Piękne hasła i trudna praktyka

Ustawa zasadnicza powinna być konsekwentna - Krzysztof Szczucki w cyklu "Niepoprawnie o konstytucji"

Aktualizacja: 25.09.2017 19:54 Publikacja: 25.09.2017 18:03

Piękne hasła i trudna praktyka

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

Nie dalej jak tydzień temu pisałem o dużych oczekiwaniach wobec prezydenta RP, wynikających przede wszystkim z silnego mandatu pochodzącego z wyborów powszechnych. Pisałem też o nieproporcjonalnie wąskim, w relacji do tego mandatu, zakresie jego uprawnień. Kolejne wydarzenia najnowszej historii politycznej przekonują, że podział władzy i relacje między poszczególnymi jej organami nie są owocem spokojnej i pogłębionej refleksji ustrojowej, ale w dużej mierze efektem bardzo konkretnego sporu politycznego, który toczył się, w czasie gdy pisano konstytucję. Być może naiwne byłoby twierdzenie, że da się napisać ustawę zasadniczą bez takiego sporu. Dobrze jednak, gdy dotyczy on nie bieżących partykularnych konfliktów, ale raczej debaty o pryncypia, o sprawy najważniejsze dla naszej wspólnoty politycznej.

Inicjatywa prezydenta

Nie trzeba było długo czekać, żeby w praktyce przekonać się o trudnościach wynikających z nazbyt nieprecyzyjnych regulacji, a w niektórych przypadkach po prostu z ich braku. Nie trzeba było długo czekać, żeby okazało się, że szczegółowe przepisy konstytucji znacznie utrudniają, a w niektórych przypadkach nawet nie pozwalają prezydentowi wykonywać zadań wynikających z jej przepisów definiujących misję głowy państwa.

W poniedziałek prezydent zapowiedział, że oprócz nowej ustawy o Sądzie Najwyższym i nowej ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa przygotował też projekt zmiany konstytucji. Uczynił tak w odpowiedzi na zarzuty niekonstytucyjności jego pomysłu, co robić, gdyby Sejm nie był w stanie wybrać członków KRS większością 3/5 głosów. Zgodnie z założeniem projektu ustawy w takich sytuacjach to właśnie prezydent ma powoływać członków KRS spośród kandydatów przedstawionych Sejmowi. Głowie państwa zarzucono, że próbuje przypisać sobie uprawnienia, które byłyby niezgodne z konstytucją.

Pytań można postawić tutaj bardzo dużo, ale – patrząc na problem z perspektywy konstytucyjnej – warto się zastanowić nad kilkoma podstawowymi zagadnieniami: czy w misji prezydenta RP mieści się powoływanie członków KRS, gdy Sejm nie jest w stanie ich wybrać, i czy zmiana konstytucji w tym zakresie jest dobrym pomysłem? Innym zagadnieniem, o którym tylko wspomnę, jest jeszcze to, czy w ogóle projekt prezydencki wymaga zmiany ustawy zasadniczej.

Już w pracach sejmowych nad poprzednią wersją ustawy podnoszono potrzebę zmiany większości, jaka byłaby konieczna do wyboru przez Sejm sędziów do KRS. Wskazano, że pozycja i zadania KRS wymagają, aby organ ten był owocem kompromisu politycznego, a nie li tylko emanacją woli aktualnej większości parlamentarnej. Słusznie jednak zauważono, że poziom skonfliktowania życia publicznego może doprowadzić do impasu uniemożliwiającego osiągnięcie porozumienia koniecznego do wyboru odpowiedniej liczby członków KRS. Panaceum na ten problem miałoby być przekazanie prezydentowi RP kompetencji do uzupełnienia składu Rady wybranymi przez niego osobami, ale tylko spośród kandydatów rozpatrywanych wcześniej przez Sejm.

Innym rozwiązaniem proponowanym przez niektóre środowiska polityczne miałoby być wybranie brakujących członków Rady zwykłą większością głosów. W sposób oczywisty zniechęcałoby to rządzących do poszukiwania kompromisu z opozycją.

Zgodnie z konstytucją prezydent RP jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej. Jego zadaniem jest także czuwanie nad przestrzeganiem konstytucji oraz stanie na straży suwerenności. Wielkie i piękne hasła, które łatwo wypowiedzieć, ale znacznie trudniej przełożyć na praktykę. Zresztą już w kolejnym ustępie zastosowano formułę typową dla naszej ustawy zasadniczej mówiącą, że szczegółowe zasady wykonywania zadań przez głowę państwa określa konstytucja i ustawy. Czyli prezydent czuwa nad przestrzeganiem konstytucji, ale tylko w takim zakresie, w jakim pozwalają mu na to ogólne i nieliczne przepisy konstytucyjne i – będące przejawem woli parlamentu – przepisy ustaw. Tyle byłoby z tego czuwania. Podobnie jest z gwarantowaniem ciągłości władzy państwowej.

Szczegóły w ustawach

Sięgnijmy jednak, za radą samej konstytucji, do jej szczegółowych przepisów. Okazuje się, że prezydent RP ma istotne kompetencje w odniesieniu do sędziów, powołuje także swojego przedstawiciela do KRS. O możliwości powoływania innych członków do tego organu rzeczywiście konstytucja nie wspomina. W ogóle mało wspomina o KRS, poza tym, że ma istnieć, stać na straży niezależności sądów oraz niezawisłości sędziów i składać się z przedstawicieli władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. I tu nie jesteśmy zaskakiwani, gdy konstytucja po szczegółowe rozwiązania odsyła nas do ustawy. W sytuacji sporu politycznego wydaje się, że jednym z lepszych rozwiązań jest powierzenie wyboru prezydentowi RP. Niewątpliwie sam też pochodzi z procesu o charakterze politycznym, można powiedzieć, że jest politykiem, ale konstytucyjnie umocowanym do pełnienia funkcji arbitra pomiędzy organami innych władz i gwarantowania ciągłości władzy państwowej.

Jeżeli zatem Sejm nie byłby w stanie wyłonić wszystkich członków KRS w sposób gwarantujący jej niezależne i prawidłowe funkcjonowanie, otwiera się przestrzeń do działania prezydenta. Konstytucja powinna być konsekwentna i – skoro chce uczynić z prezydenta gwaranta ciągłości władzy państwowej – powinna dać mu stosowne narzędzia.

Autor jest adiunktem w Katedrze Prawa Karnego Porównawczego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

Nie dalej jak tydzień temu pisałem o dużych oczekiwaniach wobec prezydenta RP, wynikających przede wszystkim z silnego mandatu pochodzącego z wyborów powszechnych. Pisałem też o nieproporcjonalnie wąskim, w relacji do tego mandatu, zakresie jego uprawnień. Kolejne wydarzenia najnowszej historii politycznej przekonują, że podział władzy i relacje między poszczególnymi jej organami nie są owocem spokojnej i pogłębionej refleksji ustrojowej, ale w dużej mierze efektem bardzo konkretnego sporu politycznego, który toczył się, w czasie gdy pisano konstytucję. Być może naiwne byłoby twierdzenie, że da się napisać ustawę zasadniczą bez takiego sporu. Dobrze jednak, gdy dotyczy on nie bieżących partykularnych konfliktów, ale raczej debaty o pryncypia, o sprawy najważniejsze dla naszej wspólnoty politycznej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA