Adwokat, bo o nim mowa, prowadził indywidualną praktykę lub współtworzył spółkę, przyjmował wybrane przez siebie sprawy, w których prowadzeniu był ograniczony jedynie etyką, dobrem klienta, przepisami prawa i zdrowym rozsądkiem. Radca prawny zaś postrzegany był jako człowiek zależny, zwykle pozostający w stosunku pracy, pochylający się niemal wyłącznie nad bieżącymi problemami przedsiębiorców, niechętny stawiennictwu w sądzie, z pewnością nieprowadzący spraw rodzinnych.
Choć z pewnością nadal grono adwokatów i radców funkcjonujących z tymi wyobrażeniami jest niemałe, zwłaszcza w większych ośrodkach funkcjonuje zupełnie nowy układ, zaś obowiązujące w nim reguły sprawiają, że różnice w sposobie pracy nie zależą od tytułu zawodowego, lecz wyłącznie od osobowości i charakteru człowieka. Te dwa elementy bowiem odzwierciedlają się w dążeniu do niezależności, swobody kształtowania własnej praktyki, czy szerzej: do wolności, którego to pojęcia adwokat – z definicji – niestety już nie uosabia, zaś „radca prawny" nie jest synonimem zniewolenia.
Czy długoterminowa umowa cywilnoprawna, na mocy której adwokat zobowiązany jest do świadczenia usług w siedzibie (rzecz jasna nie swojej) kancelarii, pod nadzorem i kierownictwem w najlepszym wypadku starszego kolegi, w najgorszym zaś osoby, która w ogóle prawnikiem nie jest, mający prawo do odpłatnego urlopu w wymiarze zadziwiająco zbliżonym, jeśli nie tożsamym z tym wynikającym z kodeksu pracy, różni się od umowy o pracę czymś więcej niż tylko nazwą? Czy radca prawny prowadzący indywidualną praktykę, przyjmujący sprawy klientów, stawający przed sądem i podejmujący samodzielne decyzje w sprawie strategii procesowej, praktykujący swój fach etycznie, rzetelnie i z pasją nie wykonuje w istocie wolnego zawodu?
Odpowiedzi, w moim przekonaniu, nasuwają się same.
Niezależnie od tego, jakie wyobrażenie o tym ma ustawodawca zdający się nie dostrzegać, że za sprawą wprowadzanych przepisów mamy dwa zawody o tych samych uprawnieniach, choć nie tych samych obowiązkach (jak choćby w zakresie tajemnicy czy socjalnej ochrony odmiennej w działalności gospodarczej i zatrudnienia pracowniczego), w moim odczuciu to my, adwokaci, powinniśmy zadać sobie pytanie, kim chcemy być. Świadomymi ponoszonego ryzyka przedstawicielami wolnego zawodu czy usatysfakcjonowanymi poczuciem bezpieczeństwa wynikającym z wpływającej co miesiąc pensji pracownikami? Różnica jest tyleż oderwana od wartościowania i oceny prawniczej wiedzy i umiejętności, co zasadnicza, bo wynikająca z nas samych.