Dlaczego wybory samorządowe przestały być wewnętrzną sprawą palestry, a dotyczą każdego z nas? Co się stanie, jeśli związani z PiS adwokaci przejmą władzę w samorządzie? – pisze na Twitterze adwokatka Dorota Brejza, prywatnie żona znanego polityka Platformy, i zaprasza do dyskusji na Facebooku.
Wpis, który dawniej pewnie wywołałby falę oburzenia i krytyki w środowisku, pozostaje praktycznie bez echa. Nie ma reakcji władz adwokatury, która właśnie przygotowuje się do wyborów nowego prezesa, milczy też rzecznik dyscyplinarny. To zupełnie inna sytuacja niż kilka lat temu, gdy adwokatura była na takie sytuacje wyczulona. Dość wspomnieć sprawę mec. Rafała Rogalskiego, byłego pełnomocnika Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej, wobec którego rzecznik dyscyplinarny stołecznej palestry wszczął postępowanie dyscyplinarne.
Czytaj też: Jacek Trela: Adwokatura z miejscem dla każdego
Oczywiście, adwokaci są też wolnymi ludźmi, tak jak każdy obywatel mają prawo do swoich poglądów politycznych i ich artykułowania. Wielu z nich angażuje się zresztą w życie polityczne. Co jest zaletą, bo ze względu na swoje kompetencje, wykształcenie, mentalny kod zawsze stanowili istotny państwotwórczy element naszego społeczeństwa, któremu dobro wspólne nie było obojętne. Tak jest zresztą i teraz. Adwokaci, którzy dostali się do parlamentu lub pełnili ważne funkcje państwowe, zawieszali swoją aktywność w samorządzie. Również ich podziały polityczne, sympatie były i są czymś naturalnym.
Nigdy wcześniej jednak niektórzy działacze samorządowi, szczególnie Izby Warszawskiej , nie używali struktur organizacyjnych do manifestacji politycznych swoich przekonań, a nawet jako oręża w politycznej wojnie. Stały się nim w ostatnich latach liczne publiczne, dość jednostronne stanowiska i uchwały. Adwokatura powinna o tym porozmawiać. Moment jest dobry: zbliżające się wybory.