Procenty w raporcie to jednak za mało - Jarosław Gwizdak o kryteriach oceny sądownictwa

Od przekonywania nie przybędzie zaufania do sądów.

Aktualizacja: 13.07.2019 18:39 Publikacja: 13.07.2019 18:00

Procenty w raporcie to jednak za mało - Jarosław Gwizdak o kryteriach oceny sądownictwa

Foto: Adobe Stock

Powiadają, że gdy możemy coś zmierzyć, możemy tym zarządzać. Dodają: „jeżeli coś nie może być zmierzone, nie może być ulepszone". Zmierzymy sądownictwo? Jaką miarką i linijką? W jaki sposób możemy je zrelacjonować czy opowiedzieć?

Czytaj też: Sądownictwo: trzeba odważnych decyzji, politycy takich nie podejmą

Najprostszy sposób pozwala przyjąć słynny „wskaźnik 50 proc.". Przecież z sądu połowa obywateli wychodzi niezadowolona, bo sprawę przegrała. Zapewniam, że to duże, niemal równe skali wskaźnika uproszczenie. Przede wszystkim dlatego, że często sądowe wygrane są pyrrusowym zwycięstwem, okupionym czasem, nerwami czy pieniędzmi. Porażki po latach mogą boleć mniej, bo czas leczy rany. Czasem sąd można opuścić z remisem w postaci ugody, czasem z kolei wyrok nie satysfakcjonuje nikogo. Czasem wreszcie konfiguracja stron i przedmiot sprawy oznacza procesowanie się z sądem. W tych okolicznościach 50 proc. satysfakcji jest zupełnie nieosiągalne.

Same zaklęcia

To może wskaźnikiem uczyńmy jeden z demonów sądowej statystyki? Mam na myśli mityczną „załatwialność". Oznacza to relację spraw, które do sądu wpłynęły w danym okresie, do liczby spraw załatwionych. Można pomyśleć, że sprawa załatwiona to rozstrzygnięta. Zupełnie jak w wojsku: „obiad zjedzony – dzień zaliczony". Znów pudło! Sprawa załatwiona to na przykład przekazana według właściwości, prawomocnie zwrócona. Nie można więc uznać, że tyle, ile spraw załatwionych, tyle rozstrzygniętych. Kryterium i wskaźnik zawiodą.

Kolejnym zaklęciem, stosowanym na przykład do wyłaniania kandydatów na wyższe stanowiska sądowe jest „stabilność orzecznictwa". W skrócie, to kryterium polega na ocenianiu sędziego poprzez liczbę orzeczeń poddanych kontroli instancyjnej i przez sąd odwoławczy wzruszonych. Skoro apelacje oddalają (cywiliście) czy wyrok w mocy utrzymują (karniście), to znaczy, że nadaje się on do awansu. Znowu pojawiają się zastrzeżenia wynikające z porównania konkretnych przypadków. Czy lepszy jest ten, któremu z zaskarżonych czterech orzeczeń zmieniono jedno, czy ten, który do odwoławczego przesłał 40 i oparło się zmianom 30? W procentach wygląda to przecież identycznie.

Utrudniając – pierwszemu uchylono wyrok ze względu na nieważność postepowania, a drugiemu nie uchylono żadnego, sześć wyroków zmieniając w zakresie odsetek, a cztery uchylając, bo strony zawarły ugody przed sądem odwoławczym. Kto zatem lepszy? Kto zasługuje na upragniony awans?

Sięgnijmy po kryteria zupełnie systemowi nieznane: zdolność organizowania posiedzeń, efektywność wyznaczania rozpraw, skuteczność w nakłanianiu stron do zawarcia ugody czy podjęcia prób mediacji... Niecodzienne, prawda? A może warto, by obywatel wychodził z sądu z przekonaniem, że został wysłuchany, jego czasu nie marnowano, sędzia jest profesjonalnym arbitrem umiejącym wysłuchać i wyjaśnić.

Nie zaproponowano dyskusji

Piszę o tym dlatego, że w sądowych systemach sprawozdawczych wiele danych jest w zasięgu jednego kliknięcia i warto zacząć takie dane uzyskiwać, obrabiać i upowszechniać. To niejedyny powód. Od połowy czerwca dostępny jest raport Fundacji Court Watch „Skąd się biorą sędziowie". Jednym z jego wniosków jest brak zrozumiałości i przewidywalności procesu wyłaniania kandydatów na stanowiska sędziowskie. Wskazany został też brak spójnego i powszechnego wzorca kompetencyjnego sędziego. Zwrócono wreszcie uwagę na niewykorzystywanie przy wyborze i awansowaniu sędziów osiągnięć nauk o zarządzaniu zasobami ludzkimi.

Czytaj też: Sędziowska toga na niejasnych zasadach - o raporcie Court Watch Polska „Skąd biorą się sędziowie?"

Nic mi nie wiadomo, by któreś z dwóch gremiów bogato zasilanych w przedstawicieli środowiska sędziowskiego, jedno zajęte obecnie staniem na straży niezależności (głównie własnej), a drugie walką o dobre imię z bezwzględnymi teoretykami prawa karnego, pochyliło się nad raportem. Nie zaproponowano dyskusji, nie zapytano o rekomendacje.

Ważniejsze jest wciąż przekonywanie, kto ma rację. Nadszarpniętego i trudnego do odbudowania zaufania do sądów i sędziów od tego nie przybędzie. Nie tylko o procent, ale nawet o promil.

Autor jest byłym sędzią, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Powiadają, że gdy możemy coś zmierzyć, możemy tym zarządzać. Dodają: „jeżeli coś nie może być zmierzone, nie może być ulepszone". Zmierzymy sądownictwo? Jaką miarką i linijką? W jaki sposób możemy je zrelacjonować czy opowiedzieć?

Czytaj też: Sądownictwo: trzeba odważnych decyzji, politycy takich nie podejmą

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
ZUS
ZUS przekazał ważne informacje na temat rozliczenia składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Prawo karne
NIK zawiadamia prokuraturę o próbie usunięcia przemocą Mariana Banasia
Aplikacje i egzaminy
Znów mniej chętnych na prawnicze egzaminy zawodowe
Prawnicy
Prokurator Ewa Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prawnicy
Rzecznik dyscyplinarny adwokatów przegrał w sprawie zgubionego pendrive'a