Sprawa o wieloletni mobbing w policyjnym Biurze Spraw Wewnętrznych w Rzeszowie nie wyszłaby na jaw, gdyby Ryszard J. nie był pośrednio uwikłany w układ właścicieli agencji towarzyskich i policjantów. Przy okazji śledztwa w sprawie korupcji na Podkarpaciu funkcjonariusze zaczęli zeznawać o tym, jak ich szef Ryszard J. dopuszczał się bezprawnego mobbingu.
Mobbing w jego wydaniu przybierał tak drastyczne formy, że gdy wyszedł na jaw, prokurator nałożył na niego zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi policjantami, nad którymi miał się psychicznie znęcać, i zbliżania się do nich.
Toksyczny szef
Biuro Spraw Wewnętrznych zwane jest „policją w policji", ma za zadanie eliminować tzw. czarne owce z formacji – policjantów nieuczciwych i skorumpowanych. Tymczasem Ryszard J. nie tylko „nie widział" nagannych kontaktów policjantów CBŚP z sutenerami Aleksiejem i Jewgienijem R., którzy nie ścigali ich nielegalnego seksbiznesu, ale korzystali za darmo z usług prostytutek i drinków. Kiedy Małopolski Wydział Prokuratury Krajowej zaczął od 2016 r. rozliczać bezczynność policji w sprawie seksbiznesu braci R., okazało się, że Ryszard J. przekazywał skorumpowanemu Danielowi Ś. z CBŚP obciążające go anonimy i ukrywał informacje o bliskich kontaktach Ś. z poszukiwanym przez 15 lat listem gończym mężczyzną. Okazało się także, że Ryszard J. miał mobbingować funkcjonariuszy podległego mu biura – dlatego został oskarżony również o uporczywe naruszanie praw pracowniczych i psychiczne znęcanie się nad policjantami.
Z aktu oskarżenia, który skierowała do sądu Prokuratura Krajowa, wynika, że funkcjonariusze z rzeszowskiego wydziału BSW, przeżyli gehennę. Byli poniżani, wyśmiewani, szef podważał ich kompetencje i naruszał prywatność – ustaliła prokuratura.
Ryszard J. miał wyzywać podwładnych, używając określeń typu „dzikus, zero, nierób, leń". „Nie warto cię było zatrudniać, bo jesteś głupią blondynką" – mówił pod adresem jednej z funkcjonariuszek i miał rozpowiadać, że przyjęto ją do BSW za protekcją. Niszczył jej reputację, wyśmiewał się z jej zaangażowania w pracę – wskazuje akt oskarżenia. I przywołuje takie m.in. zdarzenie: policjantka badała zaniedbania mundurowych jednego z komisariatów w sprawie zgwałcenia dwóch kobiet. O tym, że sprawę prowadziła dobrze, świadczy fakt, że prokuratura oskarżyła siedmiu policjantów z tegoż komisariatu o poplecznictwo i niedopełnienie obowiązków. Ale jej szef uważał, że sprawę prowadzi źle.