„Obce rzeczy wiedzieć dobrze jest, swoje – obowiązek” – takie motto dał całemu swojemu życiu niestrudzony badacz kultury staropolskiej Zygmunt Gloger. Jeszcze kilka pokoleń i drewniane kościoły też sczezną, może ten i ów, tu i ówdzie przetrwa. Toteż wypadałoby choć trochę dowiedzieć się o tym elemencie naszego krajobrazu.
Tajemnica cieśli
Przy szosie z Pułtuska do Rząśnika, w Sokołowie Włościańskim, drogowskaz informuje: „Zabytkowy kościół drewniany”. Ufundował go niegdysiejszy właściciel wsi, Jan Wiecki, cześnik ciechanowski. W zakrystii zachował się oryginalny zamek z kutego żelaza i klucz. Ksiądz Mariusz Dołęgowski, proboszcz parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP, jest redaktorem pracy „Kościół w Sokołowie Włościańskim 1682–2017” (tekst Anna Henrykowska).
Podaje ona, że według zapisu z 1756 roku w ołtarzu głównym, znajdował się obraz Najświętszej Maryi Panny, „do której ludzie uciekający się w wypadkach swoich łask doznawają”. W źródłach z epoki można znaleźć informacje o założycielach, fundatorach, darczyńcach, dobrodziejach tej świątyni, ale o tych, którzy w niej „łask doznawali” nie wiadomo nic, a tym bardziej o samych łaskach. A przecież musiały chwytać za serce, o czym świadczą wota składane przy obrazie. W 1764 roku, podczas sporządzania inwentarza, odnotowano ich 156. Wierni – w intencji i w podzięce – składali srebrne i złote obrączki, sznury pereł i korali, srebrne zausznice i guziki, złoty medalion z wizerunkiem św. Gabriela; pani Żabińska (złoty naszyjnik) jest jedyną znaną z nazwiska ofiarodawczynią. Toteż nic dziwnego, że w 1739 roku wizytator nakazał przekazanie najcenniejszych sokołowskich wotów w depozyt do skarbca kolegiaty w Pułtusku, aby chronić je przed złodziejami. Obowiązku tego nigdy nie wypełniono, a wota i tak uległy rozproszeniu. W 1816 roku pozostały już tylko cztery wota: krzyżyk złoty i srebrny, złączone dwa srebrne serca i srebrny półksiężyc. „W kaplicy sokołowskiej nie zachowały się spisy łask otrzymywanych za pośrednictwem Maryi. Być może w ogóle nie były prowadzone”.
Kościół w Sokołowie Włościańskim skrywa jeszcze jedna tajemnicę, o której zresztą, paradoksalnie, „głośno krzyczy”: na potężnej belce biegnącej ponad nawą, pomiędzy ścianami bocznymi, widnieje duża, bardzo wyraźnie i starannie wyryta w drewnie data: „1687”. Świątynię erygowano 22 lipca 1682 roku, co do tego nie ma nawet cienia wątpliwości, skąd zatem różnica pięciu lat? Bóg jeden raczy wiedzieć. Szalony cieśla? Rok okropnej zbrodni i zadanej pokuty? Ktoś chciał upamiętnić wybór Iwana Mazepy na hetmana Zadnieprza?
Ile takich tajemnic skrywają małe drewniane kościółki?