Na początku marca Emmanuel Macron rozpoczął kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego, publikując manifest pt. „Europejski renesans". W ten sposób stanął do rywalizacji z krajową opozycją – „nacjonalistami" skupionymi wokół Marine Le Pen i zbuntowanym ruchem „żółtych kamizelek". To próba złapania wiatru w żagle w sytuacji, kiedy notowania prezydenta są bardzo niskie.
Balon ambicji
Jednocześnie zamierza zmienić mapę polityczną przyszłego PE. W Europie jego rywalem nie są już wyłącznie partie określane w manifeście jako populistyczne bądź nacjonalistyczne, ale także ugrupowania proeuropejskie, które nie poprą jego pomysłów lub wybierają status quo w procesach integracyjnych. Celem jest przyciągnięcie do nowego eurougrupowania nie tylko partii z frakcji liberalnej (ALDE), ale możliwie wszystkich sił dotychczasowego establishmentu.
Macron gromi odradzający się nacjonalizm w Europie. Jednocześnie wiele z jego pomysłów jest zgodne z interesami francuskimi i były wcześniej promowane przez elity tego państwa. Nic dziwnego, że skrywane za europejską retoryką interesy francuskie zderzyły się z interesami innych nacji. Odpowiadając na wizję „Europejskiego renesansu", przewodnicząca niemieckiego CDU zaproponowała Macronowi, aby w imię europejskości podzielił się francuskim miejscem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ albo zrezygnował z kosztownych comiesięcznych przeprowadzek Parlamentu Europejskiego do Strasburga. Obie sugestie miały przekłuć balon ambicji Macrona.
Powrót do korzeni
Wspomniana Annegret Kramp-Karrenbauer z CDU, prawdopodobnie obecnie bardziej wpływowa od samej kanclerz Merkel, zgodziła się z Macronem, że ważne są europejskie wartości. Choć nie była tak surowa jak wcześniej Merkel wobec Europy Środkowej. Uznała bowiem, że należy respektować specyfikę tej części UE, w tym również jej historię i kulturę.
Co więcej, uznała, że trudno pogodzić religię islamu z europejskimi wartościami. Przyznała też, że Europa nie może być budowana bez europejskich narodów, które są źródłem legitymizacji demokratycznej dla UE oraz tożsamości społeczeństw. Trudno nie zauważyć, że takie podejście do unijnych wartości jest bliskie Prawu i Sprawiedliwości. W swoim programie wyborczym PiS na pierwszym miejscu postawiło kwestię działania na rzecz powrotu do wartości, które głosili twórcy integracji. Można się domyślać, że chodzi o normy chrześcijańskie, prorodzinne i kultywujące kulturę oraz tożsamość europejskich narodów.