Marek Domagalski: zmarnowana e-okazja starego SN

Kiedy w Polsce kto tylko może, pracuje zdalnie i szuka awaryjnych rozwiązań, w Sądzie Najwyższym po staremu.

Aktualizacja: 25.04.2020 14:55 Publikacja: 25.04.2020 00:01

Marek Domagalski: zmarnowana e-okazja starego SN

Foto: Adobe Stock

Kierownictwo SN zmarnowało okazję, by zaprezentować się od nowocześniejszej strony. Mogli przeprowadzić elektroniczne wybory kandydatów na następcę prof. Małgorzaty Gersdorf, której kadencja na stanowisku pierwszego prezesa SN kończy się 30 kwietnia.

Jednym z narzędzi radzenia sobie w erze epidemii, po które sięgają firmy, banki czy redakcje, jest zdalna praca. Możemy to oglądać choćby w telewizji, gdy komentatorzy i eksperci, czasem bardzo utytułowani, mówią sprzed odkurzonego reagału z książkami czy kawałka białej ścianki w przedpokoju – a jak trzeba, to i z łazienki.

Co stało na przeszkodzie, aby ok. 30 sędziów SN spoza Warszawy (cały SN liczy 97 sędziów), nie chcąc w tych dniach ruszać do stolicy (choć prawnie rzecz biorąc to ich obowiązek), zebrali się w kilku salach gmachu SN z mikrofonami i wrzucili głosy do ustawionej na korytarzu urny? A jeśli już tego nie chcieli, by skorzystali z wypróbowanego w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury systemu internetowego do komunikacji i głosowania, zapewniającego anonimowość głosującego.

Czytaj także:

Koronawirus odbił się też na procesach

Koronawirus: władze sądów oszczędzają sędziów i pracowników

Nie przekonuje tłumaczenie, że kierownictwo SN nie skorzystało z internetowego systemu z obawy, czy gwarantuje tajności głosowania. A czy mamy stuprocentową gwarancję tajności gdziekolwiek? Zachowujmy rozsądek, zresztą wybory kandydatów na pierwszego prezesa SN to nie głosowanie nad wyrokiem.

Pierwsze zgromadzenie sędziów SN prof. Gersdorf zwołała (zgodnie z kalendarzem wyborczym w SN) na połowę marca, jednak z powodu koronawiarusa termin ten odraczała, ale wtedy można było jeszcze mieć nadzieję, że ostre dni epidemii rychło miną. Teraz widać, że niekoniecznie, i że musimy się w miarę możliwości do tej trudnej sytuacji dostosowywać.

Niektórzy powiedzą, że epidemia to pretekst, że sędziowie SN ze starego nadania przedłużają jak długo się da wybór pierwszego prezesa spośród nowych sędziów.

Ocenę zostawiam czytelnikom.

Przypuszczam, że gdyby w sądach skutecznie zainstalowano wprowadzaną tam od kilkunastu lat za duże pieniądze informatyzację, to e-głosowanie byłoby naturalną czynnością.

Sejm, jak widzimy, niemal z dnia na dzień je wprowadził, e-komunikację stosuje już wielu prawników, zwłaszcza większe kancelarie, a za chwilę będzie obowiązkowa.

Miejmy nadzieję, że sądy nie pozostaną w tyle, że będą sprawne nie tylko zresztą przy wyborach prezesa, ale i w każdej innej sprawie.

Mamy prawo oczekiwać od nich także umiejętności organizacyjnych.

Kierownictwo SN zmarnowało okazję, by zaprezentować się od nowocześniejszej strony. Mogli przeprowadzić elektroniczne wybory kandydatów na następcę prof. Małgorzaty Gersdorf, której kadencja na stanowisku pierwszego prezesa SN kończy się 30 kwietnia.

Jednym z narzędzi radzenia sobie w erze epidemii, po które sięgają firmy, banki czy redakcje, jest zdalna praca. Możemy to oglądać choćby w telewizji, gdy komentatorzy i eksperci, czasem bardzo utytułowani, mówią sprzed odkurzonego reagału z książkami czy kawałka białej ścianki w przedpokoju – a jak trzeba, to i z łazienki.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem