Zeznania skruszonego przestępcy liczącego na niższy wymiar kary potrafiły obciążać osoby niewinne, które – jak choćby Maciej Dobrowolski, kibic Legii – trafiały na lata do tymczasowych aresztów czy zostawały skazane na karę więzienia.
– Każdy z nas może natomiast paść ofiarą brudnej walki w polityce, w pracy czy na osiedlu – mówił Liroy.
Dlatego też w projekcie proponuje się, by informacje uzyskane od małego świadka koronnego nie mogły być wyłączną podstawą zastosowania wobec niego nadzwyczajnego złagodzenia kary. Za tym, że tzw. sześćdziesiątka mówi prawdę, będą musiały przemawiać również inne dowody: zeznania świadków, funkcjonariuszy, dowody rzeczowe, dowody z kontroli korespondencji czy wyniki kontroli operacyjnej. W projekcie zastrzega się przy tym, że za wystarczający dowód nie będą mogły być uznane zeznania innej osoby, która również mogłaby liczyć na obligatoryjne lub fakultatywne nadzwyczajne złagodzenie kary.
Aby skorzystać z instytucji małego świadka, konieczne ma być również ujawnienie majątku uzyskanego w wyniku popełnienia przestępstwa.
– Lepiej bezkarnym pozostawić złoczyńcę, niż skazać niewinnego – akcentował podczas konferencji adwokat Zbigniew Krüger z poznańskiej kancelarii Krüger i Partnerzy, który opracował projekt zmian w przepisach.
Z potrzebą systemowej zmiany zgadza się również rzecznik praw obywatelskich. Podczas zorganizowanej w grudniu w jego biurze konferencji podkreślano, że zweryfikować informacje uzyskane od małego świadka koronnego i wykazać, że kłamie, jest bardzo trudno. Wszystko dlatego, że po złożeniu zeznań w prokuraturze nie musi on dalej współpracować i dowodzić swych racji w sądzie. Jako oskarżonemu służy mu prawo odmowy udzielenia odpowiedzi na pytania. Co więcej, przyłapany na kłamstwie może się powołać na prawo do obrony.