Zatrzymany kilkanaście dni temu przez stołecznych policjantów 29-letni Jan S. siedzi w areszcie w Wołowie za podżeganie do zabójstwa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, warszawskiego prokuratora i stołecznych policjantów, którzy go ścigali. Ma także zarzuty kierowania blisko 100-osobowym gangiem handlującym dopalaczami. Teraz usłyszał kolejny zarzut – za próbę przekupstwa funkcjonariusza Służby Więziennej.
Jak do tego doszło?
Od 8 stycznia Jan S. jest tymczasowo aresztowany. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” z uwagi na zakwalifikowanie go do kategorii więźniów niebezpiecznych - tzw. „N”, 9 stycznia Jan S. został przetransportowany do Zakładu Karnego w Wołowie (woj. dolnośląskie), typu zamkniętego. Już po kilku dniach miał on podjąć zuchwałe działania.
- Prokurator ustalił, że 13 stycznia, podczas pobytu w jednoosobowej, monitorowanej celi, Jan S. złożył propozycję korupcyjną jednemu z funkcjonariuszy Służby Więziennej. S. zaproponował 20 tysięcy złotych w zamian za dostarczenie mu telefonu komórkowego. Na tej podstawie prokurator przedstawił Janowi S. kolejny, trzynasty już zarzut, dotyczący próby przekupstwa strażnika więziennego – potwierdza nam prok. Karol Borchólski z Prokuratury Krajowej. Jak dodaje, czyn ten kwalifikowany z art. 229 paragraf 3 kodeksu karnego jest zagrożony karą do 10 lat pozbawienia wolności.
O Janie S. zrobiło się głośno po tym, jak w maju ubiegłego roku „Rzeczpospolita" ujawniła, że S. – zwany „królem" dopalaczy – według ustaleń Dolnośląskiego Wydziału Prokuratury Krajowej zlecił zabójstwo ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. „Ten sk...n zepsuł mi interes" – tłumaczył. Za wykonanie „zadania” dawał 100 tys. zł „chemikowi" ze swojego gangu. Wśród pomysłów, które podsuwał przez szyfrowany komunikator, było m.in. podłożenie bomby pod samochód, podanie trucizny, wywołanie zapaści krążeniowej. Wkrótce wyszło też, że S. zlecił również – jak twierdzą śledczy - zabójstwo prokuratora z Warszawy i trojga stołecznych policjantów, którzy rozbili jego gang. Plan nie wypalił, bo niedoszły kiler wpadł i zaczął sypać.
Za Janem S. były wystawione dwa listy gończe, dwa ENA i czerwona nota Interpolu, którą ściga się najgroźniejszych przestępców. Zanim wpadł w Milanówku pod Warszawą, ukrywał się m.in. w Holandii. Po zatrzymaniu przez stołecznych policjantów, którzy rozpracowali jego grupę przestępczą Prokuratura Okręgowa Warszawa- Praga postawiła mu zarzuty dotyczące m.in. kierowania blisko 100-osobowym gangiem handlującym na wielką skalę dopalaczami oraz prania brudnych pieniędzy. Po dopalaczach z jego sklepu zmarło pięć osób.