Osoba transpłciowa nie musi pozywać swego dziecka - Anna Błaszczak-Banasiak o wyroku Sądu Najwyższego

Transpłciowość to zaburzenie identyfikacji płciowej. Nie jest chorobą psychiczną.

Aktualizacja: 17.02.2019 12:15 Publikacja: 17.02.2019 11:33

Osoba transpłciowa nie musi pozywać swego dziecka - Anna Błaszczak-Banasiak o wyroku Sądu Najwyższego

Foto: Adobe Stock

Osoba transpłciowa nie musi pozywać swego dziecka. Takie orzeczenie wydał 10 stycznia 2019 r. Sąd Najwyższy (II CSK 371/18), zmieniając dotychczasowe stanowisko w tej sprawie. To krok w kierunku ucywilizowania procedury uzgodnienia płci metrykalnej, jednak droga do międzynarodowych standardów jest jeszcze daleka.

Transpłciowość to zaburzenie identyfikacji płciowej. Nie jest chorobą psychiczną. Poczucie przynależności do innej płci niż przypisana przy urodzeniu nie jest też decyzją osoby transpłciowej, a tym bardziej jej kaprysem czy fanaberią. Zdecydowana większość osób transpłciowych, zwłaszcza po dokonaniu tranzycji (proces korekty płci), z powodzeniem funkcjonuje społecznie w nowej roli, a o ich przeszłości świadczą wyłącznie niezmienione dokumenty.

Kobieta czy mężczyzna?

W polskim systemie prawnym do dziś nie ma procedury, która pozwalałaby osobie transpłciowej w szybki i przystępny sposób uzgodnić płeć metrykalną. Kwestia ta nie jest problemem nowym, a pierwsze orzeczenia w podobnych sprawach Sąd Najwyższy wydawał już w latach 70. XX w. To właśnie wtedy przyznał, że osoba transpłciowa ma interes prawny w uzgodnieniu innej płci niż wskazana w jej dokumentach. Proces cywilny rządzi się jednak swoimi prawami i ze względów formalnoprawnych niezbędne jest oznaczenie strony pozwanej. Zdaniem sądu powinni to być rodzice osoby transpłciowej, którzy widnieją w jej akcie urodzenia.

Praktyka pokazała jednak, że postępowania przeciwko własnym rodzicom są psychicznym obciążeniem dla obu stron. Gdy wydawało się, że gorzej być już nie może, SN w 2013 r. zdecydował, że jeśli osoba transpłciowa ma dzieci, to również one powinny zostać pozwane.

Matka czy ojciec?

Jak trudne może to być w praktyce pokazała sprawa Pani R. (pierwotnie Pan R.). Mieszkanka małej miejscowości, po rozwodzie, jest ojcem sześciorga dzieci, jednak z czwórką z nich nie utrzymuje kontaktu. Jej transpłciowość została potwierdzona niezbędnymi opiniami lekarskimi, leczy się hormonalnie. Sąd pierwszej instancji nakazuje dopozwać w sprawie szóstkę jej dzieci, a gdy ta odmawia, oddala powództwo. Do postępowania przystępuje rzecznik praw obywatelskich, który składa apelację, i prokurator. Sąd apelacyjny uwzględnia argumenty powoda i rzecznika, przyznając, że dzieci nie mają prawnego interesu w sprawie, a zatem nie ma potrzeby, by występowały w charakterze pozwanych. Wyrok kwestionuje jednak prokurator regionalny i kieruje skargę kasacyjną do SN, twierdząc, że dziecko ma prawo, by jego rodzice pozostali w rolach odpowiadających ich płci metrykalnej. Czy na pewno?

Korekta płci rodzica może być trudnym doświadczeniem dla dziecka, zwłaszcza małoletniego. Podobnie jak rozwód rodziców. I choć chciałoby się przyznać, że dziecko ma prawo oczekiwać, że jego rodzice nigdy się nie rozstaną i zawsze będą tworzyć udany związek, życie pokazuje, że bywa inaczej. Nikomu nie przyszłoby jednak do głowy, by dziecko występowało w procesie rozwodowym rodziców jako pozwany.

Osoba transpłciowa nie zmienia roli społecznej w chwili uprawomocnienia się wyroku ustalającego jej płeć. Najczęściej od wielu lat funkcjonuje w nowej roli, a wyrok sądu ma jedynie pomóc jej w wymianie dokumentów. W sensie prawnym nie zmienia się także relacja między rodzicem a dzieckiem. Prawa i obowiązki dziecka wobec rodziców i rodziców wobec dziecka są takie same bez względu na płeć dziecka czy rodzica. Nie wspominając o tym, że w następstwie zmiany płci metrykalnej ojciec nie staje się nagle matką swojego dziecka i na odwrót. Akt urodzenia dziecka pozostaje niezmieniony. Niezależnie od tego sąd ma prawo, a nawet obowiązek wysłuchać dziecko w charakterze świadka, jeśli uzna, że ma interes faktyczny w sprawie o ustalenie płci jego rodzica.

Tak właśnie podszedł do sprawy Sąd Najwyższy, który spór o sporym potencjale emocjonalnym sprowadził do kodeksowej definicji współuczestnictwa koniecznego po stronie biernej. Po sześciu latach od pierwszego orzeczenia w podobnej sprawie SN przyznał, że charakter praw osobistych, w tym prawa do płci, przesądza o tym, że interes w ustaleniu płci ma wyłącznie podmiot tego prawa. Także rodzice osoby transpłciowej nie są prawnie zainteresowani sposobem realizacji prawa do płci przez ich dziecko, a ich wskazanie po stronie pozwanej służy wyłącznie temu, by formalnie dochować zasady dwustronności procesu.

Czego chcieć więcej

W latach 70. XX w. to polski SN wyznaczał standard ochrony godności osób transpłciowych. Gdybyśmy dziś chcieli dorównać do czołówki państw, które szanują prawa człowieka w tym obszarze, powinniśmy wrócić do propozycji ustawy z 2015 r., która w sprawach o uzgodnienie płci metrykalnej wskazywała drogę postępowania nieprocesowego. Ustawa ta stała się ofiarą pierwszego prezydenckiego weta urzędującego Prezydenta RP, a wraz z nią - grupa osób transpłciowych, które chcąc godnie żyć, w dalszym ciągu będą musiały występować w sądzie przeciwko swoim, często leciwym, rodzicom.?

Autorka jest adwokatką, dyrektorką Zespołu ds. Równego Traktowania w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. W latach 2013-2017 członkini zarządu Europejskiej Sieci Organów ds. Równego Traktowania „EQUINET".

Osoba transpłciowa nie musi pozywać swego dziecka. Takie orzeczenie wydał 10 stycznia 2019 r. Sąd Najwyższy (II CSK 371/18), zmieniając dotychczasowe stanowisko w tej sprawie. To krok w kierunku ucywilizowania procedury uzgodnienia płci metrykalnej, jednak droga do międzynarodowych standardów jest jeszcze daleka.

Transpłciowość to zaburzenie identyfikacji płciowej. Nie jest chorobą psychiczną. Poczucie przynależności do innej płci niż przypisana przy urodzeniu nie jest też decyzją osoby transpłciowej, a tym bardziej jej kaprysem czy fanaberią. Zdecydowana większość osób transpłciowych, zwłaszcza po dokonaniu tranzycji (proces korekty płci), z powodzeniem funkcjonuje społecznie w nowej roli, a o ich przeszłości świadczą wyłącznie niezmienione dokumenty.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Gazety walczą ze sztuczną inteligencją, a Polska w lesie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?