Do katastrofy doszło 8 sierpnia, ale o jej prawdziwych przyczyna poinformował dopiero w poniedziałek dyrektor naukowy Rosyjskiego Federalnego Centrum Atomowego – Ogólnorosyjskiego Instytutu Naukowo-Badawczego Fizyki Eksperymentalnej Wiaczesław Sołowiow.
- Jednym z kierunków naszych badań jest stworzenie małych rozmiarów źródeł energii, z wykorzystaniem rozszczepialnych materiałów radioaktywnych – powiedział w nagraniu na internetowej stronie „Koluczyj Sarow”. Wraz z szefem Instytutu Walentinem Kostikowem i członkiem Rosyjskiej Akademii Nauk Aleksandrem Czernyszewem omawiał tam przyczyny katastrofy.
- Wiele krajów prowadzi podobne badania. W ubiegłym roku na przykład USA testowały niewielki reaktor (ledwo kilka kilowatów) w ramach swego programu „KiloPower” – dodał. Zdaniem Sołowiowa takie reaktory potrzebne są „w kosmosie, w odległych rejonach Arktyki, gdzie nie ma możliwości ciągle obsługiwać źródła energii”.
Występujący mówili o współpracy z rosyjskimi ministerstwem obrony, ale bezpośrednio nie wiązali wojskowych z eksperymentem. Natomiast akademik Czernyszew powiedział, że grupa pracowników Instytutu już po katastrofie prowadziła pomiary „tła radioaktywnego w Siewmaszu” – stoczniach wojskowych w Siewierodwińsku, leżącym 30 kilometrów od miejsca wypadku. Wtedy miano wykryć „dwukrotne podwyższenie radioaktywnego tła w ciągu godziny”.
Zginęło w nim pięciu pracowników Instytutu (prawdopodobnie wydziału KB-11), a troje jest rannych („są to różnego rodzaju złamania” – Kostikow).