Rzecznik SN odpowiada na zarzuty dotyczące ujawnienia akt sprawy tzw. afery taśmowej

Nie jest prawdą jakoby »ktoś z Sądu Najwyższego przesłał do kilku "zaprzyjaźnionych" redakcji cynk, że akta są do "wzięcia"« - oświadczył rzecznik prasowy Sądu Najwyższego w odpowiedzi na zarzuty wobec SN związane z aferą taśmową.

Aktualizacja: 08.10.2018 20:10 Publikacja: 08.10.2018 17:48

Michał Laskowski

Michał Laskowski

Foto: rp.pl

Chodzi o artykuł, który ukazał się  w tygodniku Sieci i na portalu wpolityce.pl w sprawie  taśm z wypowiedziami premiera Morawieckiego nagranych przez kelnerów z restauracji Sowa & Przyjaciele. Ujawnił je portal Onet. Autor artykułu sugeruje, że ukazał się on w nieprzypadkowym terminie: tuż przed wyborami samorządowymi. Cytuje też anonimowego sędziego jednego z warszawskich sądów:

"Wygląda mi na to, że ktoś z Sądu Najwyższego przesłał do kilku "zaprzyjaźnionych" redakcji cynk, że akta są do "wzięcia". To mogła być ustawka, w której ktoś bardzo się spieszył. To niemożliwe, by sąd zapoznał się z ponad 40 tomami akt w ciągu zaledwie 3 tygodni."

Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin (PiS)   pytany dziś w Jedynce Polskiego Radia o "imponujące tempo prac" SN, powiedział: "Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, które mamy od kilku dni okazję obserwować, to informacje +Sieci+ chyba nie zaskakują". Według niego, Sąd Najwyższy wchodzi do gry w kampanię wyborczą, a wszystko na to wskazuje, iż taśmy wyszły z SN do "bardzo konkretnych mediów, znanych ze swojego bardzo mocnego zaangażowania politycznego po stronie opozycji".

Czytaj też:

Taśma Morawieckiego. Opublikowano treść nagrania

Wałęsa, Kwaśniewski i Marcinkiewicz na taśmach kelnerów

"SN nie odmawiał mediom dostępu do akt z afery taśmowej"

Do tych zarzutów odniósł się rzecznik prasowy Sądu Najwyższego Michał Laskowski. Jak wyjaśnia, akta sprawy wpłynęły do Sądu Najwyższego 29 sierpnia 2018 r. wraz z kasacją wniesioną przez obrońcę skazanego od wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 12 grudnia 2017 r.

- Służba prasowa SN na początku września poinformowała Polską Agencję Prasową o wpływie kasacji, zaś 10 września przekazała PAP informację o wyznaczeniu terminu rozpoznania wniosku o wstrzymanie wykonania zaskarżonego orzeczenia.W dniu 10 września redakcja Onet.pl zwróciła się z pytaniem, czy akta tzw. afery taśmowej znajdują się w Sądzie Najwyższym, a po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej, 11 września z wnioskiem o dostęp do akt, na co w dniu 13 września dziennikarze Onetu uzyskali zgodę. Zgodę na dostęp do akt w postępowaniu karnym wyraża przewodniczący wydziału na podstawie art. 156 § 1 kpk i regułą jest, że w sprawach cieszących się dużym zainteresowaniem opinii publicznej, dziennikarze takie zgody otrzymują. Jest to rutynowa czynność w działalności Sądu Najwyższego - czytamy w komunikacie  rzecznika SN.

Dalej sędzia Laskowski twierdzi, iż nieprawdą jest jakoby „ktoś z Sądu Najwyższego przesłał do kilku  »zaprzyjaźnionych«  redakcji cynk, że akta są do »wzięcia«" (Kto wystawił akta Onetowi, Sieci, 8.10.2018) czy też, że „nagrania wyszły z SN do bardzo konkretnych mediów, znanych ze swojego bardzo mocnego zaangażowania politycznego po stronie opozycji" (Jacek Sasin, Polskie Radio, 8.10.2018).

Zdaniem Michała Laskowskiego nie jest również prawdą, że „wiele redakcji składało analogiczne wnioski, jak dziennikarze Onetu i spotykały się z odmową dostępu do akt" ze strony Sądu Najwyższego (Karol Karski, TV Republika, 7.10.2018).

Rzecznik SN informuje, że do 4 października złożono dwa wnioski o dostęp do akt (Onet.pl i Polityka) i zostały one uwzględnione. Obecnie na rozpoznanie czekają dalsze trzy wnioski złożone w ostatnich dniach.

- W toku postępowania kasacyjnego przed Sądem Najwyższym nie doszło do uchylenia klauzuli tajności żadnej części akt. Udostępniane akta w całości są jawne - czytamy w komunikacie.

Chodzi o artykuł, który ukazał się  w tygodniku Sieci i na portalu wpolityce.pl w sprawie  taśm z wypowiedziami premiera Morawieckiego nagranych przez kelnerów z restauracji Sowa & Przyjaciele. Ujawnił je portal Onet. Autor artykułu sugeruje, że ukazał się on w nieprzypadkowym terminie: tuż przed wyborami samorządowymi. Cytuje też anonimowego sędziego jednego z warszawskich sądów:

"Wygląda mi na to, że ktoś z Sądu Najwyższego przesłał do kilku "zaprzyjaźnionych" redakcji cynk, że akta są do "wzięcia". To mogła być ustawka, w której ktoś bardzo się spieszył. To niemożliwe, by sąd zapoznał się z ponad 40 tomami akt w ciągu zaledwie 3 tygodni."

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara