Robią tak poniekąd na naszą własną prośbę, bo to działania obecnej większości sejmowo-rządowej sprawiły, że kwestia rządów prawa w Polsce stała się wątpliwa. Jest wielu sędziów w Polsce, których to pytanie może obrażać. Są jednak i tacy, którym należy je postawić.
Ma to znaczenie, nie tylko gdy patrzymy, kto stoi na czele Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o codzienne sprawy. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zapytany przez sąd w Dublinie badający wniosek z Polski, orzekł, że przed zastosowaniem europejskiego nakazu aresztowania sąd ma zbadać, czy osoba ścigana ma gwarancję uczciwego procesu tam, gdzie będzie wydana. I lawina pytań do Polski ruszyła.
Czytaj także: ENA: kto wygra sprawę przed TSUE
ENA to jedna z największych zdobyczy UE, gdy chodzi o obrót prawny. Wprowadzony automatyzm zastąpił przeciągające się postępowania ekstradycyjne, bo ustalono, że w ramach wspólnoty europejskich wartości da się zunifikować zasady wzajemnego przekazywania sobie osób podejrzanych o przestępstwa. Sąd państwa żądającego wydania wystawia ENA, a inny kraj Unii, w którym zatrzymano osobę ściganą, bez ociągania wykonuje nakaz. Dzięki temu już po kilku dniach podejrzany jest w rękach organów ścigania swego kraju.
Wydaje się, że Polska wypada z tej wspólnoty wartości – stąd pytania od sądów europejskich o praworządność w Polsce. Czy sądom pytającym wystarczy zapewnienie, że wszystko jest w najlepszym porządku? Nie mam tej pewności. Sąd przecież patrzy nie tylko na to, czy przepisy gwarantują prawo do obrony i uczciwy proces. To mało. Nie chodzi o to, by był jakiś paragraf, tylko żeby te przepisy działały. A tu już odpowiedź nie jest oczywista. Gdy zaś sąd będzie miał wątpliwości – nie wykona nakazu i nie przekaże Polsce podejrzanego.