USA: O obywatelstwo nie pytać

Prezydent Trump dał za wygraną. Imigrantów bez statusu policzy inaczej.

Aktualizacja: 14.07.2019 20:18 Publikacja: 14.07.2019 19:08

11 lipca prezydent Donald Trump po ogłoszeniu, że rezygnuje z pytania o obywatelstwo w spisie powsze

11 lipca prezydent Donald Trump po ogłoszeniu, że rezygnuje z pytania o obywatelstwo w spisie powszechnym, który będzie przeprowadzony w roku 2020

Foto: AFP

„Nie rezygnujemy z planu oszacowania, jaką część populacji naszego kraju stanowią nieobywatele" – wyjaśnił prezydent. Zarzucił jednak pomysł policzenia nieudokumentowanych imigrantów za pomocą pytania o obywatelstwo na formularzu powszechnego spisu ludności i wydał rozporządzenie, aby dane na temat liczby obywateli i nieobywateli zostały pozyskane z baz różnych agencji rządowych.

W ten sposób położył kres trwającej kilka miesięcy batalii prawnej oraz – jak określają to komentatorzy – zapobiegł kryzysowi konstytucyjnemu.

Ilu przedstawicieli?

Według Konstytucji USA powszechny spis ludności ma być przeprowadzany co dziesięć lat. Jego celem jest policzenie mieszkańców całego kraju. Na podstawie tych danych przyznawane są fundusze federalne, np. na programy społeczne czy infrastrukturę. Od liczby mieszkańców zależy też, ile dany stan będzie miał przedstawicieli w Kongresie. Przykładowo Kalifornia, gdzie mieszka prawie 40 milionów ludzi, ma aż 53 reprezentantów w izbie niższej federalnego parlamentu. Natomiast siedem małych stanów takich, jak Alaska, gdzie mieszka zaledwie 700 tysięcy osób, ma po jednym. Dokładne określenie liczby ludności jest zatem ważne i ma ogromne konsekwencje społeczno-polityczne.

Przykład z Teksasu

Gdy administracja Donalda Trumpa rozpoczęła batalię o umieszczenie pytania o obywatelstwo w formularzu powszechnego spisu ludności, który będzie przeprowadzany w przyszłym roku, pojawiły się protesty i obawy, że część populacji Stanów Zjednoczonych nie zostanie policzona, bo ze strachu przed służbami emigracyjnymi nie weźmie udziału w spisie. Biuro Spisu Ludności szacowało, że z powodu pytania o obywatelstwo ominiętych zostałoby około 9 milionów osób, przede wszystkim nieudokumentowanych imigrantów, bojących się deportacji, która za czasów nieprzyjaźnie nastawionej do imigrantów administracji Trumpa stała się realniejszym zagrożeniem.

„Większość nieudokumentowanych imigrantów mieszka z krewnymi, którzy są obywatelami, a ponieważ formularz spisu ludności wypełniany jest przez domostwa, to te kilkuosobowe rodziny zostałyby ominięte podczas spisu" – pisze „Dallas Observer", tłumacząc konsekwencje dla Teksasu.

„Jeżeli w spisie ludności nie zostanie ujęty 1 procent ludności w stanie, to stan ten traci około 300 milionów dolarów dotacji federalnych na służbę zdrowia, programy żywieniowe, mieszkalne i pożyczki studenckie". Przy niepoliczeniu 8 procent populacji stan taki jak Teksas straci 2 miliardy dolarów.

Bywało i znikało

Choć powszechny spis ludności jest obowiązkiem konstytucyjnym, to pytanie o obywatelstwo nie zawsze się w nim znajdowało. Po raz pierwszy umieszczone zostało w ankiecie w 1820 roku, potem pojawiało się i znikało. Teraz nie było zadawane od lat 50. ubiegłego wieku.

Co ciekawe, znajduje się wśród pytań zadawanych przez Biuro Spisu Ludności wybranym grupom mieszkańców USA podczas badań demograficznych prowadzonych pomiędzy ogólnokrajowymi spisami. Nikt przeciwko temu nie protestuje, ale też od tych ankiet demograficznych nie zależą fundusze federalne ani liczba reprezentantów w Kongresie.

Od pierwszego spotkania ze zwolennikami podczas kampanii wyborczej Donalda Trumpa cechuje ostra retoryka antyimigracyjna. Jednym z głównych tematów jego prezydentury jest budowa muru na południowej granicy, który ma zapobiec napływowi migrantów z Ameryki Łacińskiej.

Sankcjami zmusił Meksyk do większej kontroli nad granicą ze Stanami Zjednoczonymi, zagroził tzw. miastom sanktuariom, które oferują schronienie dla nieudokumentowanych imigrantów, że obetnie im dotacje federalne, a w ubiegły weekend wysłał funkcjonariuszy federalnych do kilkunastu miast, by łapali takich imigrantów.

Oponenci Trumpa zarzucają mu, że pytaniem o obywatelstwo podczas spisu ludności chciał zasiać dodatkowy strach wśród imigrantów. Tych, którzy przeciwstawiali się pytaniu o obywatelstwo podczas spisu, Trump oskarżał o działanie przeciwko dobru USA. „Lewicowi demokraci w naszym kraju z ogromnym zdeterminowaniem ukrywają rzeczywiste liczby obcokrajowców. Zapewne wiedzą, że jest ich o wiele więcej, niż się przypuszczało do tej pory" – powiedział i ostrzegł, że przejrzy wszystkie możliwe bazy danych, by uzyskać te informacje.

„Nie rezygnujemy z planu oszacowania, jaką część populacji naszego kraju stanowią nieobywatele" – wyjaśnił prezydent. Zarzucił jednak pomysł policzenia nieudokumentowanych imigrantów za pomocą pytania o obywatelstwo na formularzu powszechnego spisu ludności i wydał rozporządzenie, aby dane na temat liczby obywateli i nieobywateli zostały pozyskane z baz różnych agencji rządowych.

W ten sposób położył kres trwającej kilka miesięcy batalii prawnej oraz – jak określają to komentatorzy – zapobiegł kryzysowi konstytucyjnemu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790