Na stronie internetowej Sejmu pojawił się poselski projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych i niektórych innych ustaw (druk sejmowy nr 1491). 19 kwietnia 2017 r. skierowano go do pierwszego czytania na posiedzeniu Sejmu, które odbędzie się 10 maja 2017 r. Nie opiniuję projektu, ale zgłaszam kilka uwag, mających oparcie przede wszystkim w ugruntowanym orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, bo to kwestie o dużym znaczeniu dla niezawisłości sędziów i niezależności sądów.
To problem stary jak świat
Aleksander Mogilnicki, w latach 1924–1929 prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego, napisał: „System wybierania przez sądy kandydatów na sędziów miał także słabe strony, był jednak o wiele lepszy od przedstawiania ich do nominacji przez ministra z własnej jego inicjatywy. Jeżeli minister sprawiedliwości był rzeczywistym zwolennikiem niezawisłości sądów – a takimi byli wszyscy ministrowie aż do przewrotu majowego z roku 1926 – to ta gwarancja była mniej ważna. W każdym razie sądy lepiej się orientowały co do wartości kandydatów do awansu niż minister, który po pierwsze zajmował to stanowisko bardzo krótko, nieraz po parę miesięcy, a poza tym z natury rzeczy nie znał większości kandydatów i musiał się opierać na opiniach swojego departamentu personalnego, który dawał o wiele mniejszą rękojmię bezstronności i sprawiedliwości niż sądy.
W ministerstwie mogły daleko większą rolę odgrywać protekcje i znajomości, czasem także względy polityczne, a sędziowie, wybierając kandydata, liczyli się nie tylko z jego opinią moralną, znajomością rzeczy i doświadczeniem, ale także z tym, że będą z nim współpracowali, starano się więc dobrać jak najlepszych. Oczywiście i tu mogły mieć pewne wpływy protekcje i znajomości, ale w każdym razie w stopniu o wiele mniejszym niż w ministerstwie. A już w żadnym razie nie mogło być dyskryminacją kandydata to, że wydał wyroki, które mogły się komuś nie podobać" (A. Mogilnicki, „Wspomnienia adwokata i sędziego", Wolters Kluwer, Warszawa 2016, s. 226).
Jak widać, próby wkraczania władzy wykonawczej lub ustawodawczej w sferę wymiaru sprawiedliwości – z mniej lub bardziej przekonywającym uzasadnieniem – nie były i nie są obecnie niczym nadzwyczajnym.
Jeszcze na tle dawnych przepisów konstytucyjnych, w wyroku z 11 września 1995 r. (sygn. P 1/95) Trybunał Konstytucyjny podkreślił, że „podchodzi z całą powagą do tych wszystkich sytuacji, które mogą stanowić zagrożenie dla sędziowskiej niezawisłości. Niezawisłość sędziowska jest bowiem współcześnie uniwersalnym składnikiem i warunkiem państwa prawnego. U jej podstaw leży prawo każdego do rozpatrzenia jego sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd. W sensie bezpośrednim oznacza wyłączenie jakiejkolwiek zewnętrznej ingerencji w proces sędziowskiego orzekania, a podjęte rozstrzygnięcia poddaje kontroli jedynie w formie i na zasadach wyraźnie określonych w ustawodawstwie".