Z ziemi kubańskiej do polskiej

Wilfredo León od środy jest w pełni Polakiem. Takim, który ma polską żonę, dowód osobisty i paszport z orłem w koronie oraz może grać w reprezentacji.

Publikacja: 25.07.2019 21:00

Wilfredo León, chociaż na zdjęciu trzyma piłkę do koszykówki, już w sobotę zadebiutuje w siatkarskie

Wilfredo León, chociaż na zdjęciu trzyma piłkę do koszykówki, już w sobotę zadebiutuje w siatkarskiej reprezentacji Polski

Foto: PAP, Grzegorz Momot

Długa bitwa o polskość Leóna zaczęła się mniej więcej osiem–dziewięć lat temu, gdy zobaczył go w akcji Andrzej Grzyb – w drugiej połowie lat 80. reprezentant Polski w siatkówce, następnie doktor nauk o sporcie z dyplomem moskiewskiej uczelni i znany menedżer siatkarski.

Miłość od pierwszego e-maila

Jest też wersja romantyczna tej historii – kolega Wilfredo, również siatkarz, powiedział mu, że pewna dziewczyna z Polski, która pisze teksty o siatkówce do portali internetowych, chciałaby zrobić z nim wywiad. Zna hiszpański, podała adres poczty elektronicznej, może mógłby jej odpowiedzieć.

Napisał więc pierwszy e-mail z Santiago de Cuba do nieznanej Gosi z Torunia, ona odpowiedziała, wywiad się ukazał. Jak zaczęli korespondować, to nie przestali. W 2011 roku, gdy finał Ligi Światowej z udziałem reprezentacji Kuby odbywał się w ERGO Arenie na granicy Sopotu i Gdańska, po raz pierwszy na siebie spojrzeli. Iskra przeskoczyła. Teraz w wywiadach Wilfredo León powtarza (po polsku): – To dla Gosi wyjechałem z Kuby, moją główną motywacją była miłość.

Najpierw była jednak miłość do siatkówki. León urodził się 31 lipca 1993 roku w Santiago de Cuba, drugim co do wielkości mieście na wyspie. Jest jedynakiem, co trochę go trapiło, ale rodzice odpowiadali, żeby się nie martwił, bo wszystko, co robią, pójdzie dla niego.

Siatkarką była mama – Alina Venero Boza. Witała się kiedyś z kubańską kadrą, można przyjąć, że to ona oraz wujek, też niezły siatkarz, wybrali sportową przyszłość dla chłopaka. Po tacie, Wilfredzie Leónie Hechavarríi, w przeszłości zapaśniku i trenerze zapasów, Wilfredo junior odziedziczył siłę, dynamikę oraz zdolności językowe.

W kwestii uczenia się siatkówki droga Leóna była prosta – miał siedem lat, poszedł do szkoły sportowej, pierwszą trenerką była mama Alina. Zaczął szybko rosnąć, więc krajowy system przyjął go chętnie, tym bardziej że technika odbioru i zbijania piłki była dla chłopca tak naturalna jak chodzenie i oddychanie.

Uczył się na nauczyciela wychowania fizycznego w Narodowej Szkole Kubańskiej Siatkówki i został zapisany do hawańskiego klubu Capitalinos, tam trenował, grał i zachwycał wszystkich niemal od razu. W reprezentacjach pojawił się tak wcześnie jak nikt przed nim. Skończył 13 lat, już był w kubańskiej kadrze na mistrzostwa świata juniorów, skończył 14 lat i 10 miesięcy, chciał go trener reprezentacji seniorskiej Orlando Samuels Blackwood – 24 maja 2008 roku chłopak zadebiutował w Lidze Światowej.

Talent miał niezaprzeczalny, w zasadzie potrafił sam wygrywać mecze, byle tylko piłka znalazła się w jego zasięgu. Atakował, serwował, odbierał zagrywki, bronił, wszystko tak, że zapierało dech. Niemal w każdym turnieju dostawał nagrody indywidualne. Na siatkarskie mistrzostwa świata we Włoszech w 2010 roku pojechał jako niespełna 17-letni lider drużyny, Kuba zdobyła drugie miejsce.

Trzy świece

Po tym turnieju, w którym kubańska siatkówka na chwilę odzyskała utraconą dumę (poprzednie srebro MŚ wywalczyła w 1990 roku), Wilfredo odwiedził z rodzicami narodowe sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w El Cobre, niedaleko Santiago. Po mszy celebrowanej przez prałata Dionisio Garcíę Ibáneza zapalił trzy świece w Kaplicy Cudów i złożył w podzięce strój reprezentacyjny z finału. To też jest Kuba: w starej kaplicy leżą dziękczynne wota m.in. od legendy biegów Alberto Juantoreny, pięściarzy Teofilo Stevensona i Féliksa Savóna, lekkoatletki Any Fidelii Quirot, wielkich baseballistów.

W rozgrywkach Ligi Światowej 2011 nastoletni León został kapitanem reprezentacji. Zastąpił Roberlandy'ego Simóna Atiesa, wtedy najlepszego środkowego na świecie. Rok 2012 był jednak ostatnim, w którym Wilfredo zagrał dla Kuby. Zdobył z reprezentacją brąz Ligi Światowej, lecz Kubańczycy odpadli w kwalifikacjach olimpijskich. Razem z innym reprezentantem, Yoandrim Díazem, wyjechał z ojczyzny po nowe życie do Europy.

Sześciu jednej nocy

Nie zrobili tego ostentacyjnie, plan, w którego realizacji pomagał polski menedżer, zakładał zachowanie w miarę poprawnych relacji z władzami kubańskimi, ale kontekst był taki, że Kuba traktowała sportowców jak własność i każdy wyjazd powodował retorsje.

Różnymi drogami – z zawodów międzynarodowych, obozów treningowych i łódką na Florydę od lat uciekali i uciekają z wyspy pięściarze, lekkoatleci, baseballiści, nawet piłkarze, ale w siatkówce Kubańczycy stracili najwięcej. Od początku XXI wieku zbiegli niemal wszyscy reprezentanci.

Żadnej przesady. W 2001 roku w nocy z belgijskiego hotelu wyszło sześciu: Leonell Marshall, Yasser Romero, Angel Dennis, Ihosvany Hernandez, Ramon Moya Gato i Jorge Luis Hernandez. Wszyscy dostali azyl polityczny i dobrą pracę w ligach europejskich. W 2007 roku we Włoszech pojawili się Raidel Poey Romero i Yasser Portuondo. Po wicemistrzostwie świata na wyjazd zdecydował się Roberlandy Simón, chwilę później Raydel Hierrezuelo, w następnych latach Osmany Juantorena (dziś reprezentant Włoch), Joandry Leal (obecnie Brazylijczyk), Fernando Hernandez, Michael Sanchez, Oreol Camejo. Dwa lata karencji nikogo nie odstraszyły.

Czas na pierwszy raz

Wilfredo León wyjechał z Kuby wbrew władzom, tyle dobrego, że bez łatki zdrajcy. Wylądował w Polsce, skuteczny menedżer zatrudnił go w swej agencji w Rzeszowie, załatwił kartę pobytu, zaczął starania o przyznanie obywatelstwa (prezydent podpisał dokumenty w 2015 roku). O związek z panią Małgorzatą nie trzeba było się martwić, zakończył się pięknym ślubem. Mała Natalia León ma już ponad dwa lata.

Cztery lata gry w Zenicie Kazań pokazały Europie i światu moc kubańsko-polskiego siatkarza. Czterokrotnie wygrał z rosyjskim zespołem Ligę Mistrzów, raz zdobył klubowe mistrzostwo świata. Od sezonu 2018/2019 błyszczy we Włoszech, w Sir Safety Perugia.

Kubańczycy piętrzyli trudności, w końcu się ugięli, 24 lipca 2017 roku FIVB wyraziła zgodę na grę siatkarza w reprezentacji Polski. Po dwóch latach, na tydzień przed 26. urodzinami, Wilfredo León Venero zyskał prawo reprezentować Polskę. Trener Vital Heynen powołał go na mecz towarzyski z Holandią. Debiut już w najbliższą sobotę.

Długa bitwa o polskość Leóna zaczęła się mniej więcej osiem–dziewięć lat temu, gdy zobaczył go w akcji Andrzej Grzyb – w drugiej połowie lat 80. reprezentant Polski w siatkówce, następnie doktor nauk o sporcie z dyplomem moskiewskiej uczelni i znany menedżer siatkarski.

Miłość od pierwszego e-maila

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Piotr Gruszka: Poznajmy swoją wartość, a później pracujmy na marzenia
Siatkówka
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie wygrali Ligi Mistrzów. Trentino za silne
Siatkówka
Świderski: Zdominowaliśmy europejskie rozgrywki w siatkówce
Siatkówka
Piękny finał wyjątkowego sezonu. Jastrzębski Węgiel może potwierdzić dominację polskich klubów
Siatkówka
Najpierw Chemik, potem ZAKSA. Grupa Azoty rezygnuje ze sponsorowania klubów siatkarskich