Nie musi być „jak kamień w wodę”

Tylko w ciągu ostatniego roku miały miejsce trzy – zakończone powodzeniem – spektakularne akcje poszukiwania okrętów podwodnych.

Aktualizacja: 05.09.2019 16:53 Publikacja: 05.09.2019 16:12

Nie musi być „jak kamień w wodę”

Foto: Domena |Publiczna

Nowiutki amerykański USS „Grunion" zaginął podczas swojego pierwszego bojowego patrolu. 30 lipca 1942 r. został skierowany do bazy Dutch Harbor na Alasce. Dowodził nim porucznik Mannert Abele. Nie dotarł, nie nadał sygnału SOS, a 5 października został oficjalnie uznany za stracony. Ale na tym jego historia się nie zakończyła. W 2006 r. trzej synowie porucznika Abele – Bruce, Brad i John – rozpoczęli poszukiwania wraku, po tym jak otrzymali wskazówkę od „wspaniałego japońskiego dżentelmena Yutaka Iwasaki". Bracia zwrócili się do Williamson & Associates, firmy zajmującej się geofizyką oraz inżynierią oceaniczną. Firma korzysta z najnowocześniejszych urządzeń, sonaru bocznego, podwodnych autonomicznych robotów, zaawansowanej fotogrametrii. – Wideo oraz obrazy dna uzyskiwane w ten sposób są tak szczegółowe i precyzyjne, że moim zdaniem jest to przyszłość w poszukiwaniach historycznych okrętów podwodnych – uważa Tim Tylor, który kierował akcją. Znaleziono wrak w pobliżu Wysp Aleuckich, na głębokości 820 m.

Z kolei francuski okręt podwodny „La Minerve" zatonął wraz z całą 52-osobową załogą 27 stycznia 1968 r. Szukała go francuska marynarka wojenna, pomagał Commissariat a l'energie atomique, IFREMER. Na próżno. Pod koniec 2018 r., na prośbę rodzin zaginionych marynarzy, wznowiono poszukiwania. Rodziny motywowały swoją prośbę postępem technologicznym, jaki dokonał się w ciągu półwiecza, jakie minęło od katastrofy, co obudziło ich nadzieje na odnalezienie wraku. Minister obrony, pani Florence Parly, wyraziła zgodę. Ale tym razem poproszono o pomoc amerykańską firmę Ocean Infinity, która po 50 latach zlokalizowała wrak na głębokości 2370 m, 45 km od Tulonu.

Argentyński okręt podwodny „San Juan" zaginął na Atlantyku wraz z 44-osobową załogą 15 listopada 2017 r. Argentyńska marynarka nie zdołała go odnaleźć własnymi siłami, mimo wsparcia statków i okrętów z dziesięciu krajów. Dlatego biorąc przykład z marynarki francuskiej, zwróciła się o pomoc do Ocean Infinity. Amerykanie skierowali na południowy Atlantyk swój statek „Seabed Constructor" przystosowany do technologii offshore. Jednostka długości 115 m dysponuje całą flotyllą podwodnych dronów typu Hugin 6000 oraz dwoma autonomicznymi robotami podwodnymi zdolnymi do pracy i filmowania na głębokości nawet 6000 metrów. „Seabed Constructor" odnalazł argentyński okręt podwodny 400 km od wybrzeży Patagonii, na głębokości 870 m.

W tych trzech epizodach jedna rzecz jest znamienna: determinacja rodzin, pamięć o zaginionych, dobra wola władz – wszystko to są uczucia i poczynania piękne, szlachetne, wzruszające, ale nie przynoszą oczekiwanego skutku bez zaangażowania najnowocześniejszej techniki na światowym poziomie.

ORP „Orzeł" to polski okręt legenda. Przed II wojną światową był najnowocześniejszą jednostką (wraz z bliźniaczym „Sępem") w Polskiej Marynarce Wojennej. We wrześniu 1939 r. został podstępnie internowany w estońskim Tallinie i rozbrojony. Pod ostrzałem wymknął się z portu. Bez map, płynąc nocą, a za dnia leżąc na dnie, prowadzony na pamięć, z uszkodzoną radiostacją zdołał przedostać się przez Bałtyk, cieśniny Sund i Skagerrak, i dotrzeć do Anglii. Za tę brawurową ucieczkę kapitana Jana Grudzińskiego odznaczono polskim Orderem Virtuti Militari oraz brytyjskim Distinguished Service Order. ORP „Orzeł" został włączony do floty alianckiej i odbywał regularnie rejsy bojowe. 11 czerwca 1940 r. oficjalnie uznano go za okręt zaginiony. Okoliczności i miejsce zatonięcia do dziś pozostają tajemnicą.

W 2008 r. na pokładzie statku „Imor" wyruszyła na Morze Północne wyprawa poszukiwawcza finansowana przez firmę Balexmetal. W czerwcu 2013 r. „Rzeczpospolita" informowała: „Wrak legendarnego polskiego okrętu podwodnego prawdopodobnie odnaleziono na Morzu Północnym. Na niezidentyfikowany obiekt natknęła się załoga niszczyciela ORP »Czajka«". Ale to był fałszywy trop. 26 marca tego roku PAP donosił: „W minionym tygodniu duński statek badawczy z Polakami na pokładzie przeszukał – kolejny już – obszar Morza Północnego, na dnie którego może spoczywać legendarny okręt podwodny ORP »Orzeł«". Wraku nie odnaleziono. I, niestety, prawdopodobnie nie zostanie odnaleziony, jeżeli poszukiwacze nie skorzystają z pomocy, umiejętności i sprzętu Ocean Infinity, Williamson & Associates lub podobnej potęgi technologicznej.

Nowiutki amerykański USS „Grunion" zaginął podczas swojego pierwszego bojowego patrolu. 30 lipca 1942 r. został skierowany do bazy Dutch Harbor na Alasce. Dowodził nim porucznik Mannert Abele. Nie dotarł, nie nadał sygnału SOS, a 5 października został oficjalnie uznany za stracony. Ale na tym jego historia się nie zakończyła. W 2006 r. trzej synowie porucznika Abele – Bruce, Brad i John – rozpoczęli poszukiwania wraku, po tym jak otrzymali wskazówkę od „wspaniałego japońskiego dżentelmena Yutaka Iwasaki". Bracia zwrócili się do Williamson & Associates, firmy zajmującej się geofizyką oraz inżynierią oceaniczną. Firma korzysta z najnowocześniejszych urządzeń, sonaru bocznego, podwodnych autonomicznych robotów, zaawansowanej fotogrametrii. – Wideo oraz obrazy dna uzyskiwane w ten sposób są tak szczegółowe i precyzyjne, że moim zdaniem jest to przyszłość w poszukiwaniach historycznych okrętów podwodnych – uważa Tim Tylor, który kierował akcją. Znaleziono wrak w pobliżu Wysp Aleuckich, na głębokości 820 m.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar