Odciążenie sądów od spraw niespornych propponuje sędzia Michał Pałka

Zamiast odciążyć sądy od drobnych sporów, odciążmy je od spraw niespornych.

Publikacja: 15.06.2019 17:41

Odciążenie sądów od spraw niespornych propponuje sędzia Michał Pałka

Foto: Adobe Stock

W roku wyborczym jednym z tematów powinna być reforma wymiaru sprawiedliwości. Nie śmiem dawać rad jak się do niej zabrać. To wymagałoby nie artykułu a całej książki. Aby jednak opinia publiczna nie była zbywana ogólnikami typu „szybciej, sprawniej i sprawiedliwiej", warto podać kilka przykładów, które ułatwią odróżniać puste obietnice od konkretów.

Czytaj też:

Reformy powinny naprawiać sądy, a nie statystykę

Jak pełnomocnicy mogą przyczynić się do odciążenia sądów

Pomysły radców prawnych na odciążenie sądów

Jednym z najczęściej podnoszonych problemów jest ilość spraw w sądach, niewspółmierna do zasobów kadrowych i możliwości technicznych. Nie przeczę, że warto się zastanawiać jak skłonić Polaków, by mniej się procesowali, a chętniej zawierali ugody. Oprócz tego istnieje problem ogromnej ilości czynności sądowych, które nie wynikają z żadnych sporów. Nie chodzi o postępowania rejestrowe lecz o czynności, które zamiast sądu może wykonywać notariat. Jest ich więcej, ale omówię tylko przyjmowanie oświadczeń spadkowych i stwierdzanie praw do spadku.

Zgodnie z prawem, każdy kto się dowie, że jest powołany do spadku, może w terminie sześciu miesięcy od dowiedzenia się o tym, złożyć oświadczenie o przyjęciu lub odrzuceniu spadku. Prawo nakazuje, aby o każdym takim oświadczeniu poinformować osoby, które dziedziczą wespół z lub w miejsce osoby składającej oświadczenie. Fakt jego złożenia niesie dla tych osób istotne konsekwencje prawne. Jeśli było ono prawnie skuteczne, to osoby te mogą dojść (lub nie ) do dziedziczenia, albo też dziedziczyć w innych udziałach niż gdyby złożono oświadczenie innej treści.

Tak się traci czas

Oświadczenie można złożyć przed sądem lub przed notariuszem. Pierwsza wątpliwość, jaka każdemu się nasuwa to dlaczego można domagać się od sądu, by odebrał oświadczenie, skoro można je złożyć przed notariuszem?

Osobne postępowanie sądowe dotyczące samego tylko odebrania oświadczenia spadkowego to ewidentnie marnotrawstwo publicznego zasobu, jakim jest czas pracy sędziów i referendarzy. Odebranie oświadczenia przez sąd zamiast przez notariusza ma sens tylko gdy dzieje się przy okazji rozprawy o stwierdzenie nabycia spadku. Ale na tym nie koniec. Jeśli oświadczenie złożono przed notariuszem, nie informuje on o tym fakcie innych spadkobierców. Przesyła tylko wypis aktu notarialnego z odpisami aktów stanu cywilnego do sądu i dopiero sąd zajmuje się wysyłaniem informacji. Dlaczego to nie fair? Bo jest to przykład prywatyzacji zysków przy jednoczesnym uspołecznieniu kosztów. W razie odebrania oświadczenia notariusz nie pobiera bowiem opłaty na rzecz sądu, a tylko taksę notarialną, czyli wynagrodzenie na swoją rzecz. Sąd natomiast wykonuje obowiązek informacyjny bez opłaty. Nie dość więc, że sąd wykonuje czynności niemające nic wspólnego z wymierzaniem sprawiedliwości, to na dodatek wykonuje w ten sposób pracę w związku z którą podmiot prywatny pobrał wynagrodzenie.

Kolejny przykład wyręczania notariuszy przez sądy (oczywiście nie z ich winy) to samo stwierdzanie nabycia spadku. Wyłącznym dowodem tego, że się jest spadkobiercą, jest postanowienie sądu o stwierdzeniu nabycia spadku albo akt poświadczenia dziedziczenia sporządzany przez notariusza. Oba dokumenty mają tę samą moc, a wydanie jednego z nich wyklucza sporządzenie drugiego. W obu tych procedurach można uzyskać potwierdzenie praw do spadku wynikających z testamentu, bądź – gdy takiego nie było – z ustawy. W obu należy przedstawić te same dokumenty. W obu osoby zainteresowane muszą zapewnić pod groźbą kary więzienia do ośmiu lat za zeznanie nieprawdy, że nie ma innych osób uprawnionych (czyli że np. zmarły nie miał więcej dzieci) ani nieujawnionych testamentów.

Czy zatem postępowanie sądowe jest tu potrzebne? Owszem. Nie ma alternatywy dla drogi sądowej, jeśli np. zainteresowani spierają się o ważność testamentu, albo gdy testament był ustny. Aktu poświadczenia dziedziczenia nie może też uzyskać osoba niebędąca spadkobiercą, np. wierzyciel, który chce ustalić, kto po śmierci dłużnika odziedziczył jego długi. Wierzyciel może ustalić spadkobierców tylko przed sądem.

Fala wniosków

Prawo o notariacie wymaga też, by oświadczenie o nieistnieniu innych spadkobierców złożyli wszyscy wchodzący w grę jako spadkobiercy, choć nie muszą tego uczynić jednocześnie. Sąd tymczasem może poprzestać na zapewnieniu części spadkobierców, albo nawet – jeśli nie mogą ich złożyć (bo np. nie żyją) – zarządzić ogłoszenie o toczącym się postępowaniu w budynku sądu i w prasie. Jeśli więc jeden ze spadkobierców zmarł, albo żyje lecz nie może lub nie chce stawić się w kancelarii notarialnej, pozostali spadkobiercy (lub spadkobiercy spadkobierców) muszą złożyć wniosek do sądu.

Sądy są więc zalewane wnioskami o stwierdzenie nabycia spadku z dwóch powodów. Po pierwsze, nawet gdy są warunki do sporządzenia aktu poświadczenia dziedziczenia (brak sporu, wszyscy zainteresowani żyją, są zdolni i skłonni do składania oświadczeń), obywatele rezygnują z tej drogi i składają wnioski do sądu. Przyczyny tego to brak wiedzy o instytucji aktu poświadczenia dziedziczenia (mimo że obowiązuje już od 10 lat), a także chęć obniżenia kosztów.

Radą na brak wiedzy powinna być kampania informacyjna, lub wprowadzenie do kodeksu postępowania cywilnego wymogu wykazania przed sądem że akt poświadczenia dziedziczenia nie może być sporządzony. Np. jeśli do wniosku nie byłoby załączone zaświadczenie notariusza o niedopuszczalności sporządzenia takiego aktu (np. z powodu braku zgody wszystkich zainteresowanych), to sąd odrzucałby wniosek jako przedwczesny. Wnioskodawca mógłby też wykazać niemożliwość sporządzenia aktu poswiadczenia za pomocą aktu zgonu jednego ze spadkobierców.

Co do drugiej przyczyny: tylko opłatę za wpis do Rejestru Spadkowego sąd i notariusz pobierają w tej samej wysokości, czyli 5 zł. Porównując inne koszty okazuje się, że notariusz jest droższy. Opłata od wniosku do sądu wynosi 50 zł (według projektu z druku sejmowego nr 3137: 100 zł). Razem z opłatą kancelaryjną za odpis postanowienia: 56 zł (według projektu 120 zł). Koszt sporządzenia aktu poświadczenia dziedziczenia to łącznie (czyli razem ze stawką za sporządzenie protokołu dziedziczenia) 150 zł w przypadku dziedziczenia z ustawy lub 200 zł przy dziedziczeniu z testamentu. Jeśli testament nie był do tej pory ogłoszony, notariusz to zrobi pobierając za to dodatkową opłatę (50 zł). Sąd zaś ogłasza testament bez dodatkowej opłaty, bo art. 670 § 1 k.p.c. nakazuje mu uczynić to z urzędu.

Sąd nie pobiera też opłat za każde odroczenie rozprawy, np. z powodu niemożności stawienia się wszystkich spadkobierców na pierwszym terminie rozprawy. Tymczasem notariusz musi pobrać dodatkową opłatę za tzw. projekt protokołu dziedziczenia i odebranie zgody na późniejsze użycie tego projektu (łącznie 150 zł), czyli dokumentów potrzebnych, by można było odebrać od zainteresowanych ich oświadczenia niejednocześnie. Wszystkie podane kwoty taksy notarialnej są stawkami netto, należy do nich doliczyć jeszcze 23 proc. VAT.

Nie narzekajmy

Wszystkie są też stawkami maksymalnymi, więc notariusz teoretycznie może uzgodnić niższe wynagrodzenie, ale sądzę że skoro te stawki i tak są relatywnie niskie, rzadko można wytargować obniżkę.

Bez rzetelnych badań socjologicznych nie da się określić jak istotną rolę odgrywa ten motyw, ale niewątpliwie jest on najbardziej niebezpieczny dla powagi państwa. Okazuje się bowiem, że sądy to tylko tańsza wersja notariatu. I dodajmy: mniej sprawna, bo przecież w sądzie dłużej czeka się na wyznaczenie rozprawy niż w kancelarii notarialnej na termin protokołu dziedziczenia. Zresztą, dobrze, że notariat konkuruje z sądami jakością obsługi. W przeciwnym razie dumpingowe koszty sądowe uczyniłyby z aktu poświadczenia dziedziczenia instytucję martwą.

Powinni o tym pamietać wszyscy, którzy narzekają na zbyt dużą liczbę spraw w sądach. Być może zamiast nowych pomysłów jak odciążyć sądy od drobnych sporów, wystarczyłoby odciążyć je od nie-sporów.

W przypadku stwierdzenia nabycia spadku, powinna obowiązywać opłata od wniosku na poziomie przekraczającym łączną taksę notarialną wraz z VAT. Można też rozważyć, by sąd po rozpoznaniu sprawy nakładał dodatkowe opłaty, np. za dokonane w trakcie postępowania ogłoszenie testamentu, czy odebranie oświadczeń o przyjęciu lub odrzuceniu spadku. Należałoby też zadbać, by finalnie opłatę sądową poniósł ten, kto spowodował że sprawa musiała znaleźć się w sądzie. Np. wnioskodawca mógłby domagać się zwrotu części poniesionej przezeń opłaty od wniosku od tego, kto odmówił stanięcia do protokołu dziedziczenia przed notariuszem.

Sprawa trafia do sądu gdy nie ma sporu co do ważności testamentu, ale nie są spełnione warunki sporządzenia aktu poświadczenia dziedziczenia, np. jeden ze spadkobierców: jest nieobecny, nieznany z miejsca pobytu, zmarł.

Należy jednak dążyć do tego, by do sądów nie kierowano spraw niespornych. Dlatego proponuję, by na nowo przemyśleć przepisy o czynnościach notarialnych i zmienić je tak, by notariusz mógł poprzestać na odebraniu zapewnień tylko od tych spadkobierców, którzy się stawią w kancelarii. Tych zaś, którzy stawić się nie chcą – pouczył, że ich nieobecność pozbawi ich prawa do powołania się w przyszłości na zatajone w ten sposób informacje o testamentach. Wszak ten sam skutek ma bezczynność w postępowaniu sądowym. Tych z kolei, którzy stawić się nie mogą, reprezentować powinien w zależności od sytuacji – kurator ustanowiony dla osoby nieznanej z miejsca pobytu, kurator osoby niepełnosprawnej, czy przedstawiciel ustawowy. Za spadkobiercę zmarłego powinni zaś do protokołu stanąć jego spadkobiercy. Notariusz powinien odmówić sporządzenia aktu tylko, gdy którykolwiek z zainteresowanych lub jego reprezentant:

1) nie ma faktycznej możliwości przybycia do kancelarii i złożenia oświadczenia, a nawet zrozumienia czego sprawa dotyczy (np. z powodu stanu zdrowia);

2) zakwestionuje wartość dowodową lub zgodność z prawdą złożonych notariuszowi odpisów aktów stanu cywilnego (np. twierdzi, że osoba ujawniona w akcie urodzenia jako dziecko spadkodawcy w rzeczywistości nim nie jest);

3) oświadczy, że kwestionuje ważność testamentu lub że testament odwołano (czego na razie nie może udowodnić), albo że jego treść jest niejasna i wymaga wykładni;

4) oświadczy, że istnieje testament, którego nie może złożyć;

5) wskaże na niegodność dziedziczenia;

6) oświadczy, że oprócz zgłoszonych spadkobierców ustawowych istnieją także inni.

W pierwszym przypadku, pozostali zainteresowani powinni wystarać się o zapewnienie odpowiedniej reprezentacji danej osobie lub odłożyć sporządzenie protokołu do czasu ustania przeszkody. W ostatnim – notariusz odeśle zainteresowanych, by złożyli odpisy aktów stanu cywilnego nowo ujawnionych spadkobierców. W pozostałych – odeśle ich na drogę sądową.

Widać o ile mniej czasu mogą poświęcić sędziowie na realizację tego zadania, gdy obciąża ich załatwianie spraw niespornych, dublujących funkcje notariatu.

Autor jest sędzią Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy II Wydział Cywilny

W roku wyborczym jednym z tematów powinna być reforma wymiaru sprawiedliwości. Nie śmiem dawać rad jak się do niej zabrać. To wymagałoby nie artykułu a całej książki. Aby jednak opinia publiczna nie była zbywana ogólnikami typu „szybciej, sprawniej i sprawiedliwiej", warto podać kilka przykładów, które ułatwią odróżniać puste obietnice od konkretów.

Czytaj też:

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem