Droga do nieba - o pozornym demokratyzowaniu wyborów do Krajowej Rady Sądownictwa

Pozorne demokratyzowanie wyborów do Krajowej Rady Sądownictwa to nic innego jak zamach na niezależność sądów, a w dalszej perspektywie najpewniej także na niezawisłość sędziów. Warto zatem zapytać: do jakiego celu dąży suweren?

Aktualizacja: 11.02.2017 17:18 Publikacja: 11.02.2017 05:00

Droga do nieba - o pozornym demokratyzowaniu wyborów do Krajowej Rady Sądownictwa

Foto: 123RF

Tak jak krzesło to nie to samo, co krzesło elektryczne, tak „sprawowanie urzędu sędziowskiego" nie czyni sędziego urzędnikiem. Funkcjonuje on wprawdzie w strukturze wymiaru sprawiedliwości, jednakże tym, co zgodnie z zasadą trójpodziału władzy, odzwierciedloną w treści konstytucji, wysuwa się na pierwszy plan, jest jego niezawisłość w orzekaniu i podleganie wyłącznie ustawom oraz własnemu sumieniu. Urzędnik, powołany przez polityków i de facto im podległy, nigdy w przymioty te wyposażony nie będzie.

Pozorne demokratyzowanie wyborów do Krajowej Rady Sądownictwa to nic innego jak zamach na niezależność sądów, a w dalszej perspektywie najpewniej także na niezawisłość sędziów. Ustawodawca, sięgając entuzjastycznie po rozwiązania znane wiekom wcześniejszym i przyjmując zasadę, że sędzia podporządkowany władcy to dobry sędzia, pomija w swych planach taką oto nieuchronność, iż każda władza – prędzej czy później – ma swój kres. W ostatecznym zatem rozrachunku mądry, niezależnie myślący i zwyczajnie uczciwy sędzia to wartość nie do przecenienia. Podobnie zresztą jak niezłomny adwokat gotowy do odważnego przeciwstawienia się władzy w obronie praw człowieka i sprawiedliwości. Nie wątpię, iż dążenie parlamentu do zachwiania zasadą trójpodziału władz, przy jednoczesnym nieposzanowaniu już obowiązujących reguł i zasad, z czym mamy do czynienia od kilkunastu miesięcy, jest działaniem krótkowzrocznym. Nadto, nakazującym coraz nachalniej pytać, na ile pojęcie „racjonalny ustawodawca" pozostaje aktualne.

Już starożytni uważali, że władca nie podlega prawu. Jak wskazał Cesarz Justynian I (527–565), kodyfikator prawa rzymskiego, to ma moc prawa, co podoba się panującemu. Warto przypomnieć jednakże, iż Rzymianie praktykowali m.in. podział ludzi na wolnych i niewolnych, kobiety uważając za istoty słabe i ułomne, a z tego względu potrzebujące mniej pożywienia. W średniowieczu święty Tomasz z Akwinu twierdził zaś, że nie istnieje akt prawny najwyższej wagi, władca podlega wyłącznie Bogu, władcy zaś – sędziowie, których cechuje okazywana mu lojalność i dyspozycyjność. Równocześnie przyjmowano wówczas, że zarodek płci męskiej staje się człowiekiem po czterdziestu dniach, zarodek żeński po osiemdziesięciu, a dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów.

Przekonanie suwerena, a ściślej: utożsamiającej się z nim parlamentarnej większości, iż przysługuje jej prawo do dokonywania dowolnych ustrojowych zmian bez ingerowania w treść aktu najwyższego rzędu, tj. konstytucji, bazuje na wypartym zdawałoby się przez kolejne stulecia poglądzie, że można wprowadzić takie prawa, jakich władza sobie życzy.

Od starożytności i bliższego nam czasowo średniowiecza ludzkość wypracowała jednak wiele pojęć i instytucji, dzięki którym trudno dla demokratycznego państwa prawnego znaleźć godną konkurencję. Z pewnością nie wytrzymało jej państwo totalitarne, w którym jeszcze nie tak dawno dochodziło niekiedy do ręcznego sterowania orzecznictwem i zdejmowania z urzędu sędziów, którzy zasady niezawisłości nie ważyli sobie lekce.

Warto zatem zapytać: do jakiego celu dąży suweren? Jeśli do tego, o czym pisał święty Tomasz z Akwinu, tj. stanu, w którym sędzia jest spolegliwy wobec tego, kto go na urząd powołał, to powiedzmy sobie jasno: jedyny skutek możliwy tu do osiągnięcia to przybliżenie się III RP do królestwa niebieskiego, a nie przeprowadzenie reformy wymiaru sprawiedliwości tu, na ziemi.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl), członkiem NRA, nową felietonistką „Rzeczy o Prawie"

Tak jak krzesło to nie to samo, co krzesło elektryczne, tak „sprawowanie urzędu sędziowskiego" nie czyni sędziego urzędnikiem. Funkcjonuje on wprawdzie w strukturze wymiaru sprawiedliwości, jednakże tym, co zgodnie z zasadą trójpodziału władzy, odzwierciedloną w treści konstytucji, wysuwa się na pierwszy plan, jest jego niezawisłość w orzekaniu i podleganie wyłącznie ustawom oraz własnemu sumieniu. Urzędnik, powołany przez polityków i de facto im podległy, nigdy w przymioty te wyposażony nie będzie.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Kajetan Bartosiak: O badaniu trzeźwości nie tylko w Dniu Strażaka