Zadanie dowodzonych przez Samsonowa oddziałów polegało na zaatakowaniu Prus Wschodnich i związaniu sił nieprzyjaciela. Manewr był dla Niemców stosunkowo łatwy do przewidzenia. W czasie trzydniowych walk pod Tannenbergiem Rosjanie ponieśli sromotną klęskę. Wieczorem 29 sierpnia 1914 r. w kotle znalazł się sztab niefortunnego generała oraz kasa armii: 100 kilogramów złotych monet przeznaczonych na żołd oraz złote i srebrne medale, którymi zamierzano udekorować żołnierzy po zdobyciu Prus.
Wycofywano się w stronę Wielbarka. Zatrzymano w lesie na naradę, na której ustalono, że należy się rozdzielić na mniejsze grupki, ale przede wszystkim uchronić kasę armii przed wrogiem. Dowódca nie miał do nikogo zaufania. Wsiadł z adiutantem oraz pięcioma żołnierzami na wóz i odjechali.
Złoto utopione w błocie?
Następnego dnia w nocy do rosyjskiego oddziału błądzącego w lasach dowlókł się jeden z żołnierzy towarzyszących Samsonowowi. Miał rozerwane pociskiem gardło, dlatego raport złożył na piśmie. Zgodnie z jego relacją jechali przez cały dzień, przeciągając ciężki wóz przez błota i potoki, ale utknęli na nadgniłym moście spinającym brzegi bagnistej rzeczki. Wyciągnięcie wozu przekraczało możliwości garstki ludzi. Generał rozkazał wykopać pod spodem dół, a następnie wysadzić most, licząc, że skrzynia zniknie pod powierzchnią błota i w sprzyjających warunkach będzie można ją wydobyć. Po wybuchu kasa zniknęła pod grubą warstwą brudnej wody. Resztki zniszczonego wozu wystające z bagna były normalnym widokiem na terenie walk i nikogo nie powinny zainteresować.
Niestety, generał podjął tragiczną decyzję. Razem z adiutantem zastrzelili czterech żołnierzy i ranili piątego. Ranny w gardło żołnierz udał martwego i dzięki temu przeżył. Po pierwszym etapie egzekucji gen. Samsonow z zimną krwią zastrzelił także adiutanta. Przez kilka minut stał nad zabitymi, po czym napił się wódki z manierki i wszedł w las. Po chwili padł tam pojedynczy strzał. Generał popełnił samobójstwo. Ranny zawiązał sobie gardło kawałkiem koszuli i ruszył na poszukiwanie swoich.
Relacja sprawiała wrażenie prawdziwej. Niestety, nie można było podjąć próby wydobycia skarbu, gdyż cały rejon był opanowany przez Niemców. Należało z tym poczekać aż do przesunięcia się frontu. Żołnierza po sporządzeniu planu ukrycia złota wysłano do szpitala na tyły. Zanim tam trafił, cenną kartkę skopiowano. Stała się obiektem handlu. Trafiła do miejscowej ludności i niemieckich wojsk. Lasy w rejonie Wielbarka zaroiły się od gotowych na wszystko poszukiwaczy skarbów. Pracowicie przekopywano wszystkie bagniste cieki, a jest ich tam bez liku.