Osoba transpłciowa nie musi pozywać swego dziecka. Takie orzeczenie wydał 10 stycznia 2019 r. Sąd Najwyższy (II CSK 371/18), zmieniając dotychczasowe stanowisko w tej sprawie. To krok w kierunku ucywilizowania procedury uzgodnienia płci metrykalnej, jednak droga do międzynarodowych standardów jest jeszcze daleka.
Transpłciowość to zaburzenie identyfikacji płciowej. Nie jest chorobą psychiczną. Poczucie przynależności do innej płci niż przypisana przy urodzeniu nie jest też decyzją osoby transpłciowej, a tym bardziej jej kaprysem czy fanaberią. Zdecydowana większość osób transpłciowych, zwłaszcza po dokonaniu tranzycji (proces korekty płci), z powodzeniem funkcjonuje społecznie w nowej roli, a o ich przeszłości świadczą wyłącznie niezmienione dokumenty.
Kobieta czy mężczyzna?
W polskim systemie prawnym do dziś nie ma procedury, która pozwalałaby osobie transpłciowej w szybki i przystępny sposób uzgodnić płeć metrykalną. Kwestia ta nie jest problemem nowym, a pierwsze orzeczenia w podobnych sprawach Sąd Najwyższy wydawał już w latach 70. XX w. To właśnie wtedy przyznał, że osoba transpłciowa ma interes prawny w uzgodnieniu innej płci niż wskazana w jej dokumentach. Proces cywilny rządzi się jednak swoimi prawami i ze względów formalnoprawnych niezbędne jest oznaczenie strony pozwanej. Zdaniem sądu powinni to być rodzice osoby transpłciowej, którzy widnieją w jej akcie urodzenia.
Praktyka pokazała jednak, że postępowania przeciwko własnym rodzicom są psychicznym obciążeniem dla obu stron. Gdy wydawało się, że gorzej być już nie może, SN w 2013 r. zdecydował, że jeśli osoba transpłciowa ma dzieci, to również one powinny zostać pozwane.
Matka czy ojciec?
Jak trudne może to być w praktyce pokazała sprawa Pani R. (pierwotnie Pan R.). Mieszkanka małej miejscowości, po rozwodzie, jest ojcem sześciorga dzieci, jednak z czwórką z nich nie utrzymuje kontaktu. Jej transpłciowość została potwierdzona niezbędnymi opiniami lekarskimi, leczy się hormonalnie. Sąd pierwszej instancji nakazuje dopozwać w sprawie szóstkę jej dzieci, a gdy ta odmawia, oddala powództwo. Do postępowania przystępuje rzecznik praw obywatelskich, który składa apelację, i prokurator. Sąd apelacyjny uwzględnia argumenty powoda i rzecznika, przyznając, że dzieci nie mają prawnego interesu w sprawie, a zatem nie ma potrzeby, by występowały w charakterze pozwanych. Wyrok kwestionuje jednak prokurator regionalny i kieruje skargę kasacyjną do SN, twierdząc, że dziecko ma prawo, by jego rodzice pozostali w rolach odpowiadających ich płci metrykalnej. Czy na pewno?