Niekorzystne dla przedsiębiorców interpretacje zostaną poddane analizie i ewentualnej zmianie – zapewniał minister finansów w komunikacie wydanym dwa dni po artykule „Rzeczpospolitej" z 21 października 2015 r. Opisaliśmy w nim m.in. sprawę radcy prawnego, który nie mógł zaliczyć do podatkowych kosztów wydatków na doktorat z prawa autorskiego. Analiza jego interpretacji trochę trwała, ale minister finansów dotrzymał słowa i ją poprawił.
Spór dotyczył rozliczenia podatkowego prowadzącego własną kancelarię radcy prawnego. Chciał zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów wydatki na studia doktoranckie. Argumentował, że ich zakres – prawa autorskie i pokrewne – jest zbieżny z tym, co robi w firmie. Podniesienie kwalifikacji przyczyni się do poszerzenia kręgu klientów. Rozwijanie specjalizacji jest niezbędne, ponieważ jest to wyróżnik na rynku usług prawniczych, na którym panuje ogromna konkurencja – twierdził radca.
Fiskus miał jednak inny pogląd. Łódzka Izba Skarbowa podkreśliła, że wydatki mają na celu uzyskanie tytułu doktora, a nie przychodów z działalności gospodarczej. Można ją bowiem prowadzić bez tego tytułu. Inwestycja w studia służy poszerzeniu i pogłębieniu wiedzy prawniczej oraz podniesieniu wykształcenia w zakresie prawa, a więc ma charakter osobisty.
W artykule z 21 października ub.r. skrytykowaliśmy takie podejście. Podkreślaliśmy, że własna wiedza to główny kapitał każdej firmy, a przedsiębiorcy muszą w nią inwestować, bo bez tego trudno prowadzić i rozwijać biznes.
Okazuje się, że tak też uważa minister finansów. Zmienił interpretację łódzkiej Izby Skarbowej, podkreślając, że wydatki na zdobywanie wiedzy i umiejętności potrzebnych w działalności mają związek z jej prowadzeniem. Tak więc opłaty za studia doktoranckie, które podnoszą kwalifikacje zawodowe przedsiębiorcy można zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów (interpretacja nr DD9.8220.2.147.2015.BRT).