Architekt rysunkiem i opisem określa scenariusz przyszłych wydarzeń w przestrzeni. Inicjuje proces projektowy i kieruje nim. Bez niego nie mogą zacząć ani deweloper, ani inwestor. Jednak zapis architektury nie jest jeszcze dziełem, podobnie jak scenariusz nie jest filmem. Tyle że bez tego inicjalnego utworu, jakim jest architektoniczny projekt koncepcyjny czy urbanistyczny projekt zabudowy, inni partnerzy nie mogą ruszyć z miejsca. Mogą natomiast bez nas – architektów – skończyć, a my nie umiemy się temu solidarnie przeciwstawić. Rzecz w tym, że skutki złej realizacji naszych pomysłów są trwalsze niż w kinie. Po pierwsze, ze złego filmu można wyjść, po drugie – szybko schodzi z ekranów.
Niestety, dzisiaj nie bronimy jako środowisko praw autorskich do własnych utworów wtedy, gdy ma to pierwszorzędne znaczenie i rynkową wartość. Zamiast walczyć o pozycję architektury i ochronę zawodu trzy organizacje zawodowe: SARP, Izba Architektów i nowo powstały Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, prowadzą wojnę na dwa fronty z inżynierami budowlanymi i urbanistami. A to nie oni, lecz politycy i deweloperzy pozbawiają architekturę znaczenia, wyłączając ją z kultury.
I to my nie potrafimy solidarnie z innymi inżynierami bronić naszych praw i mierzyć rzeczywisty wpływ na kształt polskiej przestrzeni udziałem w decyzjach. A przecież nie tylko nas, architektów, boli brzuch i głowa, gdy zza ekranów przy autostradach nie widać już Polski, a spoza banerów reklamowych i billboardów – naszych miasteczek i miast. Pierwsze kosztują podatników miliardy, na drugich miliardy zarabiają firmy outdoorowe.
Przeciwnicy czy partnerzy
Każda architektura jest budowlą lub budynkiem. Ale nie każdy budynek czy budowla jest godna nazwy architektury i musi być uznawana za architekturę. Są przecież urządzenia większe niż niejeden budynek – kotły i chłodnie elektrowni, silosy, linie energetyczne, koleje czy drogi. Tworzą trwałe formy przestrzenne, decydują często o pięknie lub brzydocie krajobrazu, a jednak architekci nie mogą ich projektować ani nawet wyznaczać ich lokalizacji.
Wpływ na to powinni mieć urbaniści i planiści. Urbanistyka, podobnie jak planowanie przestrzenne, jest bardziej dziedziną nauki niż sztuki. O tyle trudniejszą niż architektura, że jej zapisy są bardziej abstrakcyjne. Linie zabudowy, osie widokowe, geometria ulic i placów, nie mówiąc już o parametrach liczbowych określających intensywność i sposób wykorzystania terenu, zapowiadają tylko formy, które wypełnić muszą inwestorzy i ich projektanci.