Niemcy regularnie przerzucają nielegalnych migrantów na naszą stronę. Państwo abdykowało, a chaos i bezkarność rosną z dnia na dzień. Funkcjonariusze nie mają narzędzi, by działać. Zostali zostawieni sami sobie.(…) Państwo z dykty zawiodło po raz kolejny, a to zwykli ludzie – obywatele – zaczynają się organizować, by bronić granicy”. Kto to powiedział? Nikt inny tylko świeżo wybrany, wieczny prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. Kiedy? Wpis na platformie X datowany jest na 1 lipca. Ktoś by powiedział, że na granicy dzieje się coś katastrofalnego. Przez Odrę przedzierają się hordy barbarzyńców, Straż Graniczna zmaga się z masowym przerzutem ludzi, granica pada i leje się krew. Nic takiego. Niemieckie służby – co, rzecz jasna, nie może nam się podobać – odsyłają do nas nielegalnych migrantów, którzy trafili tam po przekroczeniu wschodnich granic Unii właśnie w Polsce. Takie unijne przepisy, takie realia. Trzeba umieć się z nimi mierzyć i to święty obowiązek rządu. Ale żeby robić z tego turboaferę? Cóż, czemu nie. Jeśli okaże się przydatna w polityce.
Czytaj więcej
Donald Tusk: „Trudno z góry zakładać, jaka będzie postawa nowego prezydenta. Gdyby wykazał chęć w...
Dlaczego Jarosław Kaczyński nakręca atmosferę strachu na granicy z Niemcami. Celem jest wygrana w wyborach parlamentarnych
Dla Jarosława Kaczyńskiego przydatna była zawsze. Kiedy wczytamy się we wpis prezesa, trafimy na wszystkie tradycyjne wątki. Są w nim oczywiście nienawistni Warszawie Niemcy. Są groźni migranci. Jest zbankrutowane państwo rządzone przez nieudaczników. Są ofiary, czyli zwykli obywatele. I jest armia rycerzy dosiadających białych koni – prezes i jego partia – którzy już pędzą, by ratować Polaków. Karykatura? W żadnej mierze. Kaczyński zawsze budował takie figury. Perfekcyjnie operował strachem, by przedstawiać siebie jako panaceum na problemy. Swoim przeciwnikom odmawiał mocy sprawczej, honoru. Albo obdzierał ich z godności, jak Donalda Tuska.
Prezes, niestety, nie młodnieje. Ma 76 lat. Za chwilę osiemdziesiątka. Czas, kiedy trzeba będzie w końcu pogodzić się z koniecznością zmiany warty. Ale jeszcze nie dziś.
Wpis prezesa nie jest zatem niczym nowym. To sięgnięcie do politycznego arsenału po broń świetnie sprawdzoną. Po co? Ktoś spyta. Na kilkadziesiąt zaledwie dni przed inauguracją Karola Nawrockiego, kiedy w sprawie prezydentury wszystko jest już jasne? Bez sensu. A może to okrzyk triumfu po kolejnym potwierdzeniu nienaruszalności władzy w macierzystej partii? Nie, to by było zbyt proste. Kaczyński, „twórca królów”, nie jest tanim watażką. Nie peroruje bez sensu. Nie musi krzykiem potwierdzać faktu swojego istnienia. Chodzi mu o zupełnie co innego. Wpis na X to nic innego jak publiczne ogłoszenie nowej kampanii wyborczej. Kolejnej na autostradzie polskiej polityki. Niektórym mogło się wydawać, że po wyborach czerwcowych będzie chwila spokoju. Jakiś krótszy czy dłuższy sezon ogórkowy. Nic z tego; ogórki będziemy konsumować w tym roku zagrzewani do boju. Stawką jest powrót prezesa i jego formacji do władzy. Kiedy? Im szybciej, tym lepiej.