O ile jeszcze przed rokiem 14 proc. pracodawców badanych przez agencję zatrudnienia Personnel Service mówiło o problemach z rekrutacją pracowników z Ukrainy, to w tegorocznej edycji jej Barometru Imigracji Zarobkowej te problemy dostrzega już ponad trzykrotnie więcej- bo 46 proc. firm.
Czytaj także: Wschodnia Europa ma problem: drastyczny brak rąk do pracy
- To jeden z wyraźniejszych sygnałów, że obawy o wyczerpujący się potencjał imigracji ukraińskiej nie są bezpodstawne. Osoby, które chciały wyjechać z Ukrainy już to zrobiły, a kolejne kusi wizja wyższych zarobków w innych krajach Unii Europejskiej- twierdzi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service. To również jeden z powodów lekkiego zmniejszenia się grupy firm (z 21 do 18 proc. obecnie), które zatrudniają Ukraińców- średnią podwyższają duże firmy- wśród nich 40 proc. ma w załodze pracowników z Ukrainy.
Krzysztof Inglot zaznaczał podczas środowej prezentacji raportu, że spora część potencjalnych imigrantów zarobkowych z Ukrainy wstrzymuje się teraz z wyjazdem do Polski i innych krajów naszego regionu czekając na rozwój wypadków w Niemczech. Tam z początkiem 2020 r. wchodzą w życie nowe regulacje prawne ułatwiające imigrację fachowców i specjalistów spoza Unii Europejskiej, w tym głównie z Ukrainy, gdzie opinia publiczna traktuje tę zmianę jako drzwi do eldorado. Według Barometru Imigracji Zarobkowej, który jest wynikiem badania zarówno pracodawców jak również polskich i ukraińskich pracowników, to właśnie Niemcy są dla Ukraińców najbardziej atrakcyjnym celem emigracji zarobkowej (33 proc. wskazań). Nic więc dziwnego, że 15 proc. pracodawców zatrudniających Ukraińców obawia się ich odpływu za Odrę.
Czytaj także: Najszybszy od dziesięciu lat wzrost wynagrodzeń