Chodzi o kopiowanie, choć niektórzy mówią: podkradanie, fragmentów, a nawet całych tekstów gazetowych, ale też z portali elektronicznych, pod płaszczykiem przeglądów prasy.
Dla firm z tej branży to intratny biznes, gdyż w zasadzie sprzedają teksty prasowe bez płacenia za nie, dla prasy, zwłaszcza papierowej zagrożenie, gdyż zmniejsza to jej dochody.
Czytaj także: Press clipping wciąż ma się dobrze
Na rynku działa kilka firm zajmujących się tego rodzaju monitoringiem prasy, oczywiście odpłatnie, a jedną z dwóch największych spółek z tej branży jest Press-Service Monitoring Mediów z Poznania, pozwana w tej sprawie.
Pozwała ją spółka Infor Biznes, wydawca „Dziennika Gazeta Prawna", domagając się ochrony jej majątkowych praw autorskich poprzez usunięcie z bazy pozwanej jej tekstów, niepowielania ich i nierozpowszechniania (sprzedaż) oraz publicznego przyznania, że korzystała z nich bezprawnie. Na dowód swych roszczeń przedstawiła 41 tekstów 16 autorów wykorzystanych w takich przeglądach.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Poznaniu oddaliły żądanie, mimo że SA nie uwzględnił wielu zarzutów pozwanej –głównie powoływała się na tzw. dozwolony użytek, czyli korzystanie z fragmentów utworów bez zgody ich właściciela. SA uznał jednak, że Press Service korzysta z prawa cytatu określonego w art. 29 prawa autorskiego, ale przed SN pełnomocnik wydawnictwa mec. Marcin Mioduszewski argumentował, że owo prawo zostało przez te sądy bezpodstawnie rozszerzone. Właściwie nie ma tu mowy o przeglądzie.
Pełnomocnik Press Service mec. Piotr Walędziak mówił z kolei, że nie jest to firma pressclippingowa, ale agencja informacyjna (działająca od dziesiątków lat), której dziennikarze tworzą własne autorskie przeglądy prasy, a te powinny korzystać z ochrony.
Po dłuższej naradzie SN ogłosił, że odracza jeszcze rozprawę bez wskazania terminu, ze względu na precedensowość sprawy. Być może o odroczeniu zadecydował wniosek wydawcy, aby SN skierował pytanie prejudycjane do Luksemburga.
Sygnatura akt: II CSK 7/18