23 listopada 2018 r. ABW wkroczyła do domu operatora TVN Piotra Wacowskiego. Wręczono mu pismo z wezwaniem do prokuratury – miał mu być postawiony zarzut dotyczący propagowania nazizmu w związku z realizacją reportażu na temat polskich neonazistów.
Dwa dni później Prokuratura Krajowa poinformowała, że "przedwczesne jest stawienie zarzutów operatorowi TVN, który wykonywał gesty nazistowskiego pozdrowienia w trakcie spotkania ku czci Adolfa Hitlera w kwietniu 2017 r". Wyznaczony termin stawienia się w prokuraturze odwołano.
- Gdy reportaż się ukazał, premier Mateusz Morawiecki dziękował dziennikarzom TVN, że przyczynili się do zwalczania praktyk neonazistowskich. Teraz się okazuje, że służby podległe premierowi robią coś zupełnie odwrotnego. Dokonują aktu, który mógłby być uznany za szykanowanie dziennikarza, czy stacji, która nadała materiał. Powstaje pytanie o przyczyny takich działań, które mogą wywołać tzw. efekt mrożący i zniechęcić do ujawniania przypadków propagowania nazizmu. A w tym przypadku chodziło przecież o ujawnienie aktywności maksymalnie szkodliwej dla demokracji - uważa Rzecznik Praw Obywatelskich.
Jego zdaniem dziennikarze działali tu ewidentnie w interesie publicznym. Podstawą prawną ich działań była Konstytucja i etyka dziennikarska.
- Prowokacja dziennikarska może pozwalać na ujawnianie przestępstw lub nieprawidłowości w działaniach władz. Musi odpowiadać określonym standardom, bo nie jest prawnie uregulowana – ich niedochowanie może oznaczać odpowiedzialność karną. Ujawniania niezgodnych z prawem działań w takich przypadkach nie można jednak utożsamiać z ich propagowaniem. Do pewnych środowisk dziennikarz nie może dotrzeć poprzeć tradycyjne nawiązanie kontaktu. Na potrzeby tzw. dziennikarstwa wcieleniowego trzeba zatem zataić fakt, że jest się dziennikarzem. Taka forma dziennikarstwa jest dopuszczalna, pod warunkiem działania z zachowaniem ogólnych standardów etyki dziennikarza - tłumaczy RPO.