ale też też Ukraińcy, Bułgarzy, Gruzini i Syryjczycy, którzy masowo przekraczają granicę Polski. Nowa ustawa ma wprowadzić m.in. „prewencyjne” zatrzymywanie cudzoziemców w ośrodkach strzeżonych tak by nie podróżowali w strefie Schengen bez weryfikacji ich wniosków o status uchodźców.
Inaczej z problemem wysokiej liczby osób starających się o azyl chcą poradzić sobie Niemcy. Problemem dla niemieckich urzędników rozpatrujących ich wnioski jest weryfikacja prawdziwości historii opowiadanych przez imigrantów. Ma się to zmienić w najbliższym czasie dzięki danym pochodzącym z telefonów komórkowych.
Jak powiedział Ansgar Heveling, przewodniczący Komisji Spraw Wewnętrznych Bundestagu, w rozmowie z Deutsche Welle - „Mniej więcej dwie trzecie osób występujących o azyl nie ma paszportu, ani żadnego innego dowodu tożsamości, większość z nich ma za to smartfona”.
Droga, którą chcą iść Niemcy by weryfikować imigrantów nie dziwi specjalistów od informatyki śledczej. – Smartfon to w dzisiejszym świecie doskonałe źródło wiedzy o jego użytkowniku, wykorzystujemy je przy każdej sposobności podczas prowadzonych przez nas analiz - przyznaje Przemysław Krejza, dyrektor ds. badań i rozwoju w laboratorium informatyki śledczej Mediarecovery. Jego laboratorium przygotowuje ekspertyzy na potrzeby policji, prokuratury, służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i dużych firm prywatnych.
Co mogą znaleźć urzędnicy migracyjni w telefonach?
Dzisiejsze urządzenia mobilne przechowują w swojej pamięci duże ilości informacji. – Wśród nich znajdziemy również dane lokalizacyjne, a więc całą historię geograficznego przemieszczania się użytkownika. Przypomina to trasę, jaka wyświetla się kiedy korzystamy z GPS. Z tym, że w tym przypadku będą to dane z przeszłości – tłumaczy Krejza.