Z polskim paszportem chciał wyłudzić miliony za własną śmierć

W lipcu 2019 r. na Ukrainie utonął 38-latek. Trzy miesiące później do firm ubezpieczeniowych zgłosiła się jego matka, by uzyskać ogromne odszkodowania.

Aktualizacja: 21.09.2020 12:51 Publikacja: 21.09.2020 07:15

Z polskim paszportem chciał wyłudzić miliony za własną śmierć

Foto: AdobeStock

Polsko-ukraińskie śledztwo wykazało jednak, że mężczyzna żyje, a tylko dla pieniędzy upozorował własną śmierć, w czym pomagali mu ukraińscy prokuratorzy i policjanci.

Oszust wpadł w końcu sierpnia na przejściu granicznym w Dorohusku, zatrzymany przez policjantów CBŚP na zlecenie Lubelskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie. Był zaskoczony. Nawet wytrawni śledczy i agenci tropiący oszustwa ubezpieczeniowe przyznają, że w polskich realiach to sprawa bez precedensu.

Czytaj także: Oszustwo kredytowe w Kodeksie karnym

Pod koniec października 2019 roku do kilkunastu zakładów ubezpieczeń na życie w Polsce zgłosiła się matka 38-letniego mężczyzny. Kobieta złożyła wnioski o wypłatę odszkodowań z tytułu śmierci jej syna – Ievgena P., będącego obywatelem Ukrainy. Polisy opiewały na łączną kwotę prawie 26 milionów złotych. Matka przedstawiła ukraińskie dokumenty, z których wynikało, że jej syn zginął w lipcu 2019 r. wskutek nieszczęśliwego wypadku na Zbiorniku Kijowskim na Ukrainie. Mężczyzna miał wypłynąć wynajętą łodzią, zderzyć się z drugą niezidentyfikowaną łódką, wypaść za burtę i utonąć. Zwłoki miały zostać ujawnione dopiero po dwóch miesiącach, we wrześniu 2019 r., i już nazajutrz poddane kremacji.

Późniejsze śledztwo wykazało, że w rzeczywistości wnioski o wypłatę odszkodowań – imieniem i nazwiskiem matki – podpisał jej syn. – Wcześniej jako Ievgen P. w okresie pomiędzy październikiem 2018 r. a styczniem 2019 r. zawarł polisy na życie w 20 różnych zakładach ubezpieczeń na terenie Polski – mówi „Rzeczpospolitej" Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka Centralnego Biura Śledczego Policji.

Do milionów 38-latka miał doprowadzić misterny plan ze zmianą tożsamości – zakładał uśmiercenie Ievgena P., i „narodziny" rzekomo zupełnie innej osoby – Eugeniusza P. I wydawało się, że miał szanse powodzenia.

W grudniu 2018 r. Ievgen P. uzyskał bowiem polskie obywatelstwo i odtąd posługiwał się już polskimi dokumentami tożsamości na nazwisko Eugeniusza P. Nie powiadomił o tym żadnego z zakładów ubezpieczeń. – Z dalszych ustaleń policjantów CBŚP wynikało, że od czasu zgłoszenia roszczenia Ievgen P. vel Eugeniusz P. przebywał na terenie różnych krajów, w tym Ukrainy, Wielkiej Brytanii, Turcji, a także Tureckiej Republiki Cypru Północnego, legitymując się polskim paszportem – mówi nam Iwona Jurkiewicz.

Z nową tożsamością P. czuł się tak pewnie, że 30 sierpnia tego roku pojawił się na przejściu granicznym w Dorohusku. Wtedy został zatrzymany.

– Prokurator przedstawił mu zarzuty dotyczące usiłowania wyłudzenia prawie 26 milionów złotych z polis ubezpieczeniowych na życie – mówi nam prok. Karol Borchólski z biura prasowego Prokuratury Krajowej. – Grozi za to dziesięć lat pozbawienia wolności – dodaje.

To jednak nie kończy sprawy. W Kijowie wszczęto bowiem śledztwo dotyczące „sfałszowania" postępowania karnego przez byłych pracowników prokuratury i policji, którzy badali sprawę utonięcia mężczyzny. Postępowanie dotyczy też fałszywych zeznań pracowników biura medycyny sądowej oraz składanych przez matkę Eugeniusza P. Wątek ukraiński sprawy jest wyjaśniany przez tamtejsze Państwowe Biuro Śledcze. Również polscy prokuratorzy i policjanci nie wykluczają dalszych zatrzymań. – Sprawa jest rozwojowa – przyznaje rzeczniczka CBŚP.

I jest w niej wiele pytań: jak to, kim był wyłowiony ze Zbiornika Kijowskiego topielec, którego wykorzystano do realizacji planu, oraz czy 38-latek sam wpadł na pomysł oszustwa mającego dać mu miliony, czy też byli jacyś inni pomysłodawcy. – Eugeniusz P. w Polsce miał firmę, przedstawiał się jako prawnik i finansista. Jednak żeby wykupić 20 polis i to na znaczące kwoty, trzeba zainwestować duże sumy. Czy byłoby go na to stać – zauważa jeden ze śledczych.

Plan nie miałby też żadnych szans powodzenia, gdyby nie potwierdzające nieprawdę ukraińskie dokumenty – ktoś potwierdził, że wyłowiony topielec to Ievgen P., i ktoś pozwolił na szybkie skremowanie ciała, by zatrzeć ślady.

Polsko-ukraińskie śledztwo wykazało jednak, że mężczyzna żyje, a tylko dla pieniędzy upozorował własną śmierć, w czym pomagali mu ukraińscy prokuratorzy i policjanci.

Oszust wpadł w końcu sierpnia na przejściu granicznym w Dorohusku, zatrzymany przez policjantów CBŚP na zlecenie Lubelskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie. Był zaskoczony. Nawet wytrawni śledczy i agenci tropiący oszustwa ubezpieczeniowe przyznają, że w polskich realiach to sprawa bez precedensu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP