Po owocach ich poznacie – zaczął wystąpienie minister sprawiedliwości. Przytaczał wyniki badań na temat zaufania do wymiaru sprawiedliwości z czasów, kiedy w 2005 r. obejmował stanowisko ministra sprawiedliwości. Wówczas zaledwie 22 proc. Polaków dobrze oceniało jego funkcjonowanie. Po dwóch latach jego rządów wynik był dużo lepszy – 46 proc. – I to są właśnie te owoce – mówił. Ten dorobek, przekonywał, przez osiem lat został zniweczony. Ostatnie badania pokazują, że tylko 25 proc. społeczeństwa pozytywnie ocenia funkcjonowanie sądów. Ziobro przypomniał Zbigniewa Chlebowskiego i aferę hazardową, korupcję posłanki Beaty Sawickiej i aferę Amber Gold.
Bardzo krytycznie mówił o rozdzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, do którego doszło w 2009 r. Wspominał o pozbawieniu prokuratora generalnego szansy na jakiekolwiek zarządzanie prokuraturą i odpowiedzialności za nią.
– Zabrakło walki z przestępczością zorganizowaną i gospodarczą – wyliczał Ziobro. I wytknął PO likwidację specjalnego pionu do walki z tego rodzaju przestępczością. Audyt spraw VAT-owskich pokazuje, że takie skomplikowane sprawy trafiały do prokuratur rejonowych, w których pracują najmniej doświadczeni śledczy.
– Żaden rząd nie potrafił tak skutecznie doprowadzić do zapaści sądownictwa, jak rząd Platformy – przekonywał Ziobro. Jego zdaniem sprawiła to lipcowa nowelizacja procedury karnej. Wprowadziła ona kontradyktoryjność, przez którą sędziowie przestali być aktywni w procesie. Na tym mieli stracić pokrzywdzeni, zwłaszcza biedniejsi. Podobnie zresztą jak na wprowadzeniu możliwości umorzenia sprawy przestępcy, który ma pieniądze i zapłaci pokrzywdzonemu w zamian za bezkarność.
Efektem działania nowej procedury był też, jak podkreślał Ziobro, ogromny spadek liczby aktów oskarżenia wpływających do sądów.