Tomasz Pietryga: Dlaczego SN nie wydał uchwały frankowej

Duży niesmak może budzić wtorkowa postawa SN w sprawie kredytów frankowych.

Publikacja: 13.05.2021 18:07

Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy

Foto: Adobe Stock

We wtorek Sąd Najwyższy nie podjął uchwały, w której odpowiedziałby na pytania prawne pierwszej prezes SN. Miała pomóc rozwiązać spór między posiadaczami kredytów frankowych a bankami. Obecnie choć linia orzecznicza w tych sprawach robi się coraz  bardziej klarowana, pojawia się wiele wątpliwości pozornie pobocznych, jak kwestia opłaty za bezumowne korzystanie z kapitału, w razie zwycięstwa frankowicza z bankiem i unieważnienia umowy. To podstawowa informacja zarówno dla banku, jak i kredytobiorcy, gdyż od odpowiedzi SN zależy, czy w takiej sytuacji wejście w spór będzie opłacalne. Jasność w tych sprawach chciałoby też mieć środowisko bankowe, tworzące  kapitały zapasowe  i obniżające swoje wyceny na giełdzie. Jednym słowem, uchwała SN jest ważna dla wszystkich i wcale, jak by się mogło wydawać, nie jest jednostronna.

Zainteresowanie opinii publicznej decyzją SN  jest ogromne. Chodzi bowiem o przyszłość  kilkuset tysięcy  rodzin kredytobiorców frankowych. Wielu z nich Sąd Najwyższy, który podjął się zbadania sprawy, może po raz pierwszy jawi się jako instytucja realna, ważna, mająca wpływ na ich życie. Nie abstrakcyjna, rozważająca w wieży z kości słoniowej niedostępne dla zwykłych śmiertelników kwestie.

Czytaj też:

Frankowicze: Co znaczą konsultacje Izby Cywilnej

Wielu obywateli patrzy na SN wyłącznie przez pryzmat sporu politycznego i nieustających protestów. To sympatie polityczne często decydują, czy ludzie z SN postrzegani są jako „ nadzwyczajna kasta” czy jako „obrońcy praworządności”. We wtorek SN miał okazję to zmienić lub przynajmniej poszerzyć tę ocenę. Pokazać, że nie jest instytucją dla samej siebie, i kto wie, może podnieść zaufanie do całego sądownictwa, obecnie żenująco niskie.

Zlekceważył tę szansę, a na dodatek  w złym stylu. We wtorek napięcie rosło już od samego rana, bo nikt z SN nie poinformował, że rozstrzygnięcia może nie być.

Po  całym dniu posiedzenia, przerwie obiadowej, wieczorem ogłoszono, że uchwały nie będzie. W zamian zdecydowano  się poprosić o opinie m.in. rzecznika praw obywatelskich, KNF, NBP, a nawet rzecznika praw dziecka. Dano im na to 30 dni.

Nadzieje obudzono wielkie, po czym zgaszono je jak świeczkę, dodatkowo odraczając rozprawę bezterminowo, tak jakby oczekiwania społeczne na szybkie, a przynajmniej przewidywalne czasowo  rozstrzygnięcie nie miały znaczenia.

Ktoś powie: przecież to poważna sprawa i sąd musi mieć czas do gruntownego namysłu. To prawda.  Tyle tylko, że każdy, kto choć raz obserwował proces, wie, że sąd  najpierw gromadzi materiały, w tym opinie i stanowiska, a potem zwołuje rozprawę i wydaje wyrok. W SN wszystko stało się na odwrót. Sędziowie nie zdążyli tego zrobić, mimo  że mieli więcej czasu, niż pierwotnie planowano. Rozprawa już raz  z powodu  choroby pierwszej prezes  była odraczana, zimą.

Widocznie refleksja o potrzebnych opiniach m.in. rzecznika praw dziecka przyszła po czasie. Choć to mgliste wytłumaczenie, uwzględniając klasę i doświadczenie sędziów, którzy zajmują się sprawą. Taka sytuacja przez nieżyczliwych może być odczytywana jako chęć tuszowania braku współpracy starych i  nowych sędziów SN, którzy zasiedli na jednej orzeczniczej sali. A to pozwala wątpić w wydanie wspólnej uchwały.

Miejmy nadzieję, że tak nie będzie. Dla setek tysięcy ludzi, podobnie jak  dla instytucji bankowych, takie  wojenki, często ambicjonalne, nie są żadnym wytłumaczeniem. Każdy sąd, również Sąd Najwyższy jest dla nich, ma rozstrzygać ich problemy. Do tego został powołany. Faktem jest, że wielu sędziów tak się napawa swoją doskonałością, że nie dostrzega  już przyziemnych problemów  zwykłych śmiertelników. Teraz pojawiła się okazja, żeby  zejść na ziemię. Warto to wykorzystać. A wojenki toczyć  na gruncie prywatnym  lub na forum akademickim, gdzie wielu sędziów dorabia. W sądzie powinni skupić się na orzekaniu.

Wtorkowa sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Niezdecydowanie SN w sprawie frankowiczów  odbiła się na giełdzie. Kursy akcji niektórych banków mających portfele frankowe wystrzeliły, co mogło mieć też podłoże spekulacyjne.

 

We wtorek Sąd Najwyższy nie podjął uchwały, w której odpowiedziałby na pytania prawne pierwszej prezes SN. Miała pomóc rozwiązać spór między posiadaczami kredytów frankowych a bankami. Obecnie choć linia orzecznicza w tych sprawach robi się coraz  bardziej klarowana, pojawia się wiele wątpliwości pozornie pobocznych, jak kwestia opłaty za bezumowne korzystanie z kapitału, w razie zwycięstwa frankowicza z bankiem i unieważnienia umowy. To podstawowa informacja zarówno dla banku, jak i kredytobiorcy, gdyż od odpowiedzi SN zależy, czy w takiej sytuacji wejście w spór będzie opłacalne. Jasność w tych sprawach chciałoby też mieć środowisko bankowe, tworzące  kapitały zapasowe  i obniżające swoje wyceny na giełdzie. Jednym słowem, uchwała SN jest ważna dla wszystkich i wcale, jak by się mogło wydawać, nie jest jednostronna.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów