Trzaskowski jak Sarkozy

Bliższy wygranej w polskich wyborach prezydenckich 2020 r. będzie ten, kto sprawniej wytworzy wizję Europy – pisze publicysta.

Aktualizacja: 25.11.2018 06:03 Publikacja: 22.11.2018 20:32

Rafał Trzaskowski

Rafał Trzaskowski

Foto: Fotorzepa, Michał Kolanko

Wiele wskazuje, że to Rafał Trzaskowski, a nie Donald Tusk, zmierzy się z Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich 2020 r. Ambicje nowego prezydenta Warszawy znacznie przekraczają politykę municypalną, a jego pierwsze komentarze nie dotyczą smogu czy przedszkoli, lecz wielkiej polityki. Droga Trzaskowskiego do władzy może być podobna do karier Sarkozy'ego i Macrona. Czy zatem Rafał Trzaskowski stanie się polskim „Macrozym"?

Podobnie jak Nicolas Sarkozy nie był ulubieńcem Jacques'a Chiraca, tak też Trzaskowski nie może się pochwalić patronatem Schetyny. Jednak niczym Sarkozy'emu może mu dopomóc biologia. Cierpiąca na deficyt osobowości politycznych młodego pokolenia Platforma Obywatelska będzie na niego skazana, tak jak Chirac został skazany na młodego Sarkozy'ego.

Starcie konserwatyzmu z liberalizmem

Zmiana pokoleniowa może również wpłynąć na decyzje PO w sprawie wyboru kandydata na prezydenta. W 2020 r. Donald Tusk będzie już się zbliżał do wieku emerytalnego. A w starciu z Andrzejem Dudą większe szanse może mieć kandydat młodszy. Różnica wieku pomiędzy Tuskiem a Dudą wynosi zaledwie 15 lat, a jednak w polityce czas mierzy się inaczej. W 2017 r. w wyborach nad Sekwaną różnica wieku między Emmanuelem Macronem a Marine Le Pen wynosiła również niewiele, jedynie 11 lat. Jednak to Macron, a nie jego konkurentka, wytworzył tak potrzebną w polityce symbolikę młodości i energii do zmian.

Czytaj także: Trzaskowski wchodzi do politycznej pierwszej ligi

W przeciwieństwie do Tuska Trzaskowskiemu udaje się uniknąć stygmatyzacji udziału w rządach Platformy, choć był w nim m.in. ministrem cyfryzacji, nie odnosząc zresztą spektakularnych sukcesów. Przedtem taki sam manewr udał się Macronowi, również odpowiadającemu wcześniej m.in. za politykę cyfryzacji (w rządzie Manuela Vallsa), przez co zdobył on status kandydata ponadpartyjnego. Choć wielu Francuzów zagłosowało na niego przeciwko Le Pen, to jednak Macron dokonał dekonstrukcji znaczenia symboliki partyjnej w grze o Pałac Elizejski.

Podobieństwo Trzaskowskiego do francuskiego prezydenta uwidoczni się również w aksjologii. Będzie mu łatwo pokazać twarz liberała, co pozwoli odróżnić się od Andrzeja Dudy. Będzie to interesujące starcie pomiędzy konserwatyzmem a liberalizmem, mające znaczenie symboliczne dla uważanej w Europie za bastion konserwatyzmu Polsce.

Trzaskowski może też skorzystać na tym, że głównym tematem przyszłej kampanii będą bardzo mu bliskie sprawy europejskie. Wydaje się również, że polityka ostrego kursu PiS w relacjach z Europą jest przyjmowana bez entuzjazmu przez wyborców przyglądających się na razie tej grze z dystansem. To jednak może się zmienić. Dla Polaków wejście do UE było awansem cywilizacyjnym, a pogarszająca się po brexicie sytuacja naszych rodaków na Wyspach może sprawić, że wyborcy będą oczekiwać spójnej polityki europejskiej, gwarantującej stabilność pracujących w Unii współobywateli. Dlatego przekonanie ich do sprawności w kwestiach europejskich może okazać się kluczem do zwycięstwa w wyścigu prezydenckim.

Ponownie można zauważyć podobieństwo z Francją. W zwycięskiej kampanii w 2007 r. Nicolas Sarkozy zaproponował nową rolę międzynarodową swego kraju, co bardzo spodobało się elektoratowi doceniającemu aktywnego na arenie dyplomatycznej prezydenta.

Wizja Europy

Ta sytuacja staje się wyzwaniem dla Andrzeja Dudy i oznacza potrzebę przebudowania polityki zagranicznej, ale przede wszystkim jej ponownego zdefiniowania. Czy jednak zmiana jest możliwa do przeprowadzenia przez obecnych współpracowników głowy państwa? Kierowany przez min. Krzysztofa Szczerskiego zespół, jak i „grupa profesorska" z Narodowej Rady Rozwoju nie mają szczególnie czym się pochwalić. Przez dwa lata nie udało im się wytworzyć dalekosiężnej, prezydenckiej wizji Europy, para poszła w gaszenie pożarów dyplomatycznych, których było niemało.

Otoczenie kreujące prezydentowi politykę zagraniczną jest po dwóch latach zmęczone. Obiecujące na początku kadencji nowe inicjatywy, przede wszystkim Trójmorza, utraciły dynamikę. Dla prezydenta kluczową sprawą jest jednak stworzenie własnej narracji europejskiej. Tymczasem nic nie wskazuje, by w jego otoczeniu nad taką narracją pracowano. Październikowa debata z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem uwidoczniła, że Andrzej Duda jej nie ma. Tak jak Aleksander Kwaśniewski oparł swoją narrację na integracji z UE, Lech Kaczyński na umacnianiu wolności i demokracji na Wschodzie i roli państw Europy Centralnej w tym procesie, tak też Andrzej Duda powinien znaleźć europejski motyw dla swojej prezydentury. Podnoszenie problemu bezpieczeństwa energetycznego i uregulowania migracji to zdecydowanie za mało.

Również w przywoływanych często przez środowisko prezydenta kwestiach aksjologicznych nie udaje się dokonać ich przeniesienia na poziom komunikacji politycznej.

Osobną sprawą pozostaje retoryka używana przez prezydenta. Przeciwnicy nie omieszkają wypomnieć mu kłopotliwych wypowiedzi o żarówkach, aluzji do małżeństwa Macronów czy choćby wpisu pod zdjęciem ze Stambułu z podpisem „urocze". Otoczenie prezydenta albo nie rozumie, albo boi się pomóc mu w poprawie sposobu komunikacji. Wydaje się, że Andrzej Duda będzie nowego otwarcia potrzebował, aby zneutralizować siłę przyjmowanych ciepło w Europie kandydatów z PO.

Choć dialog z Zachodem nie jest łatwy i dzielą nas sprawy kluczowe, jak strefa euro, migracje, a ostatnio także i rynek pracy, to mimo wszystko trzeba postawić pytanie, czy nie powinniśmy zresetować polityki zachodniej, choćby dlatego, że do Zachodu jest nam o wiele bliżej niż np. Słowacji, gdzie dochodzi do kłopotliwych dla państw demokratycznych zabójstw dziennikarzy, czy Czech myślących o Unii Europejskiej transakcyjnie. Prezydent poprzez instrumenty takie jak np. Trójkąt Weimarski powinien to wykorzystać. Jednak aby to się stało, potrzebna jest wizja Europy, a bliższy wygranej będzie ten, kto sprawniej ją wytworzy. ©?

Autor jest filozofem, kulturoznawcą, publicystą, adiunktem na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Wiele wskazuje, że to Rafał Trzaskowski, a nie Donald Tusk, zmierzy się z Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich 2020 r. Ambicje nowego prezydenta Warszawy znacznie przekraczają politykę municypalną, a jego pierwsze komentarze nie dotyczą smogu czy przedszkoli, lecz wielkiej polityki. Droga Trzaskowskiego do władzy może być podobna do karier Sarkozy'ego i Macrona. Czy zatem Rafał Trzaskowski stanie się polskim „Macrozym"?

Podobnie jak Nicolas Sarkozy nie był ulubieńcem Jacques'a Chiraca, tak też Trzaskowski nie może się pochwalić patronatem Schetyny. Jednak niczym Sarkozy'emu może mu dopomóc biologia. Cierpiąca na deficyt osobowości politycznych młodego pokolenia Platforma Obywatelska będzie na niego skazana, tak jak Chirac został skazany na młodego Sarkozy'ego.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?