Kiedy sądy pracują na pół gwizdka, a sytuacja na rynku jest mocno niepewna nie tylko dla firm, pora pomyśleć o ugodowych formach rozwiązywania sporów.
Ostatnim razem w tym miejscu skupiłem się na restrukturyzacji, która ma zapobiec upadłości, a teraz skupię się na szybkim zakończeniu sporu sądowego czy wręcz jego uniknięciu.
Obecny trudny czas paradoksalnie powinien zachęcać do zawierania ugód, czyli czynienia ustępstw – bo na tym polega ugoda. Jak mówi przysłowie, lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu.
Czytaj też: NSA: Fiskusa nie wiążą ugody sądowe, może sprawdzać za co podatnik otrzymał odszkodowanie
Przystępując do negocjacji, dobrze wiedzieć, jakimi dysponujemy argumentami. Dla dłużnika argumentem będzie nawet groźba upadłości czy restrukturyzacji sądowej, która polega na redukcji długów, ale istotne są też bardziej skomplikowane narzędzia, jak roszczenie o modyfikację umowy oparte na klauzuli rebus sic stantibus. Jej uruchomienie wymaga jednak sądu, co może trwać kilka lat.