Sławomir Broniarz: Prezes, co się ministrom nie kłania

Sławomir Broniarz licytuje wysoko. Jednak od zawsze lubił wyzwania.

Aktualizacja: 03.04.2019 20:50 Publikacja: 02.04.2019 18:55

Sławomir Broniarz jest prezesem ZNP nieprzerwanie od 1998 roku

Sławomir Broniarz jest prezesem ZNP nieprzerwanie od 1998 roku

Foto: PAP

Sławomir Broniarz zachowuje się jak polityk, a nie szef związku – powiedziała w ubiegłym tygodniu wicepremier Beata Szydło. Politycy PiS taką opinię na temat szefa ZNP powtarzają jak mantrę. Pokazuje to, jak wielki problem mają z przywódcą strajku nauczycieli, który przed wyborami może pomieszać szyki partii rządzącej. On sam przekonuje jednak, że za polityka się nie uważa, a od najmłodszych lat marzył po prostu o tym, by zostać nauczycielem.

Nauczyciel z powołania

Sławomir Broniarz urodził się w 1958 roku. Do dziś mieszka w Skierniewicach, choć sporą część czasu spędza w Warszawie. Skończył studia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego, na które przyjęto go bez egzaminów. – Wybrałem kierunek nauczycielski, choć mama chciała inaczej – opowiada „Rzeczpospolitej".

Nauczycielem został 1 września 1981 roku. Uczył kilku przedmiotów w szkołach podstawowych w podskierniewickich wsiach i w samych Skierniewicach, gdzie szybko zaczął pełnić też funkcje kierownicze. Za kluczową datę w swojej dyrektorskiej karierze uważa 14 września 1988 roku. Wtedy kurator przeniósł go na stanowisko dyrektora Zespołu Szkół Zawodowych nr 3 w Skierniewicach. Dzień wcześniej dotychczasowa dyrektor, pełniąca tę funkcję od zaledwie miesiąca, położyła klucze na biurku, twierdząc, że jej noga więcej w tej szkole nie postanie.

Dziś Zespół nr 3, zwany Ekonomikiem, mieści się w nowoczesnym budynku przy ul. Działkowej. Za czasów Broniarza było inaczej. – Szkoła była położona w dwóch prywatnych budynkach, przedzielonych wiaduktem kolejowym. I choć znajdowała się kilkadziesiąt metrów od dworca, nie miała kanalizacji, trzeba było nosić wodę ze studni i samemu wrzucać węgiel do piwnicy – wspomina Sławomir Broniarz. – Jednak zasadniczym problemem było to, że w szkole uczyło bardzo wielu nauczycieli przychodzących na kilka godzin. Ułożenie planu zajęć graniczyło z cudem – dodaje.

Uzdrowienie tej szkoły, we współpracy z radą pedagogiczną, uważa dziś za jeden ze swoich sukcesów. Również ze strony internetowej Ekonomika wynika, że okres dyrektorowania Broniarza był przełomowy. „Zmieniły się warunki lokalowe. Zrezygnowano z budynku przy ul. Bielańskiej, na rzecz lokum przy ul. Rybickiego (...), a w wyremontowanym i zmodernizowanym budynku przy ul. Lelewela powstały dobrze wyposażone pracownie krawieckie" – można tam przeczytać.

W tamtym czasie Broniarz, związany z ZNP od początku pracy nauczyciela, awansował w strukturach związku. W 1990 roku został prezesem związku w Skierniewicach, w 1994 roku członkiem zarządu głównego, a rok później wiceprezesem związku. Wtedy też przestał uczyć historii, uznając, że jest to nie do pogodzenia z nowymi obowiązkami. Broniarz został prezesem ZNP w 1998 roku i pełni tę funkcję nieprzerwanie do dziś.

Beton nie do przebicia

W tym czasie był twarzą wielu protestów. Jego pierwszym hasłem była walka z gimnazjami, tymi samymi, których bronił za rządów PiS, wywodząc, że skoro system okrzepł, nie potrzebuje kolejnej rewolucji. Broniarz kilkakrotnie prezentował w Sejmie projekty obywatelskich inicjatyw ustawodawczych i wprowadził ZNP na światowe salony, czyli do Międzynarodówki Edukacyjnej, co próbowała zablokować Solidarność.

Wśród byłych ministrów edukacji ma opinię trudnego rozmówcy. – Gdy siada do negocjacji, zamienia się w beton nie do przebicia – mówiła w 2008 roku Krystyna Łybacka, była minister z SLD. – Gdybym miała wskazać osobę, która przysporzyła mi najwięcej siwych włosów, byłby to Broniarz – dodawała. A problemy z szefem ZNP oprócz Łybackiej miał np. Roman Giertych. Zaledwie kilka dni po objęciu przez niego funkcji ministra edukacji Broniarz poparł demonstrację „Giertych? Nigdy w życiu!".

Była minister edukacji w rządzie PO Katarzyna Hall twierdzi, że mimo wszystko Broniarz jest człowiekiem, z którym da się dojść do porozumienia. – Można z nim prowadzić dialog. Choć nie jest to łatwy dialog, bo reprezentuje stanowisko nie tylko swoje, ale też członków związku, którzy często obligują go do określonych działań. To mądry partner do rozmów – przekonuje.Jej zdaniem Broniarzowi udaje się tak długo pełnić funkcję szefa związku, bo ma silne poparcie w regionach i dobrze odczytuje nastroje nauczycieli. – Kiedyś jego związek był jedynym. Później pojawiła się Solidarność, ale ZNP wciąż ma zdecydowanie więcej członków – zauważa.

Jednak nie oznacza to, że w środowisku Broniarz nie budzi jakichkolwiek kontrowersji. Po pierwsze, dość jednoznacznie kojarzony jest z lewicą. Związkowi Nauczycielstwa Polskiego komunistyczne sympatie zarzucano już w okresie międzywojennym, co nie zmieniło się w PRL. Broniarz nigdy z tą tradycją jednoznacznie nie zerwał. W 2015 roku ZNP podpisał ze Zjednoczoną Lewicą porozumienie programowe, a po wygranej PiS Broniarz pojawił się na marszu KOD.

– Nigdy nie ukrywałem, że moje poglądy są raczej natury lewicowej, ale mogę współpracować z każdym, kto chce ze mną rozmawiać o edukacji – mówi Broniarz. Jednak części nauczycieli kojarzy się on też z lewicową ideologią. W 2013 roku ZNP objął patronatem poradnik dla nauczycieli, który zalecał, by akcentować podczas lekcji, że Maria Konopnicka była lesbijką. A w ubiegłym roku związany z ZNP „Głos Nauczycielski" promował akcję „Tęczowy piątek".

Gdy gra toczy się o podwyżki płac, te lewicowe konotacje wydają się jednak nie mieć znaczenia. Może o tym świadczyć masowość nadchodzącego strajku. – Chcą wziąć w nim udział również nauczyciele, niebędący w żadnym związku zawodowym – zauważa Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister edukacji z PO.

Jej zdaniem Broniarz doprowadził do sytuacji, która może być momentem zwrotnym nie tylko w jego karierze, ale i historii ZNP. – Jeśli strajk się powiedzie, może to oznaczać koniec oświatowej Solidarności. A w efekcie wzrost hegemonii ZNP i jego prezesa – przewiduje.

Sławomir Broniarz zachowuje się jak polityk, a nie szef związku – powiedziała w ubiegłym tygodniu wicepremier Beata Szydło. Politycy PiS taką opinię na temat szefa ZNP powtarzają jak mantrę. Pokazuje to, jak wielki problem mają z przywódcą strajku nauczycieli, który przed wyborami może pomieszać szyki partii rządzącej. On sam przekonuje jednak, że za polityka się nie uważa, a od najmłodszych lat marzył po prostu o tym, by zostać nauczycielem.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej