W tym wydaniu „Rzeczpospolitej" postanowiłyśmy opisać wrażenia z programu dwutygodniowej wymiany sędziów w Holandii, organizowanego przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury we współpracy z Europejską Siecią Szkolenia Kadr Wymiaru Sprawiedliwości (EJTN). Co ciekawe, spostrzeżenia i wnioski miałyśmy praktycznie takie same, choć byłyśmy w różnych sądach i w różnych latach.
Czytaj także: ENA wobec trzech Polaków wstrzymane przez holenderski sąd - pyta czy jest praworządność
W Holandii sędziowie cieszą się wysokim zaufaniem społecznym. Chciałyśmy się więc skupić na tym, co złożyło się na tak dobry odbiór wymiaru sprawiedliwości i mogłoby zostać wykorzystane w Polsce.
Na czoło ciekawych rozwiązań wysuwa się brak publicznych ogłoszeń wyroków. Orzeczenia wydaje się na posiedzeniu niejawnym i wraz z uzasadnieniem doręcza stronom. Unika się w ten sposób ogłaszania orzeczeń do pustej sali lub eskalacji emocji nierzadko towarzyszących ogłoszeniu.
Posiedzenia sądowe, tak w jak w Polsce, rozpoczynają się od sprawdzenia obecności i wylegitymowania uczestników postępowania. Następnie sędzia przedstawia protokolanta i siebie. W jednej ze spraw, szczególnie skomplikowanej, zdecydowano, że będzie prowadzona przez trzech sędziów. Sędzia przewodniczący przedstawił sędziów oraz powody rozpoznania sprawy w poszerzonym składzie. Nieodparte było wrażenie obustronnego szacunku, a spersonalizowanie osoby sędziego spowodowało, że atmosfera sali rozpraw od razu była lżejsza. W sprawach cywilnych nie ma wymogu wstawania podczas zwracania się do sądu. Świadek, który zeznaje, strona bądź jej pełnomocnik, tłumacząc swoje stanowisko, siedzą. Nie ma też specjalnego miejsca dla świadka. W razie potrzeby jego przesłuchania w sali rozpraw przygotowywane są zwykłe biurko i krzesło.