Na początku pracy na rzecz samorządu – a trwa ona już ponad 20 lat – uważałem, że powinniśmy pracować dla dobra wspólnego, nie pobierając wynagrodzenia. Nie zdawałem sobie jednak wtedy sprawy z obciążeń administracyjnych i obowiązków, które się z tym wiążą. Dlatego uważam, że wynagrodzenie za pracę w samorządzie jest potrzebne i uzasadnione, bo ogranicza ona istotnie możliwość prowadzenia własnej praktyki. Nie ma tu jednak miejsca na dowolność. Ryczałty powinny być uzasadnione nakładem pracy.
Uważa pan, że osiągnął sukces jako radca prawny?
Moim marzeniem nigdy nie było posiadanie kancelarii zatrudniającej wiele osób – w stylu amerykańskim. Przez lata pracy osiągnąłem stabilizację zawodową, pozyskałem stałych klientów, których zaufaniem niezmiennie się cieszę. I to dla mnie jest najważniejsze. Czuję się spełniony.
A będzie pan lepszym dziekanem od swojej kontrkandydatki, bo...?
Jestem radcą, który potrafi łączyć różne wartości i różne pokolenia. Radcą, który ma doświadczenie w pracy samorządowej, ale także w pracy w kancelarii prawnej. Znam różnego rodzaju środowiska i co ciekawe, to właśnie młodzi radcowie namówili mnie do kandydowania na funkcję dziekana, bo dałem się poznać jako osoba, która zawsze próbuje znaleźć konsensus, nie dopuszcza do konfliktów prowadzących do destrukcji oraz potrafi je rozwiązywać, gdy już wystąpią. Jestem w stanie utrzymać samorząd jako wspólnotę i skutecznie ją pogłębiać. Dlaczego ja, a nie kontrkandydatka? W tak niespokojnych czasach izba wrocławska potrzebuje silnego, stabilnego i otwartego lidera, który ma wizję, a jednocześnie słucha, co mają mu do powiedzenia inni. Kogoś, kto ma odpowiednie doświadczenie i potrafi doprowadzać sprawy do końca. Ludzie wokół uświadomili mnie, że jestem taką osobą. Pragnę służyć naszej wspólnocie i dam z siebie wszystko, by osiągnęła sukces. Dlatego startuję w tych wyborach.