Gurgul: mój ranking wielkich i małych

W Sparcie karano nie za czyn, lecz za to, że przestępca dał się złapać. Historia lubi się powtarzać.

Publikacja: 01.09.2019 06:45

Gurgul: mój ranking wielkich i małych

Foto: AdobeStock

Zamysł mój widzę ogromny", objętość zaś niniejszego tekstu jest mocno ograniczona. Przypomina mi to zatem przestrogę horacjańską, że gdy staram się być zwięzły, mogę być niezrozumiany (brevis esse laboro, obscurus fio). Postaram się jednak pisać zrozumiale, co znaczy – jasno.

Czytaj także: Gurgul: mam dość pseudoluminarzy

W moim prywatnym Panteonie wielkich kreatorów/animatorów prawa miejsce znajdują:

– Hammurabi, twórca potęgi Babilonii w pierwszej połowie XVIII w. p.n.e., który ujednolicił obowiązujące prawo, sporządzając jego spis (kodeks) o zawartości blisko trzystu norm. Były to przepisy z dziedziny prawa karnego, prywatnego (głównie rzeczowego i małżeńskiego) oraz procesowego. Pierwsze z nich znane są głównie z tego powodu, że w systemie kar stosowały zasadę odwetu (ius talionis), której istotę wyraża starotestamentalna reguła „oko za oko, ząb za ząb" (łac. oculum pro oculo, dentem pro dente);

– Solon, ateński polityk i poeta, który jako archont w latach 594–593 p.n.e. dokonał głębokiej reformy prawa ateńskiej polis, obejmującej m.in. a) umorzenie zadłużenia gospodarstw rolnych (tzw. strząśnięcie długów), b) zniesienie niewoli za długi, c) przyznanie wszystkim wolnym obywatelom prawa głosu w Zgromadzeniu Ludowym (gr. ekklesia), d) powołanie do życia sądu przysięgłych w liczbie 6000, wybieranych przez obywateli (gr. Heliai);

– decemviri, tj. anonimowi autorzy ustawy dwunastu tablic (łac. Lex duodecim tabularum) z 451 r. p.n.e., obejmującej głównie przepisy prawa prywatnego, karnego i procesowego. Pierwsze słowa tej ustawy zawierały bezwzględny nakaz stawienia się w sądzie wezwanej osoby (łac. si in ius vocat, ito), całość zaś uznawana jest za wzór precyzji ustawodawstwa rzymskiego: tak twierdził w szczególności Monteskiusz, dodając, że ustawy dwunastu tablic „dzieci mogły uczyć się na pamięć";

– Justynian, cesarz wschodniorzymski, który polecił komisji kierowanej przez Tryboniana uporządkować zagmatwany stan prawny, niejasny zwłaszcza w sferze jego źródeł. Wynikiem prac tej komisji w latach 529–534 stało się wielkie dzieło obejmujące 1) Kodeks (zbiór konstytucji cesarskich od czasów Hadriana), 2) Digesta, gr. Pandectae (zbiór fragmentów pism najwybitniejszych jurystów rzymskich), 3) Instytucje (elementarny podręcznik nauki prawa), 4) Nowele (zbiór konstytucji samego cesarza Justyniana). Kilka wieków później całe to dzieło określono mianem Corpus Iuris Civilis; ono też stanowiło źródło europejskiej kultury prawniczej oraz inspirację wielu zbiorów prawa, w tym cywilnego Kodeksu Napoleona;

– cesarz Francuzów Napoleon, który doprowadził do opracowania i przyjęcia w latach 1804–1810 pięciu kodeksów: cywilnego, handlowego, karnego, procedury cywilnej i postępowania karnego. Napoleon z determinacją zabiegał o zrealizowanie owej wielkiej kodyfikacji, jak bowiem wyjaśnił w liście do Talleyranda: „Jesteśmy krajem pozbawionym prawa, mimo że wydano tu trzysta tomów przepisów prawnych". W tym celu a) stworzył zespół znawców prawa rzymskiego i francuskiego prawa zwyczajowego, z udziałem m.in. Portalisa, który zyskał uznanie jako obrońca w procesie Ludwika XVI, b) przewodniczył ponad połowie 57 sesji Rady Stanu poświęconych dyskusji nad projektem prawa cywilnego. W historiografii podkreśla się też powszechnie zasługi Napoleona w zakresie treści kodeksu cywilnego (postanowienia co do równości wszystkich wobec prawa, nienaruszalności własności prywatnej, laickiego a nie wyznaniowego charakteru małżeństwa, swobody kontraktowania i kształtowania treści umów) oraz jego formy, chwalonej za rezygnację z żargonu prawniczego na rzecz zwięzłego i jasnego języka, zrozumiałego dla wszystkich (język kodeksu podziwiał nawet Stendhal). Warto tu dodać, że kodeks cywilny Napoleona stosowany jest dotąd – z niewielkimi zmianami – w Belgii i Luksemburgu i odcisnął wyraźne piętno na cywilnym ustawodawstwie wielu krajów europejskich, a nawet tak odległych jak Boliwia czy Japonia (co do tego zob. Vincent Cronin, Napoleon, Warszawa 1999, s. 243–244).

Trójpodział władzy a prawa człowieka

Wstępnie warto wyjaśnić, że myśl o funkcjonalnym podziale władzy państwowej na władzę stanowienia prawa, jego egzekwowania/wykonywania oraz władzę rozstrzygania sporów pojawiła się już w antycznej doktrynie dotyczącej demokratycznego ustroju greckiej polis. Powszechnie jednak przyjmuje się, że teoretycznego podziału władzy państwowej na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą dokonali John Locke i Monteskiusz, tworząc w ten sposób fundament struktury organizacyjnej państwa opartego na konstytucji, zobowiązanego – jak myśliciele ci podkreślali – „do ochrony naturalnego prawa człowieka do wolności".

W swoim dziele „O duchu praw" Monteskiusz napisał m.in.: „Wszystko byłoby utracone, gdyby jeden i ten sam człowiek lub jedno i to samo ciało [...] ludu sprawowało te trzy władze: tworzenie praw, wykonywanie publicznych postanowień oraz sądzenie zbrodni lub sporów między obywatelami". Tę samą myśl – ograniczanie władzy państwowej w imię ochrony wolności jednostki – wyraził polski Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 9 listopada 1993 r., K 11/93 (OTK 1993, Nr 2, poz. 37), wyjaśniając, że „celem zasady podziału władz m.in. jest ochrona praw człowieka przez uniemożliwienie nadużywania władzy przez którykolwiek ze sprawujących ją organów".

Jak to widzi konstytucja

Konstytucja marcowa ukształtowała omawianą zasadę następująco: „Organami narodu w zakresie ustawodawstwa są Sejm i Senat, w zakresie władzy wykonawczej – Prezydent Rzeczypospolitej łącznie z odpowiedzialnymi ministrami, w zakresie wymiaru sprawiedliwości – niezawisłe sądy". Zasadę podziału władzy odrzuciły zdecydowanie konstytucja kwietniowa i Konstytucja PRL, przywrócenia jej natomiast zażądała strona solidarnościowa w czasie rozmów Okrągłego Stołu, jako „symbolu tego, co odróżnia państwo demokratyczne od państwa autorytarnego". Obowiązująca konstytucja dokonuje podziału władzy państwowej w art. 10 następująco: „1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. 2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały"; jest to zatem podział władzy w sensie funkcjonalnym, zwanym też przedmiotowym (ust. 1) i w sensie organizacyjnym, zwanym podmiotowym (ust. 2).

W orzecznictwie i doktrynie podkreśla się w tym kontekście, że „w żadnym systemie podzielonych władz nie są one organizacyjnie i funkcjonalnie ściśle rozdzielone"; wobec jednak władzy sądowniczej „rozdzielenie" oznacza zarazem „separację", gdyż do istoty wymiaru sprawiedliwości należy, by był sprawowany wyłącznie przez sądy, a pozostałe władze nie mogły ingerować w te działania czy w nich uczestniczyć" (tak TK w orzeczeniach z 21 listopada 1994 r., K 6/94, OTK 1994, nr 2, poz. 39 i z 22 listopada 1995 r., K 19/95, OTK 1995, nr 3, poz. 16). Uzupełniając to stanowisko, należy także podkreślić, że przepis art. 6 ust. 1 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności z 4 listopada 1950 r. (DzU z 1993 r., nr 61, poz. 284 ze zm.) ustanawia prawo „każdego" do rzetelnego procesu sądowego, wiążąc je ściśle z niezależnością sądów i niezawisłością sędziów (tak również identyczny w treści art. 45 ust. 1 Konstytucji RP).

Oczywiste jest zatem, że przedmiotowe prawo może być realizowane należycie tylko wówczas, gdy dana sprawa jest rozstrzygana przez organ legitymizujący się wszystkimi przymiotami określonymi w art. 6 ust. 1 konwencji i art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Przymioty te są ze sobą ściśle związane i brak któregokolwiek z nich powoduje, że organ rozstrzygający sprawę w istocie nie jest sądem lecz jakimś innym tworem.

O tym, że konstytutywnymi elementami władzy sądowniczej są niezależność sądów i niezawisłość sędziów, przesądzają ostatecznie przepisy art. 173 i art. 178 ust. 1 Konstytucji RP. Co się tyczy pojęcia niezawisłości sędziowskiej, TK wskazał, że obejmuje ono następujące elementy:

1) bezstronność w stosunku do uczestników postępowania,

2) niezależność wobec organów pozasądowych i samodzielność wobec organów sądowych,

3) niezależność od wpływu czynników politycznych, zwłaszcza zaś – partii politycznych,

4) wewnętrzną niezależność sędziego (wyroki z 14 kwietnia 1999 r., K 8/99, OTK 1999, nr 3, poz. 41; z 24 czerwca 1999 r., K 3/98, OTK 1998, nr 4, poz. 52; z 9 marca 2016 r., K 47/15, OTK-A 2016, poz. 21). Trybunał podkreślił zarazem, że niezawisłości sędziowskiej nie można utożsamiać z uprawnieniem/przywilejem przyznanym sędziom; jest to przede wszystkim obowiązek, który sędziowie muszą spełniać dla zapewnienia ochrony praw każdej jednostki biorącej udział w postępowaniu sądowym.

Kłopoty z Krajową Radą Sądownictwa

Szczególnie istotną rolę odgrywa tu bezstronność sędziego, przez którą rozumie się powszechnie podległość sędziego przy rozstrzyganiu spraw „tylko Konstytucji oraz ustawom" (art. 178 ust. 1 Konstytucji RP), połączoną z wolnością od jakichkolwiek nacisków zewnętrznych oraz neutralnością w stosunku do uczestników postępowania (jak bowiem stwierdził św. Hieronim ze Strydonu: iustitia non novit patrem nec matrem, solam veritatem/legem spectat, co znaczy sprawiedliwość nie zna ojca ani matki, ma na względzie tylko samą prawdę (ustawę).

Na straży praw

Zgodnie z brzmieniem art. 186 ust. 1 Konstytucji RP, „Krajowa Rada Sądownictwa stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów", co oznacza, że a) jest zobowiązana do starań o prawidłową realizację zasady trójpodziału władz, zwłaszcza w relacjach innych władz do władzy sądowniczej (art. 10 ust. 1 Konstytucji RP), b) ma zapewniać realizację jednego z najważniejszych praw człowieka, jakim jest prawo do rzetelnego procesu sądowego w rozumieniu art. 6 konwencji i art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Z tego punktu widzenia niezwykle ważny jest skład osobowy KRS, a zwłaszcza – sposób kształtowania tego składu.

Pierwszą grupę członków KRS tworzą tzw. wiryliści w liczbie czterech, tj. osoby wchodzące w skład Rady z mocy prawa, z racji piastowanego urzędu (art. 187 ust. 1 pkt 1 konstytucji). Drugą grupę członków Rady tworzy piętnastu sędziów wybranych spośród sędziów różnych rodzajów sądownictwa (art. 187 ust. 1 pkt 2 konstytucji), trzecią natomiast grupę – czterech posłów wybranych przez Sejm i dwóch senatorów wybranych przez Senat (art. 187 ust. 1 pkt 3 konstytucji). Rzuca się tu w oczy, że konstytucja nie określa bezpośrednio, kto dokonuje wyboru sędziów do Rady, co w związku z postanowieniem zawartym w ust. 4, że „sposób wyboru jej członków określa ustawa", stworzyło okazję do wyrażenia stanowiska, że może to uczynić Sejm. Osobiście uważam to twierdzenie za oszustwo interpretacyjne, z przyczyn, które uzasadniam jak następuje.

W prawoznawstwie (orzecznictwie i doktrynie) ugruntowane jest stanowisko, że a) osoby działające w sferze prawa prywatnego nie muszą wskazywać podstawy prawnej swego zachowania i mogą czynić wszystko, co nie jest zabronione (tak – przykładowo – art. 3531 kodeksu cywilnego), b) podmioty prawa publicznego mogą działać tylko w ramach swoich kompetencji, określonych wyraźnie w odnośnych przepisach. Trybunał Konstytucyjny podkreślał w tej kwestii, że „stosownie do art. 7 konstytucji organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Oznacza to m.in., że kompetencje organów władzy publicznej powinny zostać jednoznacznie i precyzyjnie określone w przepisach prawa, wszelkie działania tych organów powinny mieć podstawę w takich przepisach, a – w razie wątpliwości interpretacyjnych – kompetencji organów władzy publicznej nie można domniemywać" (wyrok z 14 czerwca 2006 r., K 53/05, OTK-A 2006, nr 6, poz. 660; o zakazie domniemania kompetencji przez organy władzy publicznej zob. także post. TK z 4 października 2011 r., P 9/11, OTK-A 2011, nr 8, poz. 86). W tym świetle nie może ulegać wątpliwości, że konstytucja przyznaje Sejmowi prawo do wyboru tylko czterech członków KRS będących posłami, wybór natomiast piętnastu sędziów jako członków Rady pozostawia, co naturalne, samym sędziom (warto tu zauważyć, że skład osobowy Trybunału Konstytucyjnego i Trybunału Stanu kształtuje w całości Sejm, czyni tak jednak z mocy wyraźnych przepisów art. 194 ust. 1 i art. 199 ust. 1 konstytucji).

Stanowisko, że piętnastu sędziów jako członków KRS wybierają sami sędziowie, nie było w polskim prawoznawstwie nigdy kwestionowane. Ostatnio w istocie potwierdził je również rzecznik generalny TSUE, wywodząc, że „w radach sądownictwa powinni zasiadać, przynajmniej w większości, sędziowie wybrani przez członków ich środowiska" (opinia przedstawiona 27 czerwca 2019 r. w połączonych sprawach C–585/18, C–624/18 i C–625/18). Odmienne stanowisko nie przekonuje mnie, choć głoszą je apostołowie idei autorstwa rodzimego Wielkiego Metafizyka, że już wkrótce Polska stanie się Civitas Dei, urzeczywistniającą zasady prawdziwej demokracji, praworządności i równości (przypominam, że Polska według tego samego Demiurga jest już wyspą wolności). Dziwne jest tylko, że olbrzymia większość znawców tej materii twierdzi, że w efekcie dotychczasowych zmian legislacyjnych w rzeczywistości funkcjonują protezy (gr. atrapa, łac. imitatio, niem. Ersatzglied, ang. dummy) Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa i prokuratury. Dziwne jest też, że w tym kontekście przypomina mi się zawsze trochę trywialne pytanie „co by tu jeszcze spieprzyć, panowie...?". Jako doświadczony optymista odpowiem, że jest to możliwe, a nawet pewne.

Z ostatniej chwili: według reguł spartańskiego wychowania przestępca był karany nie za popełnienie przestępstwa lecz za to, że dał się „złapać". Historia ponoć lubi się powtarzać jako farsa.

Autor jest sędzią Sądu Apelacyjnego w Poznaniu w stanie spoczynku

Zamysł mój widzę ogromny", objętość zaś niniejszego tekstu jest mocno ograniczona. Przypomina mi to zatem przestrogę horacjańską, że gdy staram się być zwięzły, mogę być niezrozumiany (brevis esse laboro, obscurus fio). Postaram się jednak pisać zrozumiale, co znaczy – jasno.

Czytaj także: Gurgul: mam dość pseudoluminarzy

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem