Porwanie Ibrahima: reakcja władz zbyt sensacyjna

Child Alert powinno być ograniczone do rzeczywistych porwań dzieci, w szczególności przez osoby nieznane - mówi "Rzeczpospolitej" Rafał Wąworek, adwokat zajmujący się sprawami rodzinnymi.

Aktualizacja: 18.02.2020 14:39 Publikacja: 18.02.2020 12:11

Rafał Wąworek

Rafał Wąworek

Foto: materiały prasowe

Media żyją domniemanym porwaniem przez ojca 10-letniego Ibrahima będącego z matką w Gdyni. Z czym mamy do czynienia w tej sprawie panie mecenasie?

Rafał Wąworek: Z mocnym przekłamaniem, gdyż z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że nie doszło w ogóle do porwania dziecka.

Na jakiej podstawie pan mecenas tak sądzi?

Według informacji podawanej w mediach, już w październiku 2018 r. sąd belgijski ustalił, że miejscem zamieszkania dziecka będzie miejsce zamieszkania ojca. Stan prawny jest zatem trwały i od dawna ustalony. Chłopiec mieszkał od urodzenia w Belgii i z tego względu tamtejszy sąd po wyjeździe matki do Polski ustalił domicyl dziecka przy ojcu. W Gdyni nie mogło zatem raczej dojść do uprowadzenia syna przez ojca, a jeżeli już mówimy o uprowadzeniu, to według przyjętych kryteriów doszło raczej wcześniej do uprowadzenia dziecka przez matkę do Polski.

Czytaj też:

Belgijska prokuratura: To matka złamała prawo

Gdzie jest 10-letni Ibrahim? Uruchomiono system Child Alert

Czy z faktu, że jedna strona (rodzic) zabiera dziecko („porywa") można wnioskować, że drugi jest do tego uprawniony?

Takim sytuacjom miała zapobiec obowiązująca umowa międzynarodowa, tj. konwencja haska dotycząca cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę z 25 października 1980 r., w której jej sygnatariusze w tym Polska, zobowiązały się do bezzwłocznego zwrotu dzieci do kraju ich zamieszkania. Ten cywilizowany mechanizm prawny uległ jednak, wskutek godnej ubolewania praktyki polskich sądów rodzinnych, istotnej degeneracji. Wpływ na ten stan ma również głoszone przez obecną władzę hasło „naszych dzieci nie oddamy". W efekcie Polska nie realizuje postanowień konwencji haskiej.

Z jakim skutkiem?

Z moich obserwacji wynika, że ten przykry fakt stał się powszechnie znany poza granicami Polski. Stąd powstało uciekanie się do tworzenia faktów dokonanych i bezpośredniej realizacji praw rodzicielskich z pominięciem nieskutecznej drogi prawnej.

Czy w realiach tej sprawy, jak ją znamy z mediów, właściwie zastosowano mechanizm Child Alert?

Zastosowanie kosztownego i angażującego wiele sił i środków (w tym również mediów) systemu alarmowego Child Alert powinno być ograniczone do rzeczywistych porwań dzieci, w szczególności przez osoby nieznane w rozumieniu art. 211 Kodeksu karnego. Natomiast w sytuacji sporów rodzicielskich, zastosowanie tego mechanizmu powoduje jego dewaluację i obniżenie znaczenia. W niniejszej sprawie jest dość oczywiste, że matka wiedziała kto zabiera dziecko, tj. ojciec a zatem, organy były świadome, że nie mamy do czynienia z uprowadzeniem sensu stricto.

Jakie są stosowane mechanizmy w przypadku ogłoszenia systemu alarmowego Child Alert?

Informowane są wszystkie służby policyjne, graniczne oraz media co niesie z sobą generowanie poważnych kosztów.

Czy nie powinno zatem następować jakieś rozróżnienia rodzajów uprowadzeń/zatrzymań dziecka?

Tak. Organy państwa w przypadku, gdy w danym przypadku chodzi o zabranie rodzicowi dziecka przez drugiego z rodziców powinny natychmiast dokładnie ustalić rzeczywisty stan prawny zdarzenia, a w przypadku, gdy rodzicem jest obywatel innego państwa europejskiego - zasięgnąć informacji co do władzy rodzicielskiej, miejsca jego zamieszkania itp. w celu uniknięcia sytuacji, gdy rodzic domagający się prowadzenia poszukiwań podaje nieprawdziwe dane. W niniejszej zaś sprawie reakcja organów państwa była najwyraźniej zbyt sensacyjna.

Czy obecne przepisy zapobiegające porwaniom dzieci są skuteczne?

Jak najbardziej. Należy jednak zastanowić się nad odpowiedzialnością karną i dyscyplinarną osób zarówno zgłaszających nieprawdę jak i prowadzących uporczywie postępowanie w przypadku, gdy w sposób oczywisty nie mamy do czynienia z godnym potępienia porwaniem dziecka, ale zabraniem dziecka przez drugiego z rodziców, w szczególności posiadającego pełnię praw opiekuńczych.

rozmawiał Marek Domagalski

Media żyją domniemanym porwaniem przez ojca 10-letniego Ibrahima będącego z matką w Gdyni. Z czym mamy do czynienia w tej sprawie panie mecenasie?

Rafał Wąworek: Z mocnym przekłamaniem, gdyż z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że nie doszło w ogóle do porwania dziecka.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów