W nocy z 16 na 17 grudnia 2016 roku głosowanie w sprawie wprowadzenia ograniczenia dla dziennikarzy w Sejmie doprowadziło do okupacji sali plenarnej przez polityków opozycji.
Posłom PiS nie pozwolono opuścić budynku parlamentu, doszło do przepychanek, padały wyzwiska.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział wówczas, że była to próba siłowego obalenia rządu. - Trzeba to nazwać wprost: to była próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej. To była poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Nie wiem, jak można Polsce życzyć krwawych rozruchów. Ale, widać, tam żadnych hamulców nie ma - komentował.
Sprawa trafiła do prokuratury. Śledczy mieli ustalić, kto był sprawcą tego zdarzenia i przyjrzeć się roli Donalda Tuska, który w tamtym czasie był szefem Rady Europejskiej.
Po trzech latach podejrzanych jest 6 uczestników protestów pod Sejmem. Prokuratura nie postawiła im jednak zarzutów dotyczących próby obalenia władzy. Są podejrzani o wtargnięcie na teren Sejmu.