Cudzoziemcy pomogą tylko na chwilę

W razie konieczności pracodawcy w pierwszej kolejności mogą się rozstawać z pracownikami z zagranicy. Ale bezrobocie dopadnie też w końcu Polaków.

Aktualizacja: 19.08.2019 13:29 Publikacja: 18.08.2019 21:19

Cudzoziemcy pomogą tylko na chwilę

Foto: Adobe Stock

– Na razie polski rynek pracy wciąż jest w bardzo dobrej kondycji. Jednak w globalnej gospodarce rosną ryzyka, które mogą w ciągu kilku kwartałów doprowadzić do zmiany dotychczas pozytywnych trendów także w Polsce – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego. – W razie znaczącego pogorszenia się sytuacji takim pierwszym buforem ochronnym na polskim rynku pracy mogą być pracownicy z zagranicy – zaznacza.

Kontrowersyjna teza?

Jego zdaniem w razie koniecznej redukcji zatrudnienia pracodawcy w pierwszej fazie żegnaliby się z pracownikami tymczasowymi, których znakomita większość to właśnie cudzoziemcy.

Teza ta brzmi nieco kontrowersyjnie – mogłoby się wydawać, że firmy w trudnych chwilach miałyby się kierować kryterium narodowościowym, czyli wyborem Polacy versus Ukraińcy. Według Piotra Bujaka ma ona jednak proste, ekonomiczne uzasadnienie.

– Zwolnienie pracowników tymczasowych jest tańsze niż pracowników na umowy na czas nieokreślony. Nie trzeba wypłacać odpraw, tworzyć odpowiednich rezerw itp. – wyjaśnia ekonomista PKO BP. – Jeśli zaistniałaby potrzeba szybkiego dostosowania poziomu zatrudnienia, to najbardziej racjonalnym wyborem jest redukcja pracowników tymczasowych – uważa.

– Oczywiście, pracodawcy nie kierują się emocjami czy paszportem. Moim zdaniem najważniejszym kryterium jest wydajność i jeśli zajdzie potrzeba rezygnacji z pracownika, to dotyczyć to będzie najpierw tych najmniej wydajnych – ocenia z kolei Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.

Liczy się wydajność

Z analiz Borowskiego wynika, że wydajność Ukraińców w ostatnich latach wzrosła, na co wskazują także badania Narodowego Banku Polskiego. Co do zasady wciąż jednak podejmują oni głównie zajęcia niewymagające wysokich kwalifikacji, a pracodawcy nie inwestują w ich szkolenia czy wykształcenie.

– Należy się liczyć z tym, że w niektórych branżach ich wkład w wydajność firmy jest relatywnie niski i w związku z tym rzeczywiście pracodawcy mogą się pozbywać cudzoziemców w pierwszej kolejności – uważa Borowski.

Choć dodaje, że nie ma tu reguły, bo przecież w każdym przedsiębiorstwie ocena pracy Ukraińców czy Białorusinów może wyglądać inaczej. Poza tym jest wiele branż, w których cudzoziemcy nie pracują, więc trudno uznać, że będą buforem dla całej gospodarki.

Nie brakuje też przykładów firm, w których pracownicy z zagranicy odgrywają ważną rolę. – Coraz mniejsze znaczenie ma to, czy pracownik jest Polakiem czy cudzoziemcem. Kompetencje nie mają narodowości, dlatego dla pracodawców nie ma znaczenia, czy np. programista jest z Polski czy z Ukrainy – mówi Iwo Paliszewski z agencji pracy Antal.

Polaków też zaboli

Migranci zarobkowi mają też jednak asa w rękawie – w razie konieczności mogą obniżyć swoje wymagania płacowe. – Warto również zauważyć, że duża część spośród stanowisk, które najbardziej mogą odczuć ewentualny zastój na polskim rynku pracy, to te słabiej płatne, na których Polacy i tak nie chcą pracować – zaznacza Paliszewski. – Dlatego sądzę, że ewentualne spowolnienie może bardziej zaboleć przyzwyczajonych do dobrej kondycji rynku pracy i rosnących wynagrodzeń polskich pracowników niż cudzoziemców walczących o lepszą przyszłość w Polsce – dodaje.

Z kolei Maciej Bukowski, prezes think tanku Wise Europa, ostrzega, że nawet jeśli migranci zarobkowi są pewnym buforem ochronnym dla pozostałych pracowników, to tej ochrony nie starczy na długo.

Bezrobocie wzrośnie

– Rzeczywiście, w pierwszej kolejności spowolnienie na rynku pracy może dotknąć cudzoziemców, zwłaszcza w tych branżach, gdzie nie są wymagane wysokie kwalifikacje, jak rolnictwo, część budownictwa, handel czy logistyka – mówi Bukowski. – Ale takie spowolnienie nie trwa przez miesiąc czy dwa. Będziemy je odczuwać nawet przez dwa–trzy lata – dodaje. W tym czasie firmy przestaną zatrudniać kogokolwiek, czy to Polaków, czy cudzoziemców, raczej będą zwalniać. W efekcie zacznie rosnąć bezrobocie, gównie wśród Polaków, bo migranci zawsze mogę wyjechać.

– Wbrew pozorom rynek pracy nie działa w sposób wybiórczy, tylko zsynchronizowany. Jeśli rośnie bezrobocie, to rośnie ono, choć przy różnych poziomach, we wszystkich grupach i przekrojach. Przykładowo, wśród wszystkich grup wiekowych, czyli i młodych, i starszych – wyjaśnia Bukowski. Badania w krajach zróżnicowanych pod względem narodowościowym pokazują, że taką synchronizację widać także w grupach etnicznych.

Jakie ryzyko

Pytanie, na ile duże jest w ogóle ryzyko głębokiego zastoju na rynku pracy. – Moim zdaniem prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji jest wysokie. Oczywiście nie spodziewam się powrotu bezrobocia do poziomu 20 proc.; może wzrosnąć o 3–4 pkt proc. – szacuje Bukowski.

– Moim zdaniem ryzyko jest niskie, choć rzeczywiście istnieje, jeśli zrealizuje się negatywny scenariusz dla gospodarki globalnej – zaznacza Piotr Bujak. Według szacunków PKO BP, by na rynku pracy pojawiły się negatywne trendy, tempo rozwoju gospodarczego musiałoby spaść poniżej 3 proc. Na razie bank prognozuje 3,7 proc. wzrostu PKB w 2020 r.

Najwięcej Ukraińców

W pierwszej połowie tego roku wydano 845 tys. oświadczeń i zezwoleń na pracę sezonową (odpowiednio na 5 i 9 miesięcy) oraz 271 tys. zezwoleń na pracę (pobyt od 1 roku do 3 lat). W całym zaś ubiegłym roku wydano 1,6 mln oświadczeń i 333 tys. zezwoleń. Połowa cudzoziemców zatrudniana jest przy pracach prostych, a kolejne 25 proc. stanowią robotnicy. Najczęściej pracownicy z zagranicy zatrudniani są w firmach produkcyjnych i budowlanych, w transporcie, logistyce, handlu oraz ulgach administracyjnych dla biznesu (sprzątanie, ochroniarstwo).

Około 1/4 pracowników z Ukrainy zarabia w Polsce poniżej 2,5 tys. zł netto – wynika z badań Personnel Service. Co trzeci ma pensję w wysokości od 2,5 tys. do 3 tys. zł, kolejne 30 proc. zarabia od 3 tys. do 3,5 tys. zł, a 15 proc. powyżej 3,5 tys. zł.

Opinia dla „rz"

Andrzej Kubisiak, ekspert rynku pracy, Polski Instytut Ekonomiczny

Cudzoziemcy pracują u nas głównie na podstawowych stanowiskach w przemyśle, budownictwie, handlu, usługach czy logistyce. Ta specyfika każe przypuszczać, że mogą być grupą w większym stopniu narażoną na zawirowania koniunkturalne niż rodzimi pracownicy. Natomiast nie jest to aż tak duża liczba, by stanowiła znaczący bufor ochronny. Warto dodać, że pracownicy z zagranicy są bardzo mobilni, w przypadku odwrócenia trendów w danym kraju mogą szybko podejmować decyzje o powrotach lub zmianie kraju.

– Na razie polski rynek pracy wciąż jest w bardzo dobrej kondycji. Jednak w globalnej gospodarce rosną ryzyka, które mogą w ciągu kilku kwartałów doprowadzić do zmiany dotychczas pozytywnych trendów także w Polsce – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego. – W razie znaczącego pogorszenia się sytuacji takim pierwszym buforem ochronnym na polskim rynku pracy mogą być pracownicy z zagranicy – zaznacza.

Kontrowersyjna teza?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Ukraińcy mogą zniknąć z polskiego rynku pracy. Kto ich zastąpi?
Rynek pracy
Polskie firmy mają problem. Wojenna mobilizacja wepchnie Ukraińców w szarą strefę?
Rynek pracy
Złe i dobre strony ostrego wzrostu płac
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców